środa, 1 lutego 2012

Rozdział 3.

HAZZA MA DZISIAJ URODZINY! AWWW. <3
Życzę mu wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, znalezienia wspaniałej dziewczyny, wielu sukcesów i aby jego niesamowity uśmiech nigdy nie znikał z twarzy. <3
    
+ wszystkie które mają twittera spamuje Harry'ego! :D @HarryStyles PolandWishesHarryAllTheBest.
++ follow me: mycha_xoxo :D

 A z tej okazji kolejny rozdział:


     Otworzyłam oczy, białe, szpitalne światło oślepiło mnie. Zmrużyłam je, przyzwyczajając oczy do jasnego światła. Od razu poczułam ból w prawej ręce. Spojrzałam na nią - zawinięta w kilkunastu bandażach. Odwróciłam wzrok. Spojrzałam na mamę. Była smutna, zaczerwienione oczy same mówiły o tym, że płakała. Chciałam coś powiedzieć, ale w moim gardle znajdowała się ogromna gula, która mi to uniemożliwiała. Czułam, że ją zawiodłam. Nikt by nie pomyślał, że jestem zdolna do takich rzeczy. W sumie to ja też nie. Ale to czego się dowiedziałam.. ta prawda, którą zrozumiałam dopiero teraz, że to wszystko przeze mnie, sprawiło, że przestało mi zależeć na życiu. Mama milczała tak jak ja. Patrzyła tylko na mnie. 
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała w końcu.
- Bo.. bo.. - przełknęłam ślinę. - To moja wina. - wydusiłam w końcu.
- Dziecko, o czym Ty mówisz?
- O Maćku. To przeze mnie on.. on.. uma-rł. - wyszeptałam.
- To nie jest Twoja wina, skarbie! To był wypadek. Jak możesz tak mówić?
- To ja.. to ja wymy-my-śliła-m-m tą re-sta-uracje-e. - mówiłam przez łzy. Mama usiadła na moim łóżku i mocno mnie przytuliła.
- Nie mów tak! Słyszysz? To był wypadek. - uspokajała mnie.
Zamilkłam, przytulając się do niej. Nie chciałam jej mówić o tej "księżniczce", z resztą co by to dało? I tak wiem, że mam rację. To moja wina.
- Dzień dobry. - do mojej sali wszedł lekarz. - Widzę, że się obudziłaś. Jak się czujesz?
Wzruszyłam ramionami, przez przypadek ruszając prawą ręką. Zasyczałam, łapiąc się za nią. Lekarz to zauważył.
- Boli? - zapytał. - Zaraz dostaniesz swoją porcję leków. Z racji tego, że jesteś już przytomna dostaniesz je doustnie. - powiedział.
Kiwnęłam głową.
- Ile ja tu właściwie jestem? - zapytałam.
- Całą noc spędziłaś u nas. - odpowiedział lekarz.
- A kiedy wyjdę?
- Myślę, że dzisiaj po południu. Musimy sprawdzić czy z Twoją ręką wszystko w porządku. Chcemy też zrobić badania krwi aby wykluczyć zakażenie. 
- Nie trzeba. Wszystko dobrze.
- Nie, moja droga. W przypadku kaleczenia się, prób samobójczych nic nie jest dobrze. Zanim Cię wypuścimy musimy sprawdzić czy jesteś w stanie wyjść a poza tym musimy dowiedzieć się dlaczego to zrobiłaś?
Nim dotarły do mnie te słowa mama zaczęła mu wszystko opowiadać. Byłam zła. Nie chciałam żeby wiedział to jakiś obcy facet, a w dodatku chciałam do domu!
- Rozumiem. Może powinnaś udać się do naszego psychologa? - zaproponował.
- Nie chcę. Niech pan robi te badania, bo ja chcę do domu. - wysyczałam.
- Spokojnie. Wszystko w swoim czasie. - spojrzał na moją mamę i szepnął aby porozmawiali w jego gabinecie. Kiedy wyszli do mnie przyszła pielęgniarka, zmieniła mi opatrunek i dała leki. Podczas zmieniania opatrunku rzuciłam okiem na moje rany. Wyglądało to paskudnie. Dwie, wielkie blizny.
     Po południu byłam już w domu. Moje cięcia nie były takie głębokie. Nie miałam nawet szwów. Miałam chyba 3 badania. Po nich lekarz stwierdził, że nie muszę siedzieć w szpitalu, mogę iść do domu tylko muszę na siebie uważać. Kazał też abym dobrze się odżywiała i takie tam bla, bla, bla. W samochodzie zapytałam mamy:
- Co z wyjazdem?
- Co?
- No, wyjazd. Wiesz do cioci.
- Aa, nie jedziecie. - powiedziała mama.
- Dlaczego?
- Nie puszczę Cię.
- Ale mamo.. Jadę z Agą. Chcę jechać. Proszę.
- Nie skarbie. - odpowiedziała stanowczo.
- Przecież będzie tam ciocia.
- Powiedziałam już.
Resztę drogi jechałyśmy w milczeniu.
Gdy tylko weszłam do domu, Aga rzuciła mi się w objęcia. Uraziła mnie niestety w rękę więc w efekcie zasyczałam.
- O boże, przepraszam! - szepnęła.
- Niee, nic się nie stało. - mruknęłam do siostry. Przytuliłam ją, a następnie poszłam do salonu. Na fotelu siedział tata.
- Cześć. - powiedziałam i usiadłam na kanapie. Zaczęłam oglądać wiadomości razem z ojcem.
- Jak się czujesz? - zapytał. A ja się trochę zdziwiłam.
- Dobrze. Już prawie nie boli.
- Gdzie Ty masz mózg? Jak mogłaś coś takiego zrobić? Czy Ty w ogóle myślisz?
Oho, coś czuję, że mi się dostanie. Znaczy, nie uderzy mnie, bo tata nie bije ani mnie, ani mojej siostry, ani mamy, ale czułam, że będzie teraz prowadził mi "kazania".
- Mhm. - mruknęłam.
- Coś mi się nie wydaje. Czyś Ty chciała się zabić? I to przez tego głupiego chłopaka? Też masz powody. Nie ten to inny. - wysyczał.
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Nie chciałam się kłócić, więc wolałam milczeć. Ochota na oglądanie telewizji też mi przeszła. Poszłam do Agi pokoju. Na szczęście w nim była.
- Co robisz? - zapytałam.
- Czytam. Dużo osób się o Ciebie dzisiaj pytało.
- Co? - spytałam rozkojarzona, po czym usiadłam na łóżku.
- Na zakończeniu. Dzisiaj było.
- Aach, tak. Wzięłaś moje świadectwo?
- Tak. Leży gdzieś na biurku. Z matmy postawiła Ci 2. - odparła Aga.
- Jak zwykle. Trudno. - wywróciłam oczami.
- Wiesz może kiedy jedziemy do cioci?
- Nie wiem.. znaczy nie jedziemy. - odpowiedziałam.
- Co takiego? - Aga wybałuszyła na mnie oczy.
Było mi głupio. Guśka tak bardzo cieszyła się na tej wyjazd. Wskazałam jej rękę, kiwnęła głową, że rozumie, następnie dodała:
- Potem się to załatwi. Powiedź mi lepiej dlaczego to zrobiłaś, co? - spojrzała na mnie uważnie.
Milczałam przez dłuższą chwilę, wbijając wzrok w obraz wiszący na ścianie.
- Kiedyś. - wyszeptałam, spoglądając na siostrę. - Teraz nie dam rady.
Aga ponownie kiwnęła głową, po czym pogłaskała mnie po ramieniu.
- Nie rób tego więcej. Strasznie się o Ciebie bałam. - rzekła.
- Obiecuje.
- Chodź. Pogadajmy z mamą. - wstała. Wzięłam ją pod rękę i poszłyśmy do kuchni.
- Mamoo. - zaczęła Aga. - Dlaczego nie możemy jechać?
- Bo się boję o Magdę. Powinnyście to zrozumieć. - odpowiedziała nawet na nas nie patrząc.
- Ale nic się jej nie stanie, będę się nią zajmować. Mamo, proszę. - Aga zrobiła słodkie oczka do naszej rodzicielki.
- Agnieszka, wiem, że bardzo chcesz tam pojechać, ale ja was nie puszczę.
- Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię. - powiedziałam. Mama spojrzała mi w oczy, ja jej. - Przepraszam. - przytuliłam się mocno, niczym mała dziewczynka. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo ją tym zraniłam. - Przepraszam. - powtórzyłam, szepcząc jej do ucha.
- Więc jak? Naprawdę będę się o nią troszczyć. - zapewniała ją Gusia.
- Eh, dobrze. - odparła mama. - Tylko proszę Was, uważajcie na siebie obie.
- Nie ma sprawy! - pocałowała ją w policzek Aga. - Super! To kiedy jedziemy?
- Trzeba sprawdzić loty. Jest już 19:17. Nie wiem czy będą jeszcze jakieś możliwe.
- Zaraz sprawdzę! - zawołała Aga i pędem pobiegła do pokoju po laptopa.
Kilka minut później była z powrotem.
- Hmm. - mruczała Aga, przeszukując oferty. - Hmm.
- I jak? - zainteresowała się mama.
- Jest. Jutro o 14:50 jest wylot. W Londynie jest o 16:40. Do Wolverhampton jedzie się jakieś 2 godziny i 30 min., więc wcale nie tak późno. Ciocia mogłaby wyjechać po nas.
- Trzeba zadzwonić i sprawdzić czy są jeszcze wolne bilety.
- Numer na infolinię: 801011090*.
Mama wybrała numer, zadzwoniła.
- Dzień dobry. Jestem zainteresowana kupnem 2 biletów na jutro do Londynu.
- Z Warszawy.
- Ten o 14:50. Tak, tak. - mówiła.
- Dwie osoby w wieku 15 i 17 lat.
- Dobrze. Dziękuję, dobranoc.
- Jedziecie! - powiedziała mama.
- Yeah! - cieszyła się Aga.
- Pakujcie się lepiej. Jutro o 12 wyjeżdżamy.
- Dobra! - powiedziałyśmy zgodnie i już szłyśmy, a raczej ja, bo Aga biegła do swoich pokoi.
Zdjęłam walizkę z szafy i zaczęłam do niej pakować po kolei: buty, spodnie, spódnice, koszulki, bieliznę, swetry, kurtkę letnią, sukienki, biżuterię i kosmetyki. Do torby podręcznej spakowałam laptopa, aparat i trochę książek. Pakowałam się prawie 2 godziny. W sumie nie tak długo. Poszłam sprawdzić jak idzie mojej siostrze. Wchodząc do jej pokoju ujrzałam istne pobojowisko. Ciuchy walały się po podłodze, walizka do połowy wypełniona, masa ciuchów leżała poskłada na łóżku, a Aga wyjmowała kolejne rzeczy.
- Pomóc Ci? - zapytałam.
- Jakbyś mogła. Kompletnie nie wiem co ze sobą zabrać. - marudziła chodząc po pokoju i wybierając ubrania jakie chce wziąć.
- Ja będę je chować, a Ty wybieraj. Jakby coś pytaj. - poradziłam jej. Zaczęłam chować rzeczy, które szykowała. Szło to o wiele sprawniej. Jednak walizki tak łatwo zamknąć się nie dało, mimo, że na niej siadałyśmy nie chciała się zamknąć.
- Zapłacisz za nadbagaż. - ostrzegłam ją.
- Wiem, ale co ja poradzę? Mam tyle rzeczy..
- Możesz włożyć coś do mnie. Mam jeszcze trochę miejsca. - zaoponowałam.
- Naprawdę? - wyjęła z walizki parę ubrań i włożyła do mojej walizki.
- Ej, tylko żebym to ja nie zapłaciła za nadbagaż! - szturchnęłam ją, na co się zaśmiała.
- Oj tam, oj tam. - wytknęła język. - Nie zapłacisz.
- Mogę spać z Tobą? - zapytałam po jakimś czasie.
- Pewnie. - uśmiechnęła się.
Położyłyśmy się spać kilka minut po północy.
- Jutro będziemy w Londynie! - ucieszyła się Gusia i usnęła. Nie wiele później po niej usnęłam i ja. Choć było mi trochę ciężko z tą ręką, bo zawsze się na prawej stronie a teraz nie mogłam.





* W tym samym czasie *

     Piszczące fanki, wykrzykujące Twoje imię i pragnące abyś na chwilę na nie spojrzał, dotknął. O tak, to coś co lubię. Sprawia mi to wiele radości. Czuję, że żyję, że to co robię, robimy z chłopakami jest dla kogoś ważne. Nie da się opisać tego uczucia, kiedy wychodzisz na scenę i słyszysz te wszystkie radosne okrzyki. To tak jakby milion dziewczyn krzyczało właśnie do Ciebie: "Kocham Cię". A gdy patrzy się w ich oczy czuje się tą radość, to szczęście. Coś niesamowitego, ale i męczącego. Bo jak każdy wie, a przynajmniej się domyśla są plusy i minusy bycia sławnym. Do plusów zdecydowanie należą oddani fani, a minusów niestety brak prywatności, ciężka praca. Na szczęście tych minusów nie odczuwa się tak bardzo, kiedy pracuje się z tak wspaniałymi ludźmi. Liam, Louis, Niall i Zayn - moi przyjaciele, bracia. Bez nich nie wytrzymałbym ani dnia. Nie wyobrażam sobie występować gdzie kol wiek bez nich. Nie ma takiej opcji.
- One Direction! Kochamy Was! Harry, Harry! Looois - słychać krzyki dziewczyn. - Niall!
- Liam, kocham cię! Zayn, wyjdź za mnie!
- Dziękujemy! - krzyknął Niall.
- Jesteście niesamowici ! - zawtórował mu Liam.
- Uwielbiamy was! - powiedzieli zgodnie Harry i Louis.
- Dobranoct! - zawołał Zayn.
Powiedziawszy to, One direction zniknęło ze sceny. Niedługo potem znaleźli się za kulisami.
- Jeszcze rozdacie autografy i do domu. - powiedziała wysoka, ciemnoskóra brunetka.
- Zayyyyn! - krzyknęła jakaś blondynka. Podeszła do chłopaka i dała mu siarczystego całusa w usta. Tak, jego dziewczyna.
- No chłopaki, fani czekają. - poganiała ich ciemnoskóra.
Chłopcy napili się wody i wyszli ponownie do fanów, obdarować ich swoimi autografami.





*Numer zmyślony.
** Piszę wszystko w języku polskim. Nie to, że nie znam agnielkiego, po prostu chcę uniknąć tego zamieszania z różnymi językami.

________________

o mój boże! jest was coraz więcej! strasznie się z tego cieszę. nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy weszłam na bloga i zobaczyłam ponad 300 wyświetleń. nie mówiąc o tych wspaniałych komentarzach o osobach dodających się do śledzących mojego bloga. to mi sprawia ogromną radość! dziękuję wam! i obiecuję, że nie będziecie się nudzić na tym blogu. :D
mam nadzieje, że to dopiero początek i z czasem będzie was tak dużo, że przez tydzień będę chodzić z gigantycznym bananem na mordzie. :DD
ps. jeśli chcecie abym was informowała o nowych notkach podajcie mi numer gg/link na twittera/zapytaj. napewno będę was informować. ;*


PS2. na koniec chciałabym napisać coś jeszcze. otóż moje opowiadanie to nie takie zwykłe "love story". chcę ująć w nim życiowe problemy. pokazać jakie życie jest naprawdę, ale nie będę taka brutalna i oczywiście umieszczam zabawne i niesamowite momenty. tak jak powiedziałam wcześniej - nie będziecie się tu nudzić.


miłego czytania! xx

17 komentarzy:

  1. One Directionerka1 lutego 2012 20:12

    Ja mam nadzieję, że Harry dobrze się bawi z chłopakami na swojej imprezie :D Ja mu już o 5 rano życzenia wysłałam :) Co do rozdziału - świetny jak zwykle ; ) (1d-vas-happening.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra!!! Chciałabym już przeczytać z 20 rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet nie wiesz jak ja bym je chciała już napisać. nie lubię początków, zawsze są takie nudne. -.-' :D

      Usuń
  3. Ale to ja się z Harrym ożenię. :D Hahah. :D
    Rozdział oczywiście świetny. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Boże, jak mnie to wkręciło. Pisz szybko, bo nie wytrzymam. { Oczywiście informuj mnie o nn. :D }

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! ♥ Ah, zapraszam na mojego -> http://you-say-that.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ty to zrobiłaś, że chłopcy obserwują cię na twitterze?! ;oo (oczywiście chłopcy z 1D ;])

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. drogi Anonimie, oni mnie wcale nie śledzą. to ja ich śledzę. ;)

      Usuń
  6. Świetne to jest <3
    Mój nr gg: 410005858

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie ;] czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo fajnie piszesz.
    czekam na więcej! :) xx

    @ojaciee

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniały! <33 najlepszy który czytałam!
    wbijaj też do mnie :>
    http://iloveharryandtwixes.blogspot.com/2012/02/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Super!
    Zapraszam do siebie!
    http://one-direction-diary.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. zaraz zabieram się do czytania, mam nadzieję, że się wciągnę ;)
    www.innadrama.blogspot.com pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne opowiadanie ;)

    czekam na kolejne rozdzialy ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest boskie!!!!! Dodaj nowy PLIS.... ;P

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja na tym 2 i 3 rozdziale to poleciało mi trochę łez ! Super opowiadanie ! kOCHAM TO I 1D ! ;P ♥

    OdpowiedzUsuń