sobota, 17 marca 2012

Rozdział 11.

                                                                      * Oczami Agi *

     Od godziny szykowałam się na randkę z Lou. Trochę się denerwowałam. Bałam się, że powiem coś niewłaściwego albo zrobię inną głupotę. To dziwne, bo nigdy nie przeżywałam żadnej randki tak poważnie jak tej. Miałam nawet problem z wybraniem ubrań, bo nie wiedziałam gdzie mnie zabiera! Po wzięciu długiej kąpieli zaczęłam szperać w szafie, wyrzucając połowę jej zawartości na podłogę. Zdecydowałam się na intensywnie czerwoną spódnicę - bombkę, czarny top w pasany w spódnicę i czarny połyskujący pasek. Na dodatki wybrałam wisiorek ze srebrną gwiazdką i kolczyki – kółka, a na stopy założyłam czarne balerinki. Naszykowałam beżowy kardigan w razie gdyby zrobiło się chłodniej. Włosy delikatnie pokręciłam. Tym razem porządnie się umalowałam, ale bez przegięcia. Chciałam wyglądać cudownie, żeby go oczarować. Nałożyłam błyszczyk na usta, popsikałam się ulubionymi perfumami i byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek: 20:55.
- Udało się – szepnęłam.
Louis zjawił się punktualnie. Mile mnie to zaskoczyło, bo faceci z zasady się spóźniają, prawda? Albo tylko ja trafiałam na takie przypadki.
- Cześć Lou – uśmiechnęłam się do niego ciepło.
Brunet odwzajemnił uśmiech, po czym mnie przytulił.
- Fantastycznie wyglądasz! – westchnął z zachwytu.
- Dziękuję – posłałam mu kolejny uśmiech. – Ty również – zaśmiałam się uroczo.
Ubrany był jeansy, białą koszulkę w czerwone paski i granatową marynarkę.
- Idziemy? – zapytał.
- Jasne – odparłam. Wzięłam go pod rękę i ruszyliśmy.


                                                  * W tym samym czasie - oczami Magdy *

     - Oddaj mi tą kołdrę! – śmiałam się, próbując wyrwać kołdrę Niall’owi.
- Nie – upierał się. – Chyba, że.. – zamilkł na chwilę – dostanę buziaka.
- Nie dam Ci – wytknęłam język.
- To nie odzyskasz kołdry.
- Niall! – krzyknęłam, załamując ręce.
- Słucham? – zapytał, unosząc prawą brew.
- Proszę, oddaj – zrobiłam słodkie oczka do chłopaka, co całkowicie na niego podziałało. Już miał mi oddawać kołdrę, gdy do pokoju ktoś zapukał, po czym wszedł. To Harry.
- Uhg, przepraszam, że przeszkadzam – mruknął, uprzednio rozglądając się dookoła.
Mimowolnie się do niego uśmiechnęłam.
- Spoko.
- Co się stało? – zapytał Niall, patrząc na przyjaciela.
- W sumie to nie. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że wracamy do domu. Idziesz z nami?
Niall spojrzał na mnie niepewny co ma odpowiedzieć.
- Zostań – powiedziałam półgłosem, na co irlandczyk się rozpromienił.
- Nie. Wrócę później.
- Okej, jak chcesz. To cześć – spojrzał na mnie, a gdy ja zrobiłam to samo uciekł wzrokiem.
- On sobie chyba pomyślał, że my.. – zacięłam się – no wiesz. Twoja bluza jest na podłodze,  ja jestem w piżamie, oboje mamy potargane włosy, no i jeszcze ta kołdra! – wybuchłam głośnym śmiechem.
- No to pięknie – śmiał się.
Położyłam się na łóżku, zabrałam mu w końcu kołdrę i się nią przykryłam.
- Szkoda, że nie masz przy sobie gitary – westchnęłam po pewnym czasie.
- Chciałabyś żebym Ci zagrał?
- Mhm – uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Mogę po nią pójść.
- Naprawdę? – spytałam.
- Jasne! Zaraz będę – rzucił wybiegając z pokoju.
Zostawił swoją bluzę. Założyłam ją, mam nadzieje, że nie będzie miał nic przeciwko. Zwłaszcza, że w samej piżamie nie było mi do końca komfortowo. Poprawiłam poduszki oraz kołdrę i udałam się do łazienki. Zanim wróci zdążę umyć zęby.  To też zrobiłam. Uczesałam jeszcze włosy w warkocza na boku i wróciłam na łóżko. Niedługo później zjawił się Niall z gitarą. Uśmiechnął się gdy tylko mnie zobaczył.
- Pasuje Ci – skomentował.
Uniosłam brwi zastanawiając się o czym on mówi, póki nie dodał:
- W mojej bluzie.
- Aa – zaśmiałam się – przepraszam, już ją zdejmuję – wyszeptałam.
- Nie musisz – powiedział zdecydowanie. – Boli Cię jeszcze głowa?
- Tylko trochę – odparłam. – Chyba stałeś się moim lekarstwem – roześmiałam się.
- Miło mi to słyszeć – uśmiechnął się szeroko.
- Zagraj coś – zasugerowałam, chcąc uniknąć niekomfortowej sytuacji.
Usiadłam obok niego.
- Ale zaśpiewaj ze mną – poprosił.
Spojrzałam na niego złowrogo.
- Nie. Nie umiem śpiewać.
- Ile razy mam Ci powtarzać, że umiesz?
- To i tak nic nie da – wzruszyłam ramionami.
- Mów do słupa, a słup.. – urwał.
- Wypraszam sobie! – szturchnęłam go w ramie, wybuchając śmiechem.
- Co chcesz żebym Ci zagrał? – zapytał.
- A znasz „Here Without You” 3 Doors Down*?
- No pewnie!
- W takim razie zaśpiewaj – spojrzałam na irlandczyka.
Niall uśmiechnął się do mnie uroczo, ułożył gitarę na kolanach, przy okazji muskając dłonią moją dłoń, która leżała na łóżku obok jego kolana. Mam nadzieje, że to było przypadkowo.
- A hundred days have made me older since the last time that I saw your pretty face. A thousand lies have made me colder and I don't think I can look at this the same. But all the miles that separate.
Disappear now when I'm dreaming of your face.. – wbiłam wzrok w gitarę, powoli odpływając.
- I'm here without you baby, but you're still on my lonely mind. I think about you baby and I dream about you all the time. I'm here without you baby, but you're still with me in my dreams and tonight it's only you and me.. – śpiewał Niall, przygrywając sobie gitarą. 
Wsłuchiwałam się w tekst piosenki oraz głos Nialler’a, zapominając o bożym świecie. Moje myśli mimowolnie wróciły do zdarzenia z 18 kwietnia. Po raz kolejny ujrzałam martwe ciało Maćka. Tak bardzo chciałabym.. Wtedy przypomniałam sobie zdjęcie z „księżniczką”. Skrzywiłam się. Nie mogę więcej płakać przez kogoś, kto mnie zdradził, oszukiwał. Koniec z tym.
Spojrzałam na Niall’a, był skupiony na grze i śpiewaniu piosenki. Uśmiechnęłam się do niego, po czym pocałowałam w policzek. Chłopak uśmiechnął się, ale nie przerywał gry.
- I'm here without you baby, but you're still with me in my dreams and tonight it's only you and me – zakończyłam razem z nim, po czym się uśmiechnęłam a on odwzajemnił.
- Nie jesteś przypadkiem głodny? – zapytałam, pewna odpowiedzi.
- Przypadkiem jestem – odparł jakby szczęśliwy.
Roześmiałam się wstając z łóżka.
- Zaraz wrócę – rzuciłam i wyszłam.
Zbiegłam na dół do kuchni, w której o dziwo nikogo nie było. Wzięłam paczkę ciastek, jakąś sałatkę, sok, truskawki, dwie szklanki, widelce oraz czekoladę i wróciłam na górę. Z pokoju Szymka dochodziły śmiechy, więc domyśliłam się, że Aga i Wiki się z nim bawią. Ba, Wiki przecież obiecała to mamie. Weszłam do pokoju. Niall siedział przy biurku i przyglądał się zdjęciu w ramce. Nie trudno zgadnąć czyje było tam zdjęcie – Maćka.
- To Twój chłopak? – spytał.
Położyłam wszystko na stoliku w rogu pokoju, po czym podeszłam do niego. Wzięłam ramkę do ręki, przejechałam dłonią po szybce.
- Były chłopak – odparłam.
Wyjęłam zdjęcie z ramki, rwąc je na kawałki oraz wrzucając do kosza. Odstawiłam pustą ramkę na zdjęcie na biurko. Złapałam chłopaka za rękę, zaprowadzając do stolika.
- Może zróbmy piknik, co? – wypalił.
- Ale gdzie?
- Na balkonie! – krzyknął.
Zaśmiałam się, ale przytaknęłam.
Wzięliśmy więc koc, jedzenie, sztućce oraz dwie poduszki na balkon. Rozłożyliśmy koc oraz jedzenie i się położyliśmy.  A raczej ja, bo Niall od razu zaczął szamać.
- Zjesz wszystko! – zganiłam go w końcu.
- Jestem głodny.
- Zawsze jesteś – zaśmiałam się.



                                                     * W tym samym czasie – oczami Agi *

     Louis zabrał mnie do kina. Poszliśmy na Smerfy. Nie było źle, nieźle się pośmiałam. Zwłaszcza jak Lou wysypał na jakiegoś mężczyznę cały jego popcorn, a ten zaczął go ganiać po sali kinowej. Ale sądziłam, że będzie trochę bardziej oryginalny.
- Stało się coś? – zapytał, kiedy szliśmy ulicą.
- Nie, nic – odparłam, uśmiechając się. – Gdzie my właściwie idziemy?
- Przed siebie – wyszczerzył się.
- Kłamiesz. Gdzieś mnie prowadzisz, tak?
Milczał.
- Louis! – szturchnęłam go w ramię.
Nadal milczał.
- Powiedź gdzie idziemy – prosiłam.
Spojrzał na mnie, puszczając zalotnie oczko.
- W takim razie ja nie idę – stanęłam.
Już myślałam, że się złamie, ale nie! Wziął mnie na ręce i szedł dalej, milcząc. Postawił mnie dopiero gdy byliśmy nad jakimś jeziorem. Co ja mówię. Pięknym jeziorem! Księżyc odbijał się w jego tafli. A gwiazdy ślicznie migotały. Louis wskazał wtedy na nakryty do kolacji stolik oraz kelnera stojącego obok. Spojrzałam na niego unosząc brew. Złapał mnie za rękę, zaprowadzając do stolika. Usiedliśmy do niego a Louis szepnął do kelnera: „Tak jak się umawialiśmy”. Niedługo potem zajadaliśmy się przepysznym kurczakiem!
     Brunet wstał od stołu, podszedł do mnie, po czym wziął za rękę i zaprowadził nad jezioro. Usiadł przy brzegu, ręką wskazując abym usiadła obok. Tak więc zrobiłam. Wtedy objął mnie ramieniem. Zadrżałam.
- Zimno Ci? – spytał.
- Niee – odpowiedziałam. – Znaczy tak troszeczkę.
Louis zdjął swoją marynarkę, zarzucając mi na ramionach i mocniej przytulając. Położyłam głowę na jego ramieniu. Całkowicie zmieniam o nim zdanie. Jest oryginalny i to jak!
     Siedzieliśmy tak do siebie przytuleni z dobre pół godziny.
- Chyba trzeba się zbierać – mruknęłam smutno.
Wstaliśmy z ziemi.
- Załóż porządnie tą marynarkę – stwierdził. – Nie chcę żebyś była chora!
- Bo co? – spytałam.
- Bo.. no, o Kevin! – krzyknął.
- Co? – zapytałam, rozglądając się za jakimś Kevinem.
- To – mruknął, ujmując moją twarz w dłoniach. Nim się zorientowałam o co mu chodzi pocałował mnie prosto w usta. Najpierw delikatnie, łagodnie, a kiedy go odwzajemniłam nasz pocałunek przerodził się w namiętny. Całowaliśmy się z uczuciem, pożądaniem. Poczułam jak serce mocno mi wali, a motylki w brzuchu szaleją. Zrobiło mi się strasznie gorąco. W końcu się od siebie odkleiliśmy. Oboje szeroko uśmiechnięci, spojrzeliśmy sobie w oczy. Czułam, że policzki mi płoną.
- Niezły jesteś – westchnęłam, próbując rozluźnić sytuację.
- Fantastyczny!
- Może kiedyś – zaśmiałam się. – Chodźmy już.
Po kolejnym upomnieniu założyłam „porządnie” marynarkę. Wzięłam Lou pod ramię i wróciliśmy. Jak przystało na dżentelmena, Tomlinson odprowadził mnie pod drzwi.
- Masz jutro czas? – zapytał, obejmując mnie w pasie.
- Jutro? Jestem już umówiona na randkę z seksownym Louis’em Tomlinson’em, a co? – uśmiechnęłam się szeroko, na co chłopak spojrzał mi w oczy.
- To ja rozumiem! – ucieszył się. – Wpadnę o 18.
Pocałowałam go delikatnie w usta i weszłam do środka. Uparłam się o drzwi, przypominając sobie smak jego ust. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.



                                                                         * Oczami Magdy *

     - Chyba już powinienem iść – mruknął blondyn.
- Szkoda – odparłam, leżąc obok niego.
- Wiem.
- Zostań jeszcze chwile – prosiłam.
- Jest już po 23 – zaśmiał się.
- No to co? – zawtórowałam mu, wstając. – Tylko pomóż mi to posprzątać!
- Pewnie.
Niall sprzątał puste opakowania po ciastach, czekoladzie i soku, oraz składał koc, natomiast ja zaniosłam do zmywarki brudne naczynia.
- To ja idę – poinformował mnie.
- Okej – przytuliłam go.
- Było naprawdę.. – przerwałam mu.
- Fantastycznie – uśmiechnęłam się ciepło.
- Dokładnie.
Pocałowałam go jeszcze w policzek i wyszedł.
      Weszłam do swojego pokoju, następnie do łazienki. Nalałam pełną wannę wody, wlewając olejek do kąpieli i wzięłam długa kąpiel. Umyłam włosy oraz zęby, po czym przebrałam się w świeżą piżamę. Bluzę Niall’a położyłam na krześle obok. Przed pójściem spać ją powąchałam. Pachniała nim. Muszę przyznać, że cieszę się, że poznałam Niall’a Horan’a. Jest cudowny. 




* pozdrawiam Paulinę. uwielbiam cię. <3



_

hej! rozdział jakoś wcześniej. mimo to, nie zaskakuje niczym. niestety. jest nudny, to trzeba przyznać. nie miałam kompletnie pomysłu na niego. poważnie zastanawiam się czy nie zawiesić na jakiś czas bloga.

xx

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 10.


     Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. O mało, co mi nie eksplodowała. Z resztą nie tylko to mnie bolało, bowiem wszystkie kości i mięśnie, nie wspominając jak sucho miałam w gardle. Leżałam wpatrując się tępo w sufit. Trzymałam się ze głowę próbując odtworzyć wczorajsze zdarzenia. Nadaremnie. Przeczucie jednak mówiło mi, że nie bawiłam się grzecznie. Rozejrzałam się dookoła zdając sobie sprawę z tego, że jestem w swoim pokoju. Czyżby mnie ktoś przyniósł, a może sama przyszłam? Zwlekłam się niechętnie z łóżka, od razu kierując się do kuchni. Musiałam się czegoś napić. W kuchni zastałam ciocię z Szymkiem. Mały, gdy tylko mnie zobaczył wyciągnął ręce, abym go uściskała a ciocia mruknęła:
- Dzień dobry – uśmiechając się.
Przytuliłam mojego ciotecznego braciszka i odparłam:
- Cześć.
- Chyba dobrze się bawiliście, co? – zagaiła ciocia. – Bo jesteś jakaś niewyraźna – zaśmiała się, karmiąc Szymona od czasu do czasu jedząc swoje śniadanie.
- Można tak powiedzieć – uśmiechnęłam się blado, po czym sięgnęłam po wodę do lodówki. Najszybciej jak się dało odkręciłam zakrętkę i zapominając o savoir vivrze zaczęłam pić, naturalnie z gwinta. Wypiłam ponad pół butelki zanim się skapnęłam, co robię. Mama nie pozwalała pić z butelki, uważała, że to brak kultury. Natomiast ciocia nawet nie zwróciła na to uwagi. Wzięłam, więc kolejny duży łyk, wtem weszła Wiki.
- Wi! Psytul, Symcia! – zapiał chłopczyk.
Brunetka wyglądała zdecydowanie lepiej ode mnie. Wcale nie było po niej widać, że była na imprezie. I pewnie nawet nie miała kaca, bo nie rzuciła się na butelkę wody tak jak ja. Była nawet ubrana, a ja chodziłam w piżamie.
- Hej – uśmiechnęła się, zakrywając dłonią ziewnięcie – Jak się czujesz? – zapytała.
- Ujdzie - rzuciłam.
Wiktoria zaczęła przygotowywać sobie śniadanie. Usiadłam na krześle obok cioci, wbijając wzrok w okno. Co ja takiego wczoraj mogłam robić? To jest niemożliwe żebym wypiła aż tak dużo! No nic, niedługo się wszystkiego dowiem. Mam jedynie nadzieje, że nie robiłam z siebie miss mokrego podkoszulka, ani nie tańczyłam na rurze czy też stole. Biorąc kolejny łyk, ciocia wstała od stołu ucałowała Szymka w głowę i powiedziała do Wiki:
- Pracuję dziś do 20. Zajmij się małym, bo pani Helenka nie może dzisiaj przyjść – wychodząc z kuchni.
- Pewnie – szepnęła. – Zjadłeś już? – zapytała brata.
Kiedy kiwnął przecząco głową, wróciła do robienia ogromnej ilości jajecznicy, która niedługo później znajdowała się na talerzu.
- Też chcesz? – spytała, uśmiechając się.
- Troszeczkę  – odparłam.
Wiki nałożyła mi na talerz średnią porcję. Chwyciłam widelec, życzyłam smacznego i zaczęłyśmy jeść.
- Moja głowa – westchnęłam w pewnym momencie, opierając się na ręce.
- No, nieźle dałaś czadu – podsumowała, nie przerywając jedzenia. – Ale byłaś fantastyczna. – uśmiechnęła się. - Jak zjadłeś to możesz iść się pobawić do pokoju – zwróciła się do Szymka, zsadzając go z krzesełka. Chłopczyk kiwnął głową i ruszył.
- To, co się wczoraj takiego działo? – spytałam – Co ja robiłam?
- Ojej – zaśmiała się krótko – Nic nie pamiętasz?
- Tylko początek. Jak weszłyśmy, zaczęłyśmy się bawić, pić. Pamiętam nawet jak się założyłam z Harry’m – zamyśliłam się, przypominając sobie wszystkie zapamiętane zdarzenia. – W sumie to wszystko do momentu ogłoszenia przez Liam’a, że będą śpiewać.
- Założyłaś się z Harry’m? O co? – zainteresowała się.
- O to, kto szybciej wypije – wywróciłam oczami.
Jak mogłam się zakładać o takie rzeczy? Przecież ja alkohol piję bardzo rzadko, bo mam słabą głowę. Chociaż wczoraj wypiłam dość sporo, zanim urwał mi się film.
Dziewczyna słysząc to ponownie się zaśmiała.
- Że już nie mieliście, o co, naprawdę.
- Głupota, wiem – szepnęłam. – To jak, co się dalej działo?
- Ja nie bardzo wiem, bo cały czas spędziłam z – zarumieniła się lekko – Liam’em. Pamiętam jedynie Twój występ z chłopakami, na którym cudownie śpiewałaś i..
- Słucham?! – krzyknęłam, krzywiąc się. – Śpiewa, co?
- Śpiewałaś. Bardzo ładnie, z resztą.
- Chyba sobie żartujesz! – schowałam twarz w dłoniach.
O mój boże.. no to pięknie. Brawo, Magda za zrobienie z siebie kretynki, skrytykowałam się. Teraz wszyscy wiedzą jaka jestem beznadziejna. Jak mogłam wyjść i z nimi zaśpiewać? Nie umiem śpiewać!
- Ale co Ty chcesz? – Wiki spojrzała na mnie dziwnie. – Wszystkim się podobało!
- A o co chodzi? – zapytała na wpół przytoma Gusia, która weszła do kuchni.
- O to, że Magda ślicznie wczoraj śpiewała, prawda? – wytłumaczyła jej Wiki.
- No ba! Byłaś cudowna. Nawet chłopakom się podobało. Już dawno Ci mówiłam, że masz śliczny głos – usiadła obok mnie.
- Mhm – mruknęłam, biorąc kolejny łyk wody. – Skończmy ten temat.
- Jak chcesz, ale to święta prawda – powiedziała Aga. – Co jecie? – zapytała po chwili.
- Jajecznicę – odpowiedziała Wiktoria. – Chcesz?
-Chętnie.
Wiki nałożyła Adze na talerz ostatnią, trochę zimną porcję jajecznicy, tym samym wkładając swój talerz do zlewu.
- Idę zobaczyć co robi Szymon – i wyszła.
Gusia ze smakiem zajadała się jajecznicą. Natomiast ja dłubałam widelcem w swoim talerzu i zastanawiałam się co jeszcze mogłam zrobić, prócz tego czego najbardziej nie chciałam. Dobrze wiem, że byłam wczoraj beznadziejna. Dziewczyny chcą mnie podnieść na duchu i dlatego mówią miłe słowa. Nadaremnie, bo ja i tak znam prawdę.
- Juhu! Ziemia do Magdy! – Aga machała mi ręką przed oczami, próbując sprowadzić mnie do rzeczywistości.
- Co? – zapytałam rozkojarzona.
- Dobrze się czujesz?
- Głowa mnie boli, więc nie – mruknęłam. – No, i mam kaca. Aha, gdyby tego było mało to jeszcze nie mam pojęcia co robiłam po tym jak urwał mi się film! – ponownie schowałam twarz w dłoniach, opierając się łokciami o stół. – Zaraz mi łeb pęknie.
- Biedna – zaśmiała się. – Naprawdę nic nie pamiętasz? Żałuj!
- To znaczy? – spojrzałam na nią poprzez palce.
- Zachowywałaś się jak kiedyś, znaczy.. przed śmiercią Maćka. Śmiałaś się, cieszyłaś. Podobało mi się to. No może poza tym tańczeniem na stole i laniem na siebie wody, bo..
- Co takiego? – krzyknęłam, od razu tego żałując, bo głowa jeszcze bardziej zaczęła mnie boleć.
- Krzyczałaś „Maciek jest do dupy”, oblewałaś się wodą, tańczyłaś. Aż musiałam prosić Louis’a żeby Cię zdjął, bo się mnie nie słuchałaś.
Gdy Gusia mi to opowiadała miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Było mi po prostu wstyd! Jak mogłam się tak zachować.. Alkohol nie zostanie moim przyjacielem. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie czuję się wcale źle z tym jak nazwałam Maćka. A chyba powinnam, no nie? Fakt, zranił mnie i zachował się jak dupek, ale to nie zobowiązuje mnie do wyzywania go, tym bardziej w taki sposób! No trudno. Przynajmniej teraz każdy wie, że jestem idiotką!
- ..a jak wylałaś na tą całą Olivię sok i ta zaczęła się na Ciebie wydzierać to myślałam, że padnę! – roześmiała się na tamto wspomnienie.
- Wylałam na nią sok? – spytałam głupio.
Kiwnęła twierdząco głową, nadal się śmiejąc.
- Coś jeszcze inteligentnego robiłam?
- O ile mi wiadomo to nie. Bo jak ją oblałaś poszłaś dalej i zaliczyłaś niezłą matę. Już myślałam, że Ci się coś stało, ale nie. Ty sobie leżałaś na podłodze i się śmiałaś – uśmiechnęła się ciepło – chłopaki wzięli Cię na kanapę i zasnęłaś, a Niall Cię pilnował chyba przez całą imprezę. Słodkie, prawda? – odgarnęła niesforny kosmyk za ucho.
- Bardzo – mruknęłam niezadowolona. – Cudowne uczucie zrobić z siebie pośmiewisko.
- Oj przestań! Połowa z tych ludzi, którzy byli nie będzie o tym pamiętać – pocieszała mnie.
- Ale druga połowa będzie – prychnęłam.
- Bardzo boli Cię ta głowa? – spytała, ewidentnie zmieniając temat.
- W cholerę. Tak dużo wypiłam?
- Nie wiem. Zapytaj się Harry’ego, z nim spędziłaś większość wieczoru, no i z Niall’em.
- Jeszcze lepiej – westchnęłam. – Niall przez resztę wieczoru mnie pilnował, tak? Czyli zmarnowałam mu imprezę, pięknie.
- On na pewno tak nie uważa. Gdyby nie chciał toby Cię nie pilnował. Chyba Cię lubi – puściła mi oczko.
Wywróciłam oczami.
W tym samym czasie do kuchni weszła Wiki.
- I jak tam? – spytała od razu Gusia, odkładając nasze talerze do zlewu.
- W porządku. Położył się jeszcze spać, więc mam godzinę spokoju – uśmiechnęła się lekko siadając obok mnie. – Nie zmywaj – powiedziała do Gusi, wyprzedzając jej pytanie. – Później włoży się do zmywarki – oparła się na łokciu. – Nie wyspałam się.
- Która jest w ogóle godzina? – Aga spojrzała na zegarek. – Po 12!
- Wcześnie.
Milcząc wstałam od stołu, wychodząc z kuchni. W progu drzwi, Wiki zapytała:
- Gdzie idziesz?
- Na górę. Nie czuje się za dobrze.
Kiwnęła głową, więc chwyciłam jeszcze butelkę z wodą i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szeroko okno, a świeże powietrze uderzyło mnie przyjemnym chłodem. Przymknęłam na chwilę oczy.
Niedługo później wpakowywałam się pod kołdrę. Wzięłam jeszcze ze sobą laptopa. Ułożyłam go wygodnie na kolanach i włączyłam. Oczywiście, pierwsze co zobaczyłam to tapeta pulpitu. Na tapecie miałam zdjęcie – swoje i Maćka, jak idziemy ulicą za rękę wpatrzeni tylko w siebie. Taak, kiedyś uwielbiałam to zdjęcie. Zawsze gdy na nie patrzyłam miałam ciarki. Teraz już ich nie ma. Czy przestałam go kochać? Nie mam pojęcia. Oszukał mnie, ale nie potrafię go znienawidzić. Nie potrafiłabym mu też po raz drugi zaufać. Sama nie wiem co czuję. Sama się oszukuję. Z zamyśleń wyrwał mnie komunikat GG. Muszę zmienić tapetę, pomyślałam.  Weszłam więc do zdjęć i wybrałam fotkę, na której byłam razem z Gusią jako maluszki. W sumie to nie znowu takie maleństwa, bo Gusia miała z pięć lat, a ja trzy. Przytulałyśmy się do swoich ulubionych misiów i szeroko uśmiechałyśmy do taty, który robił zdjęcie. Włączyłam twittera. Całe wieki tu nie wchodziłam! Szczerze powiedziawszy to nie pamiętam dlaczego go założyłam. Zaraz, ach. Kiedyś z Gusią miałyśmy fazę na punkcie US5 i namiętnie do nich pisałyśmy z nadzieją, że odpiszą. Okropnie podobał mi się Richie, Gusi natomiast Chris. Ale to już przeszłość. Zespół się rozpadł, niestety. Chociaż ja i tak uwielbiam ich muzykę. Przejrzałam stare wpisy.  Mimowolnie zaczęłam się śmiać. Niektóre były tak żałosne, że po prostu nie wytrzymałam. Napiłam się wody i przeglądałam dalej. Following bez zmian, followers..
- O! – powiedziałam.
Harry Styles śledzi mnie na twitterze. Jestem jedną z tych 200 osób, które obserwuje*. Tylko jak on mnie znalazł? Zaraz, śledzi też Gusię, Wiki i Katie. Pewnie dodał i mnie żeby mi nie było przykro. Urooocze, naprawdę.  Follownęłam Katie, Wiki dodałam wpis: „Wolverhampton. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Kocham Polskę.” i wylogowałam się. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc weszłam na portale plotkarskie. „ Selena Gomez paraduje bez stanika”, „Ke$ha troszczy się o małe foki”, „Lily Collins w rozczochranych włosach”, „Bella Thorne na zdjęciach ze słodkim pieskiem”, ciekawe, bardzo ciekawe.** Wyłączyłam to szybciej niż włączyłam. „Przemek jest dostępny”, wyświetlił się komunikat z gadu-gadu. Napisałam do niego.
- Hej.
- Oo, kto to się odezwał! – odpisał. Wyczułam w tym jakąś ironię. – Cześć.
- Nie miałam czasu, a poza tym nie wchodzę na gadu.
- Spoko, co tam?
- Nuda, a u Ciebie?
- W porzo – napisał, i zamilkł na chwilę. – Brakuje Cię tu.
- Niby komu mnie brak? – zapytałam, po czym napiłam się wody.
- Mnie.
Tym razem to ja zamilkłam. Nie wiedziałam co odpisać. Pewnie przez ten pocałunek coś sobie wyobraził, ale ja go pocałowałam, bo.. Z resztą to już nie istotne.
- Miło mi to słyszeć. ;)
- Kiedy wracasz?
- Nie wiem. Pewnie pod koniec wakacji. Czemu pytasz?
- Bo już nie mogę się doczekać żeby Cię zobaczyć.
- Haha, to sobie trochę poczekasz.
- Wiem, może dam radę. Najwyżej przyjedziesz na pogrzeb. xD
- Muszę iść, pa.
I wyłączyłam gadu, nawet nie czekając na jego odpowiedź.
Odłożyłam laptopa na podłogę. Włożyłam do uszu słuchawki, zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy i wsłuchiwałam się w teksty piosenek.


*Oczami Agi *

     Siedziałam z Wiki w salonie i oglądałyśmy telewizję. W pewnym momencie zapytałam:
- Jaki jest Louis?
Wiki spojrzała na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Czemu pytasz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Z ciekawości – wytknęłam jej język.
- Ekhm, okej – zaśmiała się. – Louis? O boże, fantastyczny! Poznałaś go już trochę, więc wiesz, że jest nieźle pokręcony, ale też oddany przyjaciołom. Zrobiłby dla nich wszystko. Nie da się go opisać, sama najlepiej sprawdzisz – puściła mi oczko, na co tym razem ja się zaśmiałam. – Ręczę za niego głową.
- Niech będzie – roześmiałam się. – A co jest tak naprawdę między Tobą a Liam’em?
Wiki zarumieniła się po same czubki uszu. Wiedziałam, że coś jest za rzeczy!
- Hej! Jakie rumieńce – brunetka szturchnęła mnie lekko w ramie co mnie jeszcze bardziej rozbawiło.  – Nie wstydź się, opowiadaj – posłałam jej przyjaźny uśmiech.
- Y. Wczoraj, jak odprowadzali nas do domu, Liam zapytał się czy zostanę jego dziewczyną – uśmiechnęła się. - Zgodziłam się, z resztą nie mogłoby być inaczej. Nie wiem tylko czy mówił to na poważnie czy był pijany, więc nie wiem na czym stoję – posmutniała.
- No to nie fajnie – mruknęłam. – Wszystko się okaże jak się z nim spotkasz.
- Wiem. Pójdziemy może później, co? Albo nie.
- Co jest?
- Dzisiaj siedzę z Szymkiem.
- Spoko, ja się nim zajmę – odparłam.
- Nie o to chodzi. Po prostu ostatnio bardzo mało czasu z nim spędzam. Jak poszłam do niego na górę poprosił żebym nigdzie nie wychodziła i z nim została. Kocham tego małego urwisa i nie chcę go zawieść.
- To słodkie – zaśmiałam się krótko, uśmiechając się pogodnie. – To niech on przyjdzie.
Usłyszałam odgłos gołych stópek biegnących po podłodze. To Szymuś. Wpadł do salonu jak szalony ciągnąc za sobą niebieski kocyk z Kubusiem Puchatkiem. Wepchał się między mną a Wiki, po czym przykrył całą trójkę kocykiem.
- Masz rację – powiedziała, biorąc do ręki telefon. Kiedy Wiki pisała mu esemesa ja poszłam do kuchni, bo zgłodniałam. Wzięłam marchewkę. Obrałam ją i wróciłam do salonu. Usiadłam na tym samym miejscu, a Wiki właśnie odczytywała wiadomość od Liam’a.
- Zaraz przyjdzie – odparła.
- Bardzo dobrze – skomentowałam. – Chcesz bajkę? – zawróciłam się do blondynka.
- Taaak! – pisnął.
Przełączyłam kanał na bajki i zaczęliśmy oglądać. Wtem rozdzwonił się mój telefon.
- Mama. Muszę odebrać – rzuciłam do Wiktorii, wychodząc z marchewką do swojego pokoju. Odebrałam po paru sygnałach.
- Halo? – spytałam.
- Cześć córeczko – usłyszałam swoją rodzicielkę.
- Cześć mamo. Co tam?
- W porządku. Martwiłam się o Was. Nic się nie odzywacie, już myślałam, że o mnie zapomniałyście – zaśmiała się.
- Coś Ty, mamuś! Po prostu jakoś nie było czasu – tłumaczyłam się.
- Czyli Wam się podoba? – dopytywała się.
- Jeszcze jak! Wiki jest świetna i ma cudownych przyjaciół.
- Bardzo się cieszę. A jak tam Magda? Tak samo zadowolona jak Ty?
- Magda? – westchnęłam. – Można tak powiedzieć. Wszystko jest na dobrej drodze.
- To dobrze – powiedziała. Usłyszałam w jej głosie lekką ulgę.
- Opowiadaj jak u Ciebie, co? Z tatą już okej?
- Nie do końca. Ale widzę, że się powoli zmienia. Mam nadzieje, że do końca wakacji starczy mu czasu – zaśmiałyśmy się.
- Masz tam gdzieś Magdę obok? – spytała po chwili.
- Jest w swoim pokoju. Chcesz ją?
- Jeśli byś mogła, to tak.
- Okej, już idę – powiedziałam, po czym z telefonem przy uchu poszłam do pokoju siostry.  Zapukałam. Zero reakcji. Ponownie zapukałam. Nic.
- Madzia? – szepnęłam, uchylając drzwi i wsadzając głowę do środka. Po dziewczynie ani śladu, dostrzegłam za to górkę przykrytą kołdrą. Założę się, że to Magda. W dodatku śpiąca.
- Mamuś?
- Tak?
- Wiesz co, Magda śpi. Głowa ją bolała, więc poszła się położyć i zasnęła.
- Dobrze, rozumiem. Pozdrów ją i przekaż całusy.
- Okej.
- To ja kończę. Do usłyszenia i baw się dobrze. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Pa – rozłączyła się. 
Chciałam wsadzić telefon do kieszeni, ale zapomniałam, że jestem w piżamie. Poszłam więc do pokoju się przebrać. Wybrałam prosty zestaw. Granatowe rurki, jasno zieloną koszulkę z nadrukiem Big Ben'a, czarny sweterek, bransoletkę – prezent od Magdy i kolczyki serduszka. Włosy rozczesałam i związałam w warkocza, a makijażu nie nakładałam., umalowałam jedynie usta pomadką. Zeszłam na dół, zajadając się marchewką.  Już przy schodach usłyszałam krzyki. Gdy doszłam do salonu zobaczyłam, że na jednej z kanap zrobiła się prawdziwa wieża. Harry leżał na Lou, Lou na Zayn’ie, Zayn na Niall’u, a Niall na Liam’ie. Wyglądało to przezabawnie! Obok nich, na drugiej kanapie siedział Szymuś, obok niego Wiki i Katie zwijające się ze śmiechu. Dołączyłam do nich.
- Hej – przywitała mnie Katie. Pocałowałam ją w policzek.
- Jak tam? – zagaiłam.
- Bez problemów, o ile to możliwe z nimi – roześmiała się. – Ale nie mam kaca, jeśli o to Ci chodzi. Miałam, ale Liam zrobił mi rosołek i dał jakąś tabletkę. Wszystkim dał, bo jako jedyny był ogarnięty. Albo wczoraj nie pił albo zdążył się wykurować  - zaśmiała się.
- Pewnie nic nie pił – uśmiechnęłam się.
- O czym tak gadacie? – zapytał Harry, siadając obok Wiki. – Chętnie się dołączę.
- O niczym ciekawym – Wiki wytknęła mu język, na co chłopak dźgnął ją w bok. Zaczęli się łaskotać.
Katie szukała czegoś w torebce, Szymon oglądał bajki, a ja kończyłam marchewkę. Spojrzałam na Lou. On na mnie. Jego oczy dziwnie błysnęły, ale spodobało mi się to. Uśmiechnęłam się do niego. Chłopak wstał z Zayn’a i do mnie podszedł.
- Babe! – westchnął, przytulając mnie. Pocałowałam go w policzek, na co uśmiechnął się jeszcze bardziej. – Umów się ze mną!
- C-co?! – zapytałam zduszonym głosem.
- Umów się ze mną – powtórzył, ukazując szereg białych zębów.
- Al-l.. – zacięłam się. Spojrzałam mu w oczy, długo nie trwało żeby na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Z miłą chęcią.
- Dziś o 21? – pogładził mój policzek.
- Mi pasuje – odparłam.
Louis uśmiechnął się szeroko i wrócił do Zayn’a. Skoczył na niego z taką siłą, że wszyscy spadli na podłogę. We trzy zaczęłyśmy tak przeraźliwie krzyczeć , że nawet Szymuś dołączył. Chłopaki turlali się po podłodze. Wzięli do siebie Szymka i zaczęli z nim wygłupiać. Harry tak łaskotał Wiki, że mało się nie popłakała. Liam widząc to podszedł do nich i powiedział:
- Zostaw moją dziewczynę! – szturchając Hazzę w ramię.
Spojrzałam na Wiki, uśmiechała się od ucha do ucha. A jej rozmarzony wzrok mówił sam za siebie.  Wtem Louis pociągnął Harry’ego za nogę, przyciągając do siebie.
- Móóóóój Harry! – przytulił go mocno.
Podszedł do mnie Niall. Uśmiechnął się nieśmiało i zapytał:
- Gdzie Magda?
- Śpi na górze.
- Och – posmutniał.
- Możesz do niej iść. Chyba już wstała – uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
Blondyn odwzajemnił uśmiech.
- Brązowe drzwi. Trzecie od prawej – poinformowałam go, i zniknął mi z oczu.


* Oczami Magdy *

     Słuchałam muzyki niezmiennie od kilku godzin. Doskonale wiedziałam, że Gusia była w moim pokoju. Nie miałam jedynie pojęcia po co. No nic, i tak nie mam ochoty na rozmowy. Już chyba nigdy nie wyjdę z tego pokoju. Zrobiłam z siebie debilkę, upokorzyłam się przed wieloma ludźmi. A w dodatku śpiewałam! To było najgorsze, chociaż tańczyłam na stole, lałam się wodą i oblałam „księżniczkę” sokiem. Dlaczego nikt mnie nie powstrzymał? Co mnie w ogóle napadło na śpiewanie? Przecież Maćkowi się nie podobało. Nie lubił mojego głosu. Mówił, że talentu nie mam, a skoro tak mówił to musiała być to prawda! Wyłączyłam MP4. W tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi – milczałam. Nieważnie kto to jest, niech sobie idzie. Ponownie ktoś zapukał, nadal milczałam. Ten „ktoś” wszedł. Podszedł do łóżka i słodkim głosem zapytał:
- Śpisz? Szkoda.
Westchnęłam. To Niall. Mały, słodki irlandzki chłopczyk. Skoro tu przyszedł to chyba nie uważa mnie za kretynkę, no nie? A może przyszedł właśnie powiedzieć, że nią jestem i, że nie powinnam się więcej do niego zbliżać?
- Jestem idiotką – mruknęłam, wciąż przykryta kołdrą.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo wczoraj z siebie nią zrobiłam.
- Nie prawda – odparł.
- Prawda. Zbłaźniłam się przed dużą ilością osób.
- Niby dlaczego? – spytał.
Odkryłam się, spojrzałam na niego. Dlaczego on nic nie rozumie? Dlaczego nie może zrozumieć, że to co wczoraj zrobiłam wskazuje, że jestem idiotką? Faceci niczego nie rozumieją.
Westchnęłam.
- Płakałaś? – zapytał, przyglądając mi się.
- Nie.
- To co się dzieje? – złapał mnie za rękę.
- Nie rozumiesz? Wczoraj śpiewałam, tańczyłam na stole, lałam się wodą i oblałam sokiem Olivię. Jestem debi.. – przerwał mi.
- Po pierwsze, ślicznie śpiewałaś. Po drugie ten taniec był całkiem zabawny. Zwłaszcza jak wyzywałaś Maćka i wszystkich facetów.. – tym razem ja mu przerwałam.
- Wszystkich facetów? – zapytałam zdziwiona.
- Mhm. Krzyczałaś najpierw „Maciek to dupek” czy jakoś tak, a później „Faceci są do dupy” – zaśmiał się. – Naprawdę tak uważasz? A poza tym nie przerywaj mi – uśmiechnął się. – A po trzecie Olivii się należało. Nawet nie wiesz jaka później chodziła zła. Dziś się nawet pokłóciła z Zayn’em, wyzywała nas wszystkich. Mam nadzieje, że z nią zerwie.
Zaśmiałam się, sama nie wiedząc dlaczego.
- Czemu nie mówiłaś, że masz taki piękny głos? – zapytał nagle.
- Nie mam.
- Masz! Wczoraj sam słyszałem. Byłaś cudowna gdy śpiewałaś „Torn”.
Zarumieniłam się delikatnie. Ale i tak nie wierzyłam w to co mówi.
- Jesteś słodki – mruknęłam.
- Wiem – wyszczerzył się.
- Och, skromny jesteś – roześmiałam się.
- Nie, po prostu wczoraj cały czas mi to powtarzałaś. Nie pamiętasz? – spojrzał na mnie. – Jak położyliśmy Cię spać. Pilnowałem Cię. Usnęłaś, ale jedynie na jakąś godzinę. Później chciałaś iść tańczyć, nie pozwoliłem Ci, więc najpierw się ze mną kłóciłaś i mnie wyzywałaś a potem się przytulałaś, całowałaś po policzku i szeptałaś różne takie.. – zarumienił się – słówka do samego końca imprezy, bo potem znowu usnęłaś i musiałem Cię zanieść do domu.
- O boże.. – westchnęłam, łapiąc się za głowę. – Przepraszam!
- Nic się nie stało. To było miłe – spojrzał mi w oczy.
Miałam wrażenie, że jego twarz się przybliża do mojej. O mamo! On chce mnie pocałować!
- A jak tam reszta? – zmieniłam temat, na co Niall się speszył i od razu odsunął.  – Dobrze się czują?
- Chyba tak. Liam zrobił nam rosół i dał tabletki. Dał też dla Ciebie – chłopak wyjął opakowanie 2KC. – Proszę.
Wzięłam niechętnie tabletki. Wyjęłam jedną i połknęłam, popijając wodą. Była okropna.
- Fuj – wzdrygnęłam się.
Niall uśmiechnął się.
- Poczujesz się lepiej.
- Ale nadal będę idiotką.
-Nigdy nią nie byłaś.
- Od wczoraj jestem – rzuciłam.
- Nie prawda – powiedział zdecydowanym głosem. – Chciałbym kiedyś zagrać Ci na gitarze, kiedy będziesz śpiewać albo zaśpiewać razem z Tobą w duecie.
- Ale ja nie umiem śpiewać! Nie mam dobrego głosu, nie mam talentu, zrozum to.
- Masz ogromny talent, Magda. Kto Ci powiedział, że jest odwrotnie?
- No.. Maciek.
- Ten Twój były, tak?
- Tak.
- Nie zna się. Niech tylko go spotkam to..
- On nie żyje – westchnęłam, odwracając wzrok.
- Przepraszam. Ja.. ja..
- Nic się nie stało – powiedziałam. – Przytul mnie.
Niall jak na rozkaz przytulił mnie do siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu, wdychając jego zapach. Nie pachniał żadnymi perfumami, pachniał sobą. Ale trzeba przyznać, że był to bardzo ładny zapach. Czułam się z nim bezpiecznie, tak beztrosko. Wyczuwałam nawet bicie jego serca. Wtuliłam się w niego mocniej.    



* wiem, że Hazza śledzi więcej osób, ale ja piszę o czasach kiedy dopiero zaczynali karierę, a wtedy pewnie było ich znacznie mniej.
**źródło gwiazdunie.pl -> to na nich jest najwięcej głupot.



_
hej! x i jak się podoba? chciałam dodać wcześniej, ale nie dałam rady. i już się tłumaczę. 
1. miałam jakąś blokadę. nie chciało mi się po prostu pisać, bo pomysły oczywiście miałam. na szczęście udało mi się ją przepędzić 3 piosenkami, więc jest dobrze. <3
2. nie miałam czasu. fakt, miałam teraz wolne od szkoły 3 dni, dzięki rekolekcjom, ale i tak rzadko byłam w domu. a jak już byłam to wieczorem i nic mi się nie chciało.
większość rozdziału pisałam dziś w nocy.. zarwałam noc żeby go napisać (jest po 6 rano - nie spałam ani minuty ), bo chcę napisać chociaż połowę następnego. 
rozdział jest jak na razie najdłuższy ze wszystkich. może nudy, ale zajmuje 9 stron w wordzie, więc mam nadzieje, że się spodoba.
chcę dodawać częściej rozdziały, ale nie wiem jak to wyjdzie w praktyce. jeden rozdział zajmuje kilka godzin a co dopiero dwa? zwłaszcza, że teraz jest coraz więcej nauki, bo rok szkoły się po woli kończy. 
tak z innej beczki: oglądałyście Live Czat z One Direction? boski, nie? <3 
follow me on twitter: mycha_xoxo

to tyle. do następnego. x

niedziela, 4 marca 2012

Rozdział 9.


     Weszłyśmy bez pukania i zobaczyłyśmy, że impreza się już rozpoczęła! Na środku salonu gdzie znajdował się tymczasowy parkiet tańczyło kilka osób, w kątach rozmawiali bądź pili a na kanapach jedli. Było w miarę sporo osób, poza naszą 9, dostrzegłam jeszcze z 5 nieznanych mi ludzi.
     Podeszła do nas Katie. Wyglądała ślicznie! Założyła tą nową sukienkę i niebieskie szpilki.
- Wreszcie! - zaśmiała się. - Myślałam, że już nie przyjdziecie. - upiła łyk z kieliszka, który trzymała w dłoni.
- My byśmy nie przyszły? My? - roześmiała się Wiki.
Stałyśmy w kącie i próbowałyśmy wczuć się w atmosferę. Katie poszła do stolika zrobić sobie kolejnego drinka, a do nas podszedł Louis.
- Oho kto to przyszedł! – zawołał do Wiki uradowany.
Dziewczyna zaśmiała się, po czym go przytuliła. Brunet spojrzał na nas i jak każdy facet „zlukał”. Zatrzymał się przy Adze, która ubrana była tak samo jak on! Miała tylko inną bluzkę, bo Lou założył granatową w białe paski, a Gusia odwrotnie.
- Paski! – wydusił.
Tylko tyle zdążyłam usłyszeć, bo Wiki złapała mnie za rękę i pociągnęła do stolika z alkoholem. Dołączyła do przyjaciółki, a ja zastanawiałam się co robić. Wzięłam w końcu kieliszek i nalałam sobie wina. Wypiłam dwoma haustami całą zawartość. W tym czasie podszedł do mnie Harry.
- Hej. – powiedział na tyle głośno aby zagłuszyć muzykę.
- No, cześć. – odpowiedziałam, siląc się na uśmiech.
Nie wiem dlaczego, ale jakoś za nim nie przepadam. Wydaje mi się, że jest zbyt pewny siebie, wszystko łatwo zdobywa i widzi jedynie czubek własnego nosa.
- Jak się bawisz? – zapytał, próbując rozwinąć rozmowę.
- W miarę. – mruknęłam. - A Ty?
- Nawet dobrze. – odparł uśmiechając się. - Może zatańczymy?
- Wiesz.. nogi mnie bolą. – skłamałam. – Nowe buty. – dodałam, po czym zostawiłam go samego przy stoliku, udając się na kanapę na, której znalazłam Niall’a. Zgadnijcie co robił? Tak! Jadł. Usiadłam obok niego i zapytałam:
- Gdybyś miał do wyboru jedzenie a rodzinę, co byś wybrał? – zaśmiałam się.
- Hm, co? A, oczywiście, że rodzinę! – zawołał, uśmiechając się.
- Na pewno? Nie wybrałbyś jedzenia?
- No tak, przecież gdybym miał rodzinę to żona by mi gotowała. – wyszczerzył się, na co parsknęliśmy śmiechem.



* W tym samym czasie - oczami Agi *

     - Dlaczego wyglądasz tak samo jak ja?! – zapytał Louis, na co się zaśmiałam.
- To Ty wyglądasz tak samo jak ja! – rzuciłam, krzyżując ręce na piersi.
- Ale tylko Louis Tomlinson może nosić paski! – zawył.
- Wcale, że nie! – odpowiedziałam przeszywając go morderczym spojrzeniem. – Nie zabronisz mi tego. – prychnęłam.
W tym momencie chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął na sam środek parkietu. Chwycił moje dłonie i zaczęliśmy tańczyć. Po pierwszej piosence przyszła kolej na następną, tym razem wolną. Lou zawiesił moje ręce na swojej szyi, później położył swoje dłonie na moich biodrach i zaczął się delikatnie bujać do rytmu, a ja wraz z nim. W pewnym momencie przysunęłam się do niego bardziej, a raczej przytuliłam. Do moich nozdrzy dostał się zapach jego męskich perfum. Pięknych perfum.
- Ładne perfumy. – szepnęłam prawie niedosłyszalnie.
- Ty masz ładniejsze. – odezwał się.
Resztę piosenki przetańczyliśmy w milczeniu, wdychając nawzajem swoich perfum.


 * Oczami Magdy *

     Siedziałam z Niall’em i opowiadaliśmy sobie najróżniejsze historie z życia. Niall zwierzał mi się chyba ze wszystkiego co do tej pory przeżył, ja nie sądziłam, żeby to był dobry pomysł. Okej, mówiłam jak kiedyś Aga wykopała duży dół na plaży i mnie do niego wrzuciła, jak kiedyś ukradłyśmy listonoszowi listy i same je roznosiłyśmy, ogoliłyśmy kota maszynką taty, a nawet o tym, że zawsze marzyłam o chłopaku, który zaśpiewałby mi pod oknem piosenkę o miłości.
- Słodkie. – skomentował.
Ale wszystkie te rzeczy były pozytywne, nie chciałam żeby nastrój nam się popsuł. Zwłaszcza jemu. To naprawdę fajny chłopak.
- Dobre to wino. – rzuciłam po wypiciu, któregoś już z kolei kieliszka.
- Impreza tyle czasu już trwa, a my jeszcze nie zatańczyliśmy. – powiedział z wyrzutem, wstając. – Mogę prosić? – wyciągnął dłoń w moim kierunku. 
- Pewnie. – chwyciłam ją, wstając. Trochę się zachwiałam, więc wzięłam chłopaka pod ramie i ruszyliśmy na parkiet. Leciała wolna piosenka, wiec musieliśmy tańczyć tzw „przytulańca”, ale było przyjemnie. Czułam się w jego ramionach bezpiecznie.
- Cieszę się, że Cię poznałem. – szepnął mi na ucho w pewnym momencie.
To urocze, ale.. czy on się przypadkiem we mnie nie zakochiwał? Nie, to nie możliwe. Przecież ledwo co się znamy! A poza tym taki chłopak we mnie? Śmieszne. Po skończeniu tańca wróciliśmy na kanapę. Usiadłam na niej wygodnie a Niall poszedł po coś do picia. Alkohol, ma się rozumieć.
- Proszę. – podał mi szklankę z drinkiem.
Wzięłam ją od niego i zaczęłam pić. Nie minęła chwila a w środku już nic nie było.
- Szybka jesteś. – podsumował śmiejąc się. On ledwo co upił łyk.
- Idę do łazienki. – oznajmiłam, wstając. – Tylko zaraz.. gdzie ona jest? – spojrzałam na blondyna.
- Na górze, po prawej. Takie białe drzwi. – odpowiedział zajadając się chipsami.
- Okej. – poszłam w danym kierunku.
Obok schodów spotkałam Liam’a rozmawiającego z Wiki. Standardowo się z czegoś śmieli. Uśmiechnęli się do mnie oboje, odwzajemniłam im lekkim uśmiechem, który chwilę później zniknął. Otworzyłam drzwi, które kazał Niall i zobaczyłam jakąś parę obściskującą się. Nawet nie zauważyli jak weszłam. Postanowiłam odchrząknąć, co nie dało żadnego efektu. Pewnie przez muzykę, która wszystko zagłuszała. Krzyknęłam:
- Przepraszam! – i para się od siebie odsunęła. Chłopak, był brunetem. Dość postawnym. Miał straszne spojrzenie. W ciemnej uliczce można by się go przestraszyć. Natomiast dziewczyna była blondynką. Bardzo szczupłą, mniemam, że miała niedowagę. Była ładna, ale ubrana jak dziwka. Spojrzała na mnie spod zwanego „byka” i kazała chłopakowi wyjść. Ten jak na rozkaz jakieś królowej wyszedł z łazienki. Blondynka po raz kolejny spiorunowała mnie wzrokiem i zapytała:
- Kim jesteś? – poprawiając makijaż, a raczej rozmazaną czerwoną szminkę wokół ust.
- Mam na imię Magda. – odparłam. – A Ty?
- Nie wiesz jak mam na imię?! Nie czytasz gazet? – wytrzeszczyła na mnie oczy. – Jestem Olivia. Olivia Dash. Modelka. – powiedziała dumnie. – Powinnaś to wiedzieć. – prychnęła.
- Zaraz.. to Ty jesteś dziewczyną Zayn’a? – raczej stwierdziłam niż zapytałam. – A tamten koleś?
- Co? Jaki koleś? – zrobiła dziwną minę, jakby nie wiedziała o czym mówię. – Coś Ci się chyba przewidziało.
- Ale.. – nie dokończyłam, bo mi przerwała.
- Ale tu nie było żadnego kolesia. Przecież nie zdradziłabym Zayn’a! – wyszła z łazienki, kołysząc zalotnie biodrami.
Stałam tam i zastanawiałam się o co chodzi. Przecież dobrze widziałam jak się lizała z innym! Każdy mógł to zobaczyć gdyby wszedł do łazienki w odpowiednim momencie. A poza tym Olivia strasznie się puszy. No nic, nie ważne. Nie moja sprawa. Zamknęłam drzwi łazienki na kluczyk i podeszłam do zlewu. Poprawiłam prawie niewidzialny makijaż i patrzyłam tępo na swoje odbicie. Mam za duży nos, skomentowałam po chwili. I dziwne oczy, nie mówiąc o włosach. Przy Olivii byłam po prostu brzydka i gruba. Spojrzałam na prawą rękę. Nie nosiłam już bandażu. Zdecydowałam się go zdjąć, mimo, że Gusi się to nie podobało. Ale za dużo było z tym zachodu. Rano zmieniać na świeży, przy każdej kąpieli zdejmować, a najgorsze było to, że każdy się pytał co mi się stało. Co prawda ręka mi się jeszcze do końca nie wyleczyła, ale trudno. Przyglądając się jej, dostrzegłam dwie nawet spore blizny. Wyglądały paskudnie. Mam nadzieje, że nie zostaną mi do końca życia, bo wtedy miałabym kolejny defekt. Chciałam uniknąć napadu płaczu, więc wyszłam z łazienki. Drzwi otworzyłam z takim impetem, że kogoś walnęłam tak mocno, że się przewrócił. Czym prędzej podeszłam do tej osoby. Był to Harry. Leżał na podłodze, trzymając się za brzuch. Klamka musiała go uderzyć w tamtym miejscu.
- Nic Ci nie jest? – zapytałam, co bardziej brzmiało jak stwierdzenie.
Gdy usłyszał mój głos zaczął się jeszcze bardziej zwijać z bólu.
- Chyba umieram. – wystękał.
- Nie żartuj sobie. – skarciłam go, wstając.
- Pomóż! – złapał mnie za nogę.
- Puść mnie. – powiedziałam, na co chłopak posłusznie wykonał polecenie. Kucnęłam ponownie przy nim, uważnie go obserwując. – Jak mam Ci pomóc? – zapytałam po chwili.
- Musisz mi pomóc dojść na dół. – szepnął. – I napić się drinka. – wyszczerzył się szeroko.
Wywróciłam oczami i mruknęłam:
- Okej. – pomogłam mu wstać, co nie było takie trudne, bo przecież nic mu nie było. Weszliśmy na dół, pod ramię, ponieważ uparł się, że nie da rady sam. Doszliśmy do stolika z alkoholem. Przygotował nam po drinku. Podał mi go, po czym zaczęliśmy pić. Wypiłam go w takim samym tempie jak poprzednie, ale tym razem okazałam się słabsza, bo Hazza swojego wypił wcześniej. Uśmiechnął się zwycięsko, pytając:
- Wyścig?
- Dobra. – rzuciłam.
Brunet przygotował kilka kolejnych drinków. Piliśmy jeden po drugim. Za każdym razem wygrywał!
- Cholera! – krzyknęłam, kiedy wypił pierwszy ostatniego drinka.
- Nigdy mnie nie pokonasz. – wyszczerzył się.
- Pokonam! – odparłam, czując ciepło w żołądku i kręcenie w głowie.
Ponownie zrobił dla nas drinki. Chwyciłam swojego szybko, i wypiłam wszystko za jednym haustem. Zakręciło mi się w głowie i gdyby nie jego refleks upadłabym.
- Koniec. Jesteś pijana. – szepnął, śmiejąc się.
- Nie jestem! – zawołałam z prawdziwym akcentem pijanego. – Muszę z Tobą wygrać. Pijemy.
- Jak chcesz. – zaśmiał się, przygotowując następną partię drinków. Wypiłam dwa i poczułam, że wszystko wokół wiruje, ale nie zachwiałam się. Zdjęłam szpilki, rzucając je w kąt.
- Zatańczmy! – krzyknęłam do bruneta, zaciągając go na parkiet.
Tańczyliśmy szybko, żywiołowo. Zapominając o otaczającym nas świecie. Przy wolnej piosence, przytulił mnie do siebie i lekko kołysał. Alkohol coraz bardziej dawał mi się we znaki. Niekontrolowanie przywarłam całym ciałem do niego, głaszcząc jego policzek. Patrzył mi prosto w oczy, a ja jemu. Zbliżaliśmy się do siebie twarzami. Już myślałam, że..
- Magda! – zawołał Niall.
- Co?! – odkrzyknęłam, odsuwając się od Hazzy.
Blondyn pobiegł do nas, złapał mnie w pasie i zaczął tańczyć.


 * Oczami Agi *

Tańczyłam z Louis’em którąś z kolei już piosenkę. Wyglądało to tak jakbyśmy nie mogli się od siebie oderwać. Nie dość, że tak samo, okej prawie tak samo, ubrani to jeszcze tańczą razem jak zakochani. Ale to urocze, przynajmniej dla mnie. Zwłaszcza, że Lou jest taki przystojny. I muszę przyznać, że ma styl!
- Pić mi się chce. – wyszeptałam, na co brunet chwycił mnie za rękę i wspólnie ruszyliśmy do stolika z napojami.
- Czego się napijesz? – zapytał.
- Wina, poproszę. – uśmiechnęłam się do niego ciepło, odwzajemnił mi swoim najpiękniejszym uśmiechem.
Nalał nam po lampce wina, po czym zaprowadził na dwór. Usiedliśmy na ogrodowych krzesłach, popijając wino i patrząc na gwiazdy.
- Opowiedz mi coś o sobie. – mruknął, uśmiechając się.
- Ojej. – westchnęłam, śmiejąc się. – Lubię dobrą zabawę, facetów z poczuciem humoru – Louis w tym momencie zaczął uważniej słuchać – bo sama taka jestem, czerwone róże, misie. – zaśmiałam się. – I chciałabym zostać makijażystką. Ale dopiero po tym jak skończę studia.
- Jakie? – zapytał, nadal uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Pedagogiczne. Od października zaczynam na uniwersytecie w Polsce. – uśmiechnęłam się. – A Ty? Co zamierzasz robić po wakacjach?
- Nic. – zaśmiał się. – Nie mam takich ambitnych planów, jak Ty. – wyszczerzył się. – Ale zamierzamy z chłopakami wydać płytę.
- Naprawdę? – uśmiechnęłam się. – Na pewno kupię!
W tym momencie Louis wstał, pociągnął mnie za rękę tak szybko, że kieliszek który miałam w ręku by upadł na ziemię na szczęście go utrzymałam, i zakrył swoją dłonią moje usta. Następnie przyłożył palec do swoich ust, wskazując abym była cicho. Złapał mnie za rękę i poprowadził na lewą stronę domu. Schował się za domem, wychylając tylko głowę. Podejrzewam, że kogoś podglądał.
- Liam molestuje mojego kwiatuszka! – krzyknął, po czym pobiegł w tamtym kierunku, a ja wraz z nim ponieważ nadal trzymał mnie za rękę.
Spojrzałam na Liam’a i Wiki. Wcale jej nie molestował, tylko.. całował!
- Louis zamknij się. – warknął Liam.
Spojrzałam na Wiki. Uśmiechała się szeroko.
- Dlaczego ją całujesz? – zapytał wścibski Louis.
- A Ty dlaczego trzymasz ją za rękę? – odciął się Liam.
Sądziłam, że Lou teraz zażenowany mnie puści, więc rozluźniłam uścisk. Całkowicie niepotrzebnie, bo Louis jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń i uśmiechając się powiedział:
- Bo lubię. A Ty nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Liam spojrzał na Wiki, złapał ją za rękę i odpowiedział:
- Bo jest moją dziewczyną.
- Kłamiesz. – prychnął Loui.
- Nie kłamie.
- Udowodnij!
Liam przyciągnął Wiki do siebie i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
- Lou, chodź. – szepnęłam do niego.
- Muszę popatrzeć. – odparł Louis.
- Louis! – siłą zaciągnęłam go do środka, gdzie nadal trwała impreza.
Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam tańczyć z jakimś chłopakiem, a Lou do stolika z alkoholem.


 * Oczami Magdy *

     Szybko uwolniłam się z ramion Niall’a. Alkohol nadal płyną w mojej krwi, doskonale to czułam. Wszystkie problemy odlatywały. Czułam się taka lekka. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i poszłam po kolejnego drinka. Kilka razy się zachwiałam, ale na szczęście nie upadłam. Nalałam do szklanki trochę wódki, następnie sok pomarańczowy i już chciałam wypić, kiedy Hazza wyrwał mi szklankę z rąk.
- Nie powinnaś już pić. – powiedział.
- Nie będziesz za mnie decydował. Oddaj to, panie gwiazda. – prychnęłam. Zabrałam mu szklankę, zostawiając po raz drugi samego przy stoliku. Popijając ze szklanki przechadzałam się po domu. W oddali zobaczyłam tą chudą szkapę Olivię. Tym razem lizała się z Zayn’em. Ciekawe czy w ogóle coś do niego czuje? Odwróciłam głowę w przeciwną stronę. Moim oczom ukazała się Aga tańcząca z jakimś blondynem, obok Katie z.. Przyjrzałam się uważniej, tak to był ten ekspedient ze sklepu. Czyli jednak przyszedł, super. Nieopodal tych dwóch par, tańczyła Wiki z Liam’em i Lou z ładną, rudą dziewczyną, ale chyba nie był z tego zadowolony, bo ciągle deptała mu po palcach. Zaśmiałam się. Upiłam drinka do końca, zostawiając szklankę na stoliku przy ścianie. Odwróciłam się tak szybko, że zachwiałam się i upadłam. Zaczęłam się głośno śmiać, wzbudzając zainteresowanie wszystkich. Pierwszy podszedł do mnie Niall. Wyciągnął rękę, chwyciłam ją. Wstałam, po czym oparłam głowę na jego ramieniu.
- Dobrze się czujesz? – zapytał z troską.
- Wspaniale. – odparłam, nadal chowając twarz w jego ramionach.
Nialler głaskał mnie po plecach, a ja przytulałam się coraz mocniej.
- One Direction! One Direction! – zawołał ktoś. – Zaśpiewajcie!
- Tak!
- ,,What Makes You Beautiful”!
- ,,Forever Young”! – przekrzykiwali się.
- ,,Torn”!
- ,,Torn”? – spojrzałam na Nialler’a. – Śpiewacie ,,Torn” Natali?
- W X Factorze to śpiewaliśmy. Nasza szczęśliwa piosenka. – oznajmił Niall.
- Zaśpiewajcie ją. – poprosiłam, patrząc mu głęboko w oczy.
Liam podszedł do wierzy, z której wydobywała się muzyka. Wyłączył ją.
- Cześć ludzie! Zaraz zaśpiewamy. Niech tylko Harry i Louis przyniosą mikrofony. – oznajmił.
- Zaśpiewamy ,,Torn”. – powiedział, całując mnie w policzek.  Podszedł do Liam’a. Korzystając z okazji poszłam do stolika z alkoholem. Nalałam sobie pełną szklankę wina, wypijając je jednym haustem.  Później nie pamiętałam już niczego..


* Oczami Agi *

     Tańczyłam z różnymi facetami, ale z żadnym nie czułam się tak miło jak z Lou. Nie chciałam do niego iść, żeby nie pomyślał, że jestem nachalna.  Zerkałam tylko co chwila na niego.  Sądziłam, że chodź raz przyłapię go na tym samym, ale niestety. Był chyba zbyt zajęty. W pewnym momencie ludzie zaczęli wykrzykiwać, aby zaśpiewali. Chłopcy się zgodzili. W sumie czemu się dziwić? Kochali to.
Louis razem z Harrym pobiegli w nieznanym mi kierunku a Liam podszedł do wierzy, aby ogłosić, że za chwilę zaczną. Rozejrzałam się dookoła. Przez cały wieczór nie widziałam Magdy. Chyba czas ją poszukać, pomyślałam.  Rozglądałam się po parkiecie, kiedy podeszła do mnie Wiki z Katie.
- Widziałyście Magdę? – spytałam.
- Nie. – odpowiedziała Katie od razu.
- Ja też nie. Cały czas byłam z.. – zarumieniła się lekko – z Liam’em.
- Stało się coś? – zainteresowała się Payne.
- Nie, tylko nie widzia.. – przerwałam, bo ją zobaczyłam. – Magda!
Podeszłam do siostry.
- Zaśpiewają ,,Torn”. – pochwaliła się.
- Świetnie! – ucieszyłam się. To ulubiona piosenka Magdy. – Chodźcie gdzieś bliżej, żeby ich widzieć. – powiedziałam, na co dziewczyny kiwnęły głowami.
- Gdzie masz buty? – zapytała w pewnym momencie Wiki Magdę.  
- Nie wiem. – odpowiedziała, śmiejąc się.
Stanęłyśmy zaraz za miejscem, gdzie chłopaki mieli występować. Niedługo potem stanęli przed nami i zaczęli śpiewać. Najpierw ,,Forever Young”, a później..
I thought I saw a girl brought to life,  - zaczął Liam. - She was warm, she came around, like she was dignified, she showed me what it was to cry, you couldn't be that girl, I adored. You don't seem to know, seem to care, what your heart is for, but I don't know her anymore.
Harry przyłożył mikrofon do ust, śpiewając:
There's nothing left I used to cry. My conversation has run dry, - dołączyła do niego Magda. Śpiewała tak głośno, że było ją słychać prawie idealnie. Harry złapał ją za rękę, zaciągając na sam środek, obok nich. - That's what's goin' on, nothing's fine. I'm torn.. – Podał jeszcze jeden mikrofon i resztę piosenki zaśpiewali wspólnie. Całe 1D + 1. Magda ma bardzo mocny głos, taki ciepły. Szczerze powiedziawszy to ma lepszy głos od wielu piosenkarek. Szczerze uwielbiam jej głos. Powtarzałam jej, że powinna coś z tym zrobić, ale tylko się śmiała. Z resztą wiem, że ma okropną tremę. Po prostu boi się występować, bo nie wie czy się ludziom spodoba.  Liczę, że kiedyś się to zmieni.A może nawet stało się to dzisiaj?
Chłopaki po „Torn” zdecydowali się zaśpiewać „What Makes You Beautiful”. Magda dołączała w refrenach. Uśmiechała się szczerze, śpiewała z serca.
- Baby You light up my world like nobody else. – śpiewała sama solówkę Harry’ego, który stał obok szeroko uśmiechnięty. - The way that you flip your hair, gets me overwhelmed. But when you smile at the ground it ain't hard to tell you don't know oh oh.. You don't know, You're beautiful!
- Baby You light up my world like nobody else. The way that you flip your hair gets me overwhelmed,
but when you smile at the ground it ain't hard to tell you don't know oh oh. You don't know, You're beautiful! – śpiewali wszyscy. -If only You saw what I can see you'll understand why I want you so desperately. Right now I'm looking at you and I can't believe you don't know oh oh. You don't know, You're beautiful! KnowYou don't know, You're beautiful know.
- That's what makes you beautiful! – Harry zwrócił się do Magdy. Ona szczęśliwa, rzuciła mu się na szyję mocno przytulając.
Wszyscy zaczęli głośno gwizdać i klaskać. Starałam się krzyczeć najgłośniej, ale nie dałam rady. Inni mnie zagłuszali. Byłam cholernie dumna z siostry i jej śpiewu. Ale jeszcze bardziej z tego, że się uśmiechała. Gdy do nas podeszła zrozumiałam wszystko. Magda wcale nie pokonała swojej tremy, była po prostu pijana! Zdążyłam jej powiedzieć, że była genialna i już sobie poszła. Chwilę później podeszli do nas Liam i Louis, który spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Zapytał:
- Podobało Ci się?
- Pewnie! Byliście fantastyczni. – odwzajemniłam uśmiech.
Louis przyciągnął mnie do siebie, po czym mocno przytulił.
- Tak naprawdę, to Ty lepiej wyglądasz w paskach. – szepnął mi na ucho. Spojrzałam na niego, całując jego gładki policzek.  – A Magda fantastycznie śpiewa.
- Wiem o tym. – uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Zatańczymy? – zapytał.
Kiwnęłam głową, idąc z nim na parkiet. Przetańczyliśmy w spokoju wolną piosenkę, przytuleni do siebie. Tak, w spokoju, bo potem zobaczyłam co robi Magda. Wlazła na stół, i nie dość, że na nim tańczyła to jeszcze lała na siebie wodę.
- Magda, złaź! – krzyczałam.
- Maciek to skończony dupek! – zawoła, tańcząc. – Faceci są do dupy!
- Magda! Louis! Magda! – patrzyłam to na niego to na nią. – Zdejmij ją. Proszę Cię.
Chłopak złapał moją siostrę na nogi, i delikatnie zsadził ze stołu. Magda spojrzała na nas dziwnie i poszła dalej.
- Jest pijana! – usprawiedliwiłam ją, nie spuszczając brunetki z oczu.
Podeszła do szczupłej blondynki i oblała ją sokiem, który uprzednio wzięła ze stolika.  Blondynką jak się później okazało była Olivia – dziewczyna Zayn’a.  
- Kretynko! Coś Ty zrobiła! To markowe ubrania! – wrzeszczała na nią.
Magda się nie przejęła i poszła dalej. W pewnym momencie zachwiała się i upadła. Podbiegłam do niej razem z Louis’em, Harry’m i Wiki, bo tylko oni byli w pobliżu. Magda leżała na podłodze i głośno się z siebie śmiała. Harry wziął ją na ręce i położył na kanapie.
- Dobrze zrobi jej sen. – odparł.
Dla Magdy był to oczywiście koniec imprezy i robienia z siebie idiotki. Chociaż, tak na dobrą sprawę to dobrze, że była wesoła. Wolę ją taką niż smutną. Chciałam przy niej zostać dopóki nie zaśnie, ale Niall powiedział żebym się nie przejmowała i bawiła, bo on się nią zajmie.  Louis objął mnie w pasie i wróciliśmy na parkiet.

* Oczami Niall’a *

     Siedziałem obok mokrej po wodzie Magdzie.  Mruczała coś pod nosem, ale nie byłem w stanie tego zrozumieć. Przykryłem ją kocem, odgarnąłem włosy z twarzy i podziwiałem jej urodę. Była piękna, bardzo piękna. 




_
cześć! x rozdział u komentować nie będę, zostawiam to dla Was. piszcie czy Wam się podobało czy wręcz przeciwnie. ;)
wszyscy, którzy czytają niech później komentują. rozumiem, że się nie chce, ale im więcej komentarzy tym większą mam motywację żeby pisać kolejne rozdziały! 
statystyka rośnie, a komentarzy maleje. zmieńcie to! :D chcę zobaczyć ile Was jest.