niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 8.

     Dziewczyny wpadły po nas o umówionej wcześniej godzinie, były punktualne. Z racji tego, że żadna nie ma jeszcze prawa jazdy zmuszone byłyśmy iść na pieszo. Samo centrum nie znajdowało się tak daleko. Jednak zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że możemy mieć problem z powrotem gdyż kupimy za dużo.
- Zadzwonimy po Liam'a. - powiedziała Katie, rozwiązując nasz problem.
Taa, po Liam'a. On jest mega gwiazdą! Nie rozumiem dlaczego nikt mi nie powiedział o tym, że to są prawdziwi wykonawcy What Makes You Beautiful. Gdybym wiedziała nie palnęłabym takiej głupoty jak wczoraj! Nie przyznałabym się, że podoba mi się ich piosenka.
- To gdzie najpierw? - zapytała Wiki, kiedy wjeżdżałyśmy na pierwsze piętro ruchomymi schodami.
-  Do Aldo. - odpowiedziała Katie, kierując się w tamtym kierunku.
Weszłyśmy do wielkiego sklepu z butami. Wiki złapała za koszyk i rzuciła się razem z Katie na buty. Wybierały wszystko co wpadło im w oko. Od szpilek i sandałów do balerinek. Wkrótce dołączyła do nich Aga. We trzy szalały w butach na wysokich szpilkach. Ja również je uwielbiam, ale jakoś nie miałam humoru na takie szaleństwa jak dziewczyny. Spokojnie chodziłam po sklepie przymierzając buty, którym nie mogłam się oprzeć. Wybrałam dwie pary: balerinki w panterkę oraz złote wiatrówki na wysokiej szpilce. Może kiedyś będę miała okazję założyć te drugie. Przy kasie spotkałam się z dziewczynami ponownie. Katie kupiła najwięcej par:  wiatrówki na szpilce jakby ze skóry węża wiatrówki na szpilce jakby ze skóry węża, różowe, eleganckie szpilki z ozdobą z tyłu, klasyczne szpilki koloru niebieskiego oraz białe wiatrówki na platformie. Wiki wybrała: czarne szpilki ze srebrnymi gwiazdeczkami i kremowo-różowe wiatrówki. Jeśli chodzi natomiast o moją siostrę – Agę, to kupiła sobie trzy pary: białe szpilki, które podobały mi się najbardziej, klasyczne, czerwone szpilki oraz różowe koturny.
Wszystkie były zadowolone ze swoich zdobyczy. I w sumie się nie dziwię, bo buty są śliczne.
- To gdzie teraz? - zapytała Katie. - Top Secret czy House?
- A może Bershka? - zaproponowała Aga.
- Pewnie! - odparła Wiki.
Po zapłaceniu poszłyśmy do Bershki. Moja siostra od razu ruszyła ku spodniom, Wiki poleciała na sukienki, a ja z Katie na koszulki.
- Jak Ci się podoba Wolverhamton? - spytała, przeglądając wieszaki z bluzkami.
- Wydaje się być bardzo fajne. - rzuciłam, również przeglądając koszulki.
- Gdzie Ty właściwie wcześniej mieszkałaś? - ciągnęła rozmowę, wrzucając do koszyka bluzkę.
- W Mińsku Mazowieckim. W Polsce. - odpowiedziałam, przechodząc do następnego regału.
- Och, nigdy nie byłam w Polsce. - uśmiechnęła się.
- Nie masz czego żałować. - odparłam, na co się zaśmiała.
- Podoba Ci się Niall? - raczej stwierdziła niż zapytała.
Spojrzałam na nią, wkładając do swojego koszyka koszulkę.
- Jest bardzo zabawny. - odpowiedziałam.
- Oj, tak. Oni wszyscy są czasami niedozniesienia. - zaśmiała się. - Ale ich uwielbiam. Dzięki nim, Liam w końcu w siebie uwierzył. - mówiąc to szeroko się uśmiechnęła.
- To dobrze mieć takich przyjaciół. - mruknęłam.
- Żebyś wiedziała. Mam nadzieje, że ich dobrze poznasz. - włożyła do koszyka kolejną bluzkę. - Chodźmy na spodnie, co?
- Ok. - poszłam razem z Katie do regałów ze spodniami, gdzie była Aga.
- Co tam masz? - zapytałam siostrę zaglądając do jej koszyka.
- Spodnie! - powiedziała uradowana. - Czerwone!
- Ładne. - stwierdziłam, gdy je pokazała. Aga miała przysłowiowego fioła na pukncie kolorowych spodni.
- Madzia, patrz. - zawołała Aga, pokazując mi krótkie szorty.  – Pięknie byś w nich wyglądała.
- Daj spokój. One są skórzane. - wywróciłam oczami, wieszając spodenki ponownie na wieszak.
- O to chodzi! Wyglądałabyś seksownie. No już, leć do przymierzalni. - rozkazała Aga, a Katie wrzuciła spodenki do mojego koszyka.
- Wolałabym już te.. - pokazałam dziewczynom inne spodenki.
- Weź obie i idź przymierzyć. - poleciła Katie.
Posłusznie wykonałam polecenie. O dziwo obie pary spodenek wyglądały na mnie dobrze. Nie mogąc pokonać pokusy wzięłam je. Wychodząc z przymierzalni natknęłam się na Wiki, która kupiła kombinezon i  bluzkę.
- Całe szczęście. Jak w tym wyglądam? - zapytała, przeglądając się w lustrze. Miała na sobie mini sukienkę.
- Ładnie. - odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
- Nie wyglądam grubo? - marudziła.
- Nie. - zaśmiałam się. - Bierz.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pognała do przymierzalni, przebrać się. Kiedy wróciła sukienka była tam gdzie jej miejsce, czyli w koszyku mojej kuzynki. Do pozostałych wróciłyśmy razem.
- Wydam chyba majątek. - śmiała się Katie.
- Nic nie mów. Mama mnie chyba zabije. - zawtórowała jej Wiki.
Mama! O boże, miałam przecież do niej zadzwonić! Dzisiaj muszę to koniecznie zrobić.
- Chodźcie do kasy. - poleciła Aga, na co my przytaknęłyśmy.
Po Bershka'ce poszłyśmy do H&M, ale tylko na chwilę. Katie chciała kupić sobie sukienkę.
Jak ja w tym w ogóle wyglądam? - spytała niezdecydowana.
- Świetne! - krzyczałyśmy.
Taka była prawda. Katie jest śliczną dziewczyną, a w tej kiecce wyglądała fantastycznie!
- Kup ją. - powiedziałam.
- O boże! Jakie piękne! - krzyknęła Aga, biegnąc w stronę spodni.
Mimowolnie się zaśmiałam. Moja siostra ma coraz gorszego fioła na punkcie kolorowych spodni. Poszłam za nią.
- Przecież już kupiłaś spodnie. - powiedziałam cichocząc.
- Ale nie różowe! - dodała akcent na ostatnie słowo. - Są piękne. - chwyciła spodnie i pobiegła do przymierzalni. Przeglądałam ubrania, ale niczego nie widziałam ciekawego. Do czasu. Gdy tylko zauważyłam tą bluzkę zaniosłam ją siostrze – wiedziałam, że będzie jej pięknie.
- Założyłaś już? - dopytywałam się.
- No, czeekaj. - odpowiadała. - Idę. - i wyszła.
Tak jak czułam, wszystko leżało idealnie.
- O, tu jesteście! - zawołała Wiki. - A my Was szukamy.
- Idziemy? - zapytała Katie.
- Wzięłaś tą sukienkę. - stwierdziłam. - Świetnie. - brunetka uśmiechnęła się do mnie.
- Ekhm, i jak? - spytała Aga, przeglądając się w lustrze.
- Przecież wiesz. - zaśmiałam się.
- Kupuj! - zapiała Katie.
Dziewczyny zapłaciły za swoje zakupy i mogłyśmy wreszcie odpocząć!
- Chodźmy do Hard Rock Cafe. - mruknęła Wiki.
- Okej. - odpowiedziała Aga, idąc obok niej.
- Jest już 19. Masakra! - odezwała się Katie.
Wiki się zaśmiała, chwilę po niej Katie również.
Ich śmiech zagłuszyła moja komórka, a właściwie sygnał sms-a. Wyciągnęłam go z kieszeni, a dziewczyny zaczęły żartować:
- Oho! Ukochany pisze. - roześmiała się Wiki.
- Już tęskni? - zawtórowała jej Katie.
Ukochany, no już. Na pewno. Wymusiłam uśmiech i powiedziałam:
- W snach. - normalnie czułam wzrok Agi na sobie. Ale wracając do sms-a.. był on od nieznanego numeru?! Odczytałam wiadomość: „Cześć! Jak na zakupach? Bardzo szalejecie? Wczoraj było bardzo fajnie. Chciałbym to powtórzyć.” Cudownie, że ktoś się podpisał. To musiałbyć ktoś z One Di.. to znaczy ''sąsiadów'', bo przecież tylko z nimi widziałam się wczoraj. Na pewno nie Niall, bo jego numer mam zapisany. W ta..
- Ziemia do Magdy!
- Juuuuuhu! - machała mi ręką przed oczyma Aga.
- Co?! - zapytałam zdezorientowana.
- Pstro. - zaśmiała się, cmokając mój policzek.
- Jesteś zamyślona. Hmm, czyżbyś się zakochała? - wypaliła Kaie.
- O boże, tylko nie w Liam'ie! - pisnęła Wiki, na co wybuchłam śmiechem.
- Nie jestem..
- Zayn? - zapytała Wiki, szczerząc się.
- A może Harry?
- Nie, Lou!
- Niall! - sprzeczała się Katie razem z Wiki.
- Wcale, że nie. Nie jestem zakochana. - pokazałam im język.
- I tak się wszystko okaże. - stwierdziła Wiki, wchodząc z torbami do HRC.
- Co zamawiacie? - zapytała Aga. - Bo ja chcę kawę.
- Ja też. - odpowiedziała Katie.
- Hm, cappuccino. - mruknęła Wiki.
- Magda? - spytała Aga.
- Kawa. - powiedziałam.
Aga poszła zamówić nasze napoje, a my usiadłyśmy do stolika w kącie.
- Mam ochotę na impreze. - mruknęła Wiki.
- Ja też. To co domówka? - zaproponowała Katie.
- Pewnie! - ucieszyła się Wiki.
- Co Ty na to Magda? - zapytała Payne.
- A o co chodzi? - zainteresowała się Aga, która przyniosła nam nasze napoje.
- Mamy ochotę na domówkę i pytałyśmy właśnie.. - zaczęła Wiki.
- Domówka? Bomba! - odpowiedziała moja siostra.
- Ja odpadam.
- Ojejku, czemu? Chodź, będzie fajnie.
- Madzia, nie daj się prosić. - patrzyły na mnie błagalnym wzrokiem, że po prostu nie mogłam odmówić!
- Yeah! I założymy nasze nowe ciuchy. - rzuciła Katie.
- Tylko kto przygotuje jedzenie i zaprosi ludzi jak jest już po 19? - zmartwiła się Aga.
- Jak to kto? Chłopaki. Zaraz napiszę im sms-a, od razu wezmą się do pracy. - zaśmiała się Katie.
- To może my coś kupmy do jedzenia albo coś? - zasugerowała Wiki.
- Czekaj, zadzwonie do nich. - powiedziała Katie i w tym samym czasie wyjęła z kieszeni telefon. Wybrała Liam'a z listy kontaktów, po czym włączyła głośnomówiący.
- Cześć braciszku! - krzyknęła Katie roześmianym głosem.- Sprawa jest.
- Tak? - zapytał.
- Po pierwsze, to czy nie mógłbyś po nas przyjechać? Bo kupiłyśmy trochę za dużo i.. - urwała.
- Jasne. - odpowiedział. - A po drugie?
- Hmm, czy nie macie z chłopakami ochoty na impreze?
- Impreze? - zainteresował się. - Zapytam.
- Okej, czekamy.
- Ej! Macie ochotę na impreze?! - wykrzyczał Liam.
- Impreze?
- Ba!
- Jaasne.
- All day, all night! All day, all night! All day, all night!- śpiewał Niall.
- Chyba słyszałaś, no nie? - roześmiał się.
- No pewnie. To zaproście ludzi, my kupimy jedzenie.
- Nie ma sprawy.
- Och, i Liam, przyjedź po nas za półgodziny! - powiedziała i się rozłączyła.
Ekspresowym tępem wypiłyśmy nasze kawy i pobiegłyśmy do pierwszego lepszego sklepu spożywczego. Chwyciłyśmy wózek na zakupy, po czym zaczęłyśmy krążyć między półkami z jedzeniem i alkoholem. Kupiłyśmy chyba z dziesięć paczek chipsów, podejżewając, że same pięć zje „nasz głodomor”, kilka paczek paluszków, orzeszków i żelek. Z alkoholem było trochę gorzej, bo nie wiedziałyśmy co wybrać. Łaziłyśmy od półek do półek i szukałyśmy jakichś dobrym trunków, ale nic z tego.
- Przepraszam! Może nam pan pomóc? - zapytała w końcu Katie, robiąc maślane oczy w kierunku przystojnego ekspedienta.
- Naturalnie. - odpowiedział. - O co chodzi?
- Szukamy jakiegoś dobrego wina oraz wódki. Tylko musi być naprawdę dobre. - zlukała go, uśmiechając się. - Bo to na imprezę. 
- Rozumiem. - zaśmiał się. - Wydaje mi się, że.. - wziął jedną z butelek z wódką, pokazując nam. - Ta będzie dobra.
- Świetnie. - powiedziała Katie. - To ile? - zwróciła się do nas. - 10? 12?
- Może 12? - zasugerowała Aga. - I ze 3 wina.
- Okej. - odpowiedziała. - To bierzcie 12 tych butelek. - poradziła. - A pan doradzi mi jeszcze 3 wina. - puściła oko do ekspedienta.
- Proszę za mną. - rzekł.
Katie poszła razem z ekspedientem a my ładowałyśmy butelki do wózka.
- Piękna szykuje się impreza. - zaśmiała się Wiki.
- Wszyscy po godzine będą najebani jak samoloty. - roześmiała się Aga, a ja wraz z nią.
Niedługo potem wróciła Katie niosąc wina w rękach.
- Hej dziewczyny, ten koleś to niezłe ciacho, no nie? - rzuciła, wkładając wina do wózka. - Zaprosiłam go na imprezę.
- Co?! Przecież to może być jakiś zboczeniec! - krzyknęła Wiki.
Słysząc ostatnie słowo, które powiedziała moja kuzynka spojrzałam na Agę. W końcu kilka lat temu miała kontakt ze zboczeńcem, na pewno nie chciała by tego powtórzyć. Gusia spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go. Czyli, że już tego nie rozpamiętuje, może ja też powinnam przesteć rozpamiętywać moją tragedię?
- Chodźcie, bo Liam pewnie już czeka. - odezwała się jedna z dziewczyn.
Ruszyłyśmy do kasy. Liam rzeczywiście na nas już czekał. Zaparkował tuż obok wejścia, więc nie musiałyśmy latać po wielkim parkingu i go szukać.
- Pomogę Wam! - zawołał gdy tylko nas zobaczył.
Wziął torby z alkoholem oraz parę innych z butami.
- Puścić babę do sklepu. - zaśmiał się.
- Ej! - zganiła go Katie.
- Ile kupiłyście alkoholu? - zapytał.
- Duużo! - odezwała się Wiki. - 12 butelek wódki.
- Oraz 3 butelki wina. - dodałam.
- A jedzenia ile? - dopytywał się.
- Kilka paczek chipsów, żelki, orzeszki i jakieś tam pierdoły. A czemu pytasz? - odpowiedziała Katie.
- Nic dietetycznego? - spytał. - Olivia przyjechała.
- Co?! - zawyła Wiki z Katie.
- Miała przecież za tydzień! - mruknęła Katie.
- No tak, ale sesje jej się przesuneły czy jakoś tak i przyjechała dzisiaj. - syknął Liam, nie bardzo zadowolony z przyjadu tej całej Olivi.
- Co to za Olivia? - zapytałam.
- Dziewczyna Zayn'a. - odpowiedział brunet.
- Psełdodziewczyna. - szepnęła Wiki.
- Psełdo? - zainteresowałam się.
- Znaczy, bo ona jest jakaś dziwna. Taka pusta. - powiedziała Katie, wsiadając do samochodu brata.
- Ale Zayn ją kocha i nic na to nie poradzimy. - westchnął Liam. - Mam nadzieje, że przejży na oczy.
Ciekawe pod jakim kątem jest „dziwna”. Skoro Zayn się w niej zakochał to musi być fajna. Przesadzają chyba trochę. Komórka znowu zaczęła mi bzyczeć w kieszeni. Wyjęłam ją. Sms od Niall'a: „Hej! Już się nie mogę doczekać imprezy. Twój pierwszy taniec należy do mnie. xx” Mimowolnie na moich ustach pojawił się usmiech. Niall jest uroczy! Od razu mu odpisałam: ”Cześć. Ja również. Oczywiście, oddam Ci go z przyjemnością. ;)”. Co nie było do końca prawdą, bo na impreze miałam średnią ochotę, ale co tam. Długo czekać na jego reakcję czekać nie musiałam, odpisał po kilku sekundach: „Bardzo mi miło. :* Gdzie jesteście?”. Odpisałam, następnie on i pisaliśmy tak aż do końca jazdy. Wypakowaliśmy najpierw jedzenie i alkohol do domu Katie, a potem pobiegłyśmy do Wiki się przebrać.  Wszystkie miałyśmy się ubrać w nowe ciuchy, więc wybrałam: bluzkę, czarne spodenki) oraz złote szpilki. Aga ubrała się w czerwone spodnie, bluzkę w paski i białe szpilki. Ale to Wiki najbardziej zaszalała! Założyła sukienkę i pożyczone od Agi czerwone szpilki.
- Wyglądamy bosko! - zawołała Wiki.
- Idziemy. - powiedziała Aga.
Wyszłyśmy z domu, kierując się od razu do sąsiedniego domu z, którego dochodziła muzyka. Weszłyśmy bez pukania i zobaczyłyśmy..





_
cześć! xx przepraszam, że rozdział jest tak późno, ale mam uzasadnione powody i już się tłumaczę:
po pierwsze mam problemy z komputerem, na szczęście jutro już kolega mi naprawi. uff! 
po drugie nie miałam weny, a po trzecie nie miałam czasu. 
rozdział 8 jest trochę nudny, ale 9 będzie naprawdę niesamowity! :D 
+ do dziewczyn, które czytają mojego bloga a ja ich: obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię wszystkie zaległości z czytaniem waszych rozdziałów. ;*

niedziela, 19 lutego 2012

Rozdział 7.

     Zerwałam się z łóżka słysząc przeraźliwe hałasy dochodzące z kuchni. Nieświadoma kogo spotkam zeszłam na dół w piżamie. Ciszę oczywiście zakłócali nasi “kochani” sąsiedzi oraz dziewczyny. Wywróciłam oczami, stojąc na schodach. Gdy tylko mnie zobaczyli uśmiechnęli się wesoło i zaczęli witać.
- Cześć! - powiedział pierwszy Harry.
- Hej. - odparłam zaspanym głosem. - Możecie być trochę ciszej? Niektórzy chcą spać. - westchnęłam sucho, dodając nacisk na ostatnie słowo.
- Jest po 11! - zawołał Zayn.
- I nie idziesz już spać. Zabieramy Was na wesołe miasteczko. - powiedział Liam, na co reszta mu zawtórowała.
- Nie idę.
- Idziesz. - rozkazał Harry.
- Nie.
- Tak.
- Nie! - warknęłam zła.
- Tak. - przekomarzał się ze mną. - Idź się lepiej przebrać, bo Ci pomogę. - dodał, ruszając brwiami.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i wróciłam do pokoju. Założyłam na siebie zwykły t-shirt z kokardką, krótkie jeansowe spodenki oraz kolorowe tenisówki. Włosy związałam w luźnego kucyka a makijażu nie nakładałam. Zeszłam na dół. Chłopcy jak zwykle o czymś zaciekle dyskutowali.
- Najpierw na kolejkę górską. - krzyczał jeden z nich.
- Nie! Do domu strachu.
- Nie, po hot dog'a! - wykrzyczał Niall.
Mimowolnie się zaśmiałam. On gdyby mógł chyba non-stop by jadł.
- Jesteś już. To idziemy. - oznajmił Louis.
- Taa. - westchnęłam.
Louis nalegał żebyśmy pojechali jego samochodem. Było nas 9, samochód mieścił tylko 7. Dwie dziewczyny zmuszone były usiąść na kolanach chłopaków. Wypadło na mnie i Wiki, bo tylko dla nas zabrakło miejsc. Moja kuzynka z lekkim burakiem usiadła na kolanach Liam'a, który sam jej to zaproponował.
- To może ja wejdę do bagażnika? - zapytałam.
- Coś Ty! Chodź do mnie. - wysapał ściśnięty Niall.
- Niall, lepiej ja ją wezmę. - rzucił Harry. Pociągnął mnie za rękę i usadził na swoich kolanach.
- Wolałabym bagażnik. - westchnęłam.
- Dobra, wszyscy już są. Jedziemy! - zawołał Louis.
Rozejrzałam się na ile tylko mogłam. Katie siedziała na przednim siedzeniu razem z Louis'em, który prowadził. Z tyłu siedział Zayn, Niall, Harry ze mną na kolanach, a na samym końcu Aga oraz Liam z Wiki. Zazdrościłam Katie, oj tak i to bardzo.
- Śpiewamy coś? - zaproponował Liam.
- Co? - zainteresował się Niall.
- WMYB? - zapytał Harry.
WMYB?! Tą piosenkę z samolotu? Na pewno nie będą tak dobrzy jak ich prawdziwi wykonawcy.
- Pewnie! - krzyknęli chórkiem.
- You're insecure. - zaczął Liam. - Don't know what for. You're turning heads, when You walk, through the door. Don't need make-up to cover up, being the way that you are is enough.
Everyone else in the room can see it. Everyone else but You. - śpiewał Harry.
- Baby You light up my world. - do Liama i Harry'ego dołączyła reszta chłopaków. - Like nobody else,
the way that you flip your hair, gets me overwhelmed, but when you smile at the ground it ain't hard to tell. You don't know oh oh. You don't know, You're beautiful! If only You saw. What I can see, You'll understand. Why I want you so desperately. Right now I'm looking at You and I can't believe, You don't know oh oh. You don't know, You're beautiful! Oh oh. That's what makes you beautiful!
- So c-come on. - śpiewał Zayn. -  You got it wrong. To prove I'm right I put it in a so-o-ong.
I don't know why You're being shy, and turn away. When I look into Your eye eye eyes...
Everyone else in the room can see it. Everyone else but You. - usłyszałam głos "loczka".
Chłopcy ponownie zaczęli śpiewać refren. Katie, Wiki oraz Aga dołączały do nich, machały rękami i dopingowały. Natomiast ja nuciłam melodię w głowie.
- Baby You light up my world.. - słyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego, a on na mnie. - Like nobody else..
Louis zatrzymał samochód. Na szczęście zrobił to ostrożnie, w innym przypadku nieźle byśmy się poobijali. Wyszłam z samochodu pierwsza. Świeże powietrze, mmmm. Jednakże w uszach dźwięczała mi ta piosenka. Wykonanie wydawało mi się podobne.
- Kto jest oryginalnym wykonawcą tej piosenki? - zapytałam, gdy szliśmy do wejścia na wesołe miasteczko.
- Nie wiesz? - odezwał się Louis, robiąc przy tym głupią minę.
- Gdybym wiedziała to bym nie pytała. - odburknęłam.
- One Direction. - odpowiedział spokojnie Niall.
- Aha, fajnie.
- Podoba Ci się What Makes You Beautiful? - spytał Harry, idąc obok mnie.
- No tak. - odpowiedziałam, na co chłopak się uśmiechnął.
- Hot dog'i! - wrzasnął Niall.
Wszyscy poza mną wybuchli śmiechem. Podeszłam do Niall'a. Chłopak uśmiechnął się do mnie i zapytał:
- Też chcesz?
- Pewnie. - odparłam uśmiechając się lekko.
Irlandczyk zamówił dla nas hot dog'i. Kiedy już je dostaliśmi poszliśmy usiąśc na ławkę, aby zjeść. Nim się obejrzałam Niall pochłonął swojego.
- Wszystko tak szybko jesz? - zaśmiałam się.
- Chyba. - również się zaśmiał. - Czym się interesujesz?
- Ja? Kiedyś interesowałam się trochę modą i grą na gitarze. Znaczy, zawsze chciałam się nauczyć, ale nigdy tego nie zrobiłam. I..
- Chciałabyś się nauczyć gry na gitarze? - przerwał mi Niall.
- Tak.
- Mogę spełnij to marzenie. - powiedział tajemniczo.
- Ale jak?
- Ja gram. Całkiem dobrze, tak mi się wydaje. - uśmiechnął się. - Chcesz?
- Na prawdę?! - wyszczerzyłam na niego swoje brązowe oczy. - Jasne! - uśmiechnęłam się szczerze, po czym przytuliłam chłopaka.
- Ej, gołąbeczki! - zawołał Zayn, a ja momentalnie odsunęłam się od Nialler'a dokańczając hot dog'a. - Chodźcie tu!
Zrobiliśmy co rozkazł.
- Idziemy na rollercoaster wszyscy, tak? - zapytał a raczej stwierdził Louis.
- Beze mnie. - pisnęła Wiki.
- Oj przestań. Będzie fajnie. - objęła ją ramieniem Katie, puszczając przy okazji oczko.
- To idziemy! - uradował się chłopak.
\
Musieliśmy trochę poczekać w kolejce, ale w końcu się udało. Do wagoników wsiadało się po dwie osoby.
- Okej, to musimy się jakoś szybko podzielić. Kto z kim siedzi? - zapytał Liam.
- Magda? - spojrzał na mnie Harry.
- O nie, nie, kochany! Siedzisz ze mną! - przytulił go Louis, a do mnie podszedł Niall.
- Siedzimy razem?
- Pewnie. - uśmiechnęłam się.
Miałam wrażenie, że Harry dusił Lou wzrokiem. Śmieszne. Wszyscy podobierali się w pary prócz Liam'a, Wiki i Katie. No tak, trzy osoby, jedna będzie bez pary.
- Liam, siądź z Wiki. - prosiła Katie.
- A co z Tobą? - zapytał.
- Ja siądę sama, albo z.. - rozejrzała się dookoła. - Hej, siedzisz może sam? - zapytała wysokiego bruneta zmierzającego ku wagonikowi. Kiedy jej odpowiedział, uśmiechnęła się perliście i do niego dołączyła.
- Super. - odparł Liam. - Ona jak zwykle kogoś poderwie. - pokręcił głową.
- Jeśli nie chcesz ze mną siedzieć to..
- Co? Przestań. Jasne, że chcę z Tobą siedzieć. Ktoś musi Cię bronić. - uśmiechnął się do niej, na co ona zrobiła to samo.
Siedzieliśmy w następującej kolejności: Harry z Loui'm, Aga z Zayn'em, ja z Niall'em, Liam z Wiki a kilka wagoników dalej Katie z nieznajomym chłopakiem.
Rollercoaster ruszył. Zaczął powoli. Z czasem coraz bardziej się rozpędzał. Wiatr rozwiewał włosy, które wyszły mi z kucyka. Pędziliśmy już naprawdę szybko. Słyszałam jak kilka osób się drze. Czułam, że zaraz do nich dołączę. Zbliżaliśmy się do pętli. Byliśmy coraz bliżej. Bałam się. Zaczęłam krzyczeć. Rollercoaster zrobił kółko, a wszyscy, którzy nim jechali darli się w niebo głosy. Żałowałam, że zjadłam tego hot dog'a. Było mi niedobrze. Jechaliśmy coraz szybciej. Kolejna pętla. O mój boże! Teraz nawet Louis i Harry krzyczeli!
- Mamo, kocham Cię! - wykrzyczał Lou, unosząc ręce do góry.
Pędziliśmy rollercoaster'em w górę, w dół i robiliśmy salta a ja coraz bardziej miałam ochotę zwrócić. Spojrzałam kątem oka na Niall'a – pozieleniał ze strachu. W końcu rollercoaster stanął.
Lou był tak szczęśliwy, że skakał ze szczęścia.
- To co jeszcze raz? - zaproponował.
- Nie! - ryknęliśmy wszyscy.
Wyszłam chwiejącym się krokiem. Niall probował mi pomóc, ale w efekcie tylko się przewróciliśmy. Wybuchłam nieopanowanym śmiechem, leżąc obok Niall'a. Zayn i Harry pomogli wstać mnie i blondynowi. Widząc minę mojej siostry ponownie zaczęłam się śmiać. Wiki trzymała się kurczowo Liam'a, który o dziwo szedł prosto.
- Nie puszczaj, proszę, nie puszczaj! - powtarzała, a Liam cicho chichotał.
Usiadłam na ławkę, Niall dołączył do mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Nigdy więcej. - zaśmiał się.
- Nigdy. - powtórzyłam.
Rozejrzałam się szukając wszystkich. Aga poprawiała włosy korzystając z lusterka Zayn'a, Wiki stała nadal trzymając się Liam'a i z nim rozmawiała, Lou siedział na ławce z Hazzą, a Katie.. Katie gadała a raczej flirtowała z nowym znajomym.
- Diabelski Młyn! - krzyknął Loui.
- Sam sobie idź. - powiedziała Wiki. - Wariat.
- Wariat? - spojrzał na nią, po czym skrzyżował ręce na piersi i odwrócił się tyłem do niej.
- Foch?! - zapytała smutnym głosem. - Louis, no weź.
- Pf.
- Lou. - mruknęła, podchodząc do niego. - Nie fochaj się.
Milczał.
- Będę płakać. - zagroziła.
Tomlinson nadal milczał. Wiki oburzona jego zachowaniem usiadła na ziemi i zaczęła przeraźliwie płakać. Louis słysząc płacz Wiki, odwrócił się do niej.
- Bo wujcio Lou mnie nie kocha! - zawodziła Wiki.
- Co?! - wyszczerzył się. - Jasne, że kocha!
- Nie kocha!
- Kocha!
- To odowodnij. - stanęła obok niego.
- Wykończysz mnie. - mruknął brunet. - Wskakuj. - odwrócił się do niej plecami, pochylając się. Wiki wskoczyła mu na barana.
- Idziemy na Diabelski Młyn! - powtórzył Tomlinson, ruszając. 
- Nie dojdę. - szepnęłam.
- Mogę Cię wziąć na barana. - zaproponował blondyn.
- Nie uniesiesz mnie. - zaśmiałam się.
- Uniosę. - zapewnił.
- Jestem za ciężka.
- Co takiego? Chyba wręcz przeciwnie!
- Powinnam schu..
- Nie wymawiaj tego słowa. - poprosił. - No już, wskakuj. - wstał. Stanęłam więc na ławce i wskoczyłam mu na plecy.
Pod Diabelskim Młynem nie było żadnych kolejek, więc od razu weszliśmy do wagoników. Podobieraliśmy się w takie same pary jak poprzednio. Nawet Katie usiadła z tym samym chłopakiem. Widać, że przypadli sobie do gustu. Diabelski Młyn w odróżnieniu od rollercoaster'a był spokojny. Kręcił się jedynie w kółko, zapewniając nam niesamowite widoki.
- Byłaś kiedyś zakochana? - wypalił w końcu Niall. - Znaczy, miałaś chłopaka?
Spojrzałam na niego, przełykając nerwowo ślinę.
- Mhm. - mruknęłam. - Kiedyś. A Ty?
- Chłopaka nie, ale dziewczynę. - zaśmiał się. - Czemu się rozstaliście?
- Niall, nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam patrząc tępo przed siebie.
- Przepraszam. - zarzenował się.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się lekko.
Zapadło nerwowe milczenie. Niall bał się odezwać, aby znowu nie wyskoczyć z głupim pytaniem a ja po prostu nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. Jednak w tej ciszy było coś pięknego. Coś romantycznego. Oparłam głowę na jego ramieniu, przymknęłam oczy a Niall mnie objął w pasie. Siedzieliśmy tak w siebie wtuleniu póki Diabelski Młyn się nie zatrzymał. Wysiadłam z wagonika, a zaraz za mną irlandczyk. Moją uwagę od razu przykuł widok Liam'a i Wiki, którzy z czegoś głośno się śmieli. Uśmiechnęłam się do nich, po czym spojrzałam na Lou, mierzwiącego włosy Harry'ego.
- Było tak romantycznie! - mruczał. - Harry to niesamowity chłopak. - zachwalał go Louis.
- Zostaw moje loczki! - marudził Hazza.
- Układam je. - tłumaczył się Tomlinson.
- Same się ułożą. - stwierdził brunet, po czym pochylił głowę do przodu, potargał włosy a następnie lewą dłonią przesunął grzywkę na stronę. - Kocham moje włosy!
- On ma na ich punkcie fioła. - wytłumaczył mi Nialler, śmiejąc się.
- To gdzie teraz? Dom strachu? - zapytał Zayn, unosząc zabawnie brwi.
- Nie! Idziemy coś zjeść. Głodny jestem. - odezwał się blondyn.
- Zawsze jesteś. - powiedział Liam.
- Też jestem głodna. - rzekła Aga.
- W sumie to ja też. - zawtórował Harry.
- To idziemy do pizzerii! - zapiał Nialler.
- Dobra. Ale wracamy tu jeszcze! - ostrzegł nas Lou.
Ruszyliśmy do pizzeri. Nie szliśmy długo, ponieważ wybraliśmy tą najliżej wesołego miasteczka czyli tóż za rogiem. Okazało się, że każdy lubi inną pizzę! Jedynie ja i Aga jadłyśmy tą samą, bo „hawajską”. Oczywiście Niall zjadł pierwszy i zamówił kolejną. Ja naprawdę nie wiem gdzie on to wszystko mieści. Po zjedzeniu pizzy, wróciliśmy do wesołego miasteczka.
- To gdzie..
- Samochodziki! - krzyknął Zayn, biegnąc do elektrycznych samochodzików. Pobiegliśmy za nim.
- Pojedyńczo. - usłyszeliśmy od pracownika.
- Wsiadajcie! - zawył Zayn.
Tak też zrobiliśmy. Wsiedliśmy do małych samochodzików i zaczęliśmy się zderzać. Wjeżdżaliśmy nawet w obcych ludzi. W pewnym momencie Zayn walnął we mnie z takim impetem, że mało nie wyleciałam z samochodziku. Chciałam się odwdzięczyć tym samym, ale mi uciekł. Za to wjechałam w Niall, który jadł batonika. Spojrzałam na niego z głupią miną.
- No co? Głodny jestem. - tłumaczył się, na co zaczęłam się śmiać.
I to był błąd, bo straciłam czujność, więc byłam łatwym celem. Louis oczywiście to wykorzystał. Zderzył się ze mną, odbiłam się od jego samochodziku wpadając na Harry'ego. Nie pozostał mi dłużny, poraz kolejny się odbiłam. Przez resztę czasu jeździłam i unikałam wszystkich. Patrzyłam za to jak inni się zderzają. Wiki cały czas myliła strony, co było dość zabawne. Harry, Lou i Zayn tak szaleli, że lepiej było ich unikać. Nialler rozśmieszył mnie najbardziej – siedział w kącie i jadł batonika. Natomiast Aga i Katie zderzały się ze wszystkimi po kolei ciesząc się, jeśli ktoś się od nich odbił. Nasz czas w końcu minął, musieliśmy wysiąść z samochodzików. Loui nie dał nam długo odpocząć. Zaciągnął nas na karuzelę. Nie wyglądała groźnie, więc się zgodziliśmy. Musieliśmy wsiąść po dwie osoby. Wiki wsiadła z Lou, Aga ze mną, Katie z Liam'em, Harry z Niall'em, a Zayn sam. Karuzela ruszyła. Kręciliśmy się w kółku. Lou z Wiki rozkładali ręce i pokazywali jak cudownie umieją latać. Za ich przykładem szli wszyscy prócz mnie. Gdy karuzela się zatrzymała, zebraliśmy się w małej grupce, obmyślając gdzie iść.
-  Dom strachu! - zawołał Harry.
- Okej. - odpowiedział Liam. - Idziemy!
Weszliśmy do przyciemnionego, starego domu wszyscy. Od progu przywitał nas jakiś szatański śmiech, wyskakujące pająki ze ściany oraz przelatujące obok duchy. Każdy poszedł w inną stronę. Przestraszyłam się, kiedy jakaś zimna dłoń złapała mnie za nogę i ciągnęła w stronę drzwi. Nie mogąc jej odciągnąć zaczęłam się drzeć. Wtedy poczułam, że w moje włosy wplątuje się nietopeż! Jeszcze głośniej krzyczałam. Ponownie usłyszałam ten przeraźliwy śmiech. Na szczęście z pomocą przybiegł mi Harry. Wyplątał sztucznego nietoperza z moich włosów oraz uwolnił nogę z uścisku martwej ręki. Z przerażeniem spojrzałam mu w oczy.
- Nie bój się. - uśmiechnął się. - Chodźmy.
Szliśmy dalej.  Niedługo później usłyszeliśmy krzyk Niall'a. Pobiegliśmy w tamtym kierunku, nie wiedząc, że biegnie za nami mumia! Potknęłam się i upadłam na coś miękkiego. Coś? Na Niall'a! Zdając sobie sprawę, że go gniotę, szybko zeszłam i pomogłam wstać jemu.
- Czemu leżysz? - zapytałam.
- Wywaliłem się, kiedy gonił mnie wilkołak! - zawył.
- Mumia! - wydarł się Harry.
- Co?! - krzyknęliśmy razem z Niall'em.
- Za nami! - wykrzyczał, po czym zaczęliśmy znowu uciekać.
Po drodze spotkaliśmy jeszcze Liam'a i Lou, przytulających się do siebie. Opowiedzieli nam, że goniła ich śmierć z kosą. W następnej alejce była Katie, Zayn i Aga. Z całej trójki tylko Zayn był jeszcze twardy. Co było dziwne, bo Aga mówiła, że gonił ją cień jakiejś nieżyjątej osoby, Zayn'a psychopata z siekierą a Katie trup. Postanowiliśmy iść razem. Będzie bezpiecznej. Szliśmy dość długi czas w ciszy. Już miałam nadzieje, że tak będzie do końca. Przeliczyłam się! Zza rogu wyskoczył mężczyzna z piłą motorową, gotowy do mordu! Wydarlismy się i zaczęliśmy uciekać najszybciej jak potrafiliśmy. Biegł za nami. Niall potknął się a morderca to wykorzystał, łapiąc go za nogę i ciągnąc za sobą. Wpadliśmy w panikę. Całkowicie zapomnieliśmy o tym, że jesteśmy tylko w wesołym miasteczku. To wszystko wydawało się takie realne! Niall wołał pomocy, a my nie wiedzieliśmy co robić. W końcu pobiegliśmy za nimi. Na podłodze widzieliśmy ślady krwi.. Coraz bardziej przerażeni biedliśmy za chłopakiem i zabójcą. Ale nigdzie ich nie widzieliśmy! Dobiegliśmy do drewnianych drzwi.
- Albo tu albo nigdzie. - powiedział Zayn, z przerażeniem.
- Musimy wejść. - stwierdziła Katie łamiącym się głosem.
Otworzyliśmy drzwi, wbiegując do środka. W całym pokoju było pełno krwi! Nasze przerażenie mieszało się ze strachem.
- Patrzcie, kolejne drzwi! - szepnęła Aga.
Podeszliśmy do nich na miękkich kolanach. Ze strachu wzięłam Harry'ego pod ramię. Były zamknięte.
- Musimy je wywarzyć. - powiedział Liam.
Chłopcy zebrali się i razem wyważyli drzwi wybiegając.. na zewnątrz! Niall stał obok i głośno się śmiał widząc nasze miny. Podbiegliśmy do niego wszyscy i mocno przytuliliśmy.
- Żyjesz! - krzyknął ktoś, na co Nialler jeszcze głośniej rehotał.
- To był koszmar. - stwierdziła Katie, kiedy odsunęliśmy się od blondyna.
- Myślałem, że naprawdę Cię zabił.. - odezwał się Zayn.
- A ja cały czas wiedziełem, że to podpucha! - rzekł Lou.
- Jasne! A w środku mało nie padłeś ze strachu! - powiedziała Aga.
- Dobra, dobra. Jest dopiero po 2. Chodźcie jeszcze gdzieś. - prosił Tomlinson.
- Rodeo! - roześmiała się Wiki.
- Basen z kulkami. - zaproponował Niall.
- Scream! - krzyknął Zayn.
- A może Extreme? - spytała Aga.
- Waterball! - powiedziała Katie.
- To! - wskazał palcem Harry. - Breakdance!
- Idziemy wszędzie! - rozkazał Lou, ruszając w stronę rodeo.
I rzeczywiście poszliśmy wszędzie. Począwszy od rodeo po basen z kulkami, scream, extrem oraz waterball. Byliśmy wspólnie na wszystkim prócz rodea, na które odważył się wejść jedynie Harry i Zayn.
- No dalej Harry. Ujedź go, ujedź! - dopingowaliśmy go.
Jednak Harry nie poradził sobie tak dobrze z bykiem jak Zayn. Ujeżdżał tego byka jak profesjonalisa, co wszystkich śmieszyło.
Najgorzej było po screm oraz extrem. Dwie ekstremalne karuzele, tylko dla odważnych. Z dziewczynami nie chciałyśmy pokazać, że jesteśmy słabe, więc poszłyśmy. Po kilku sekundach na screm zaczęłam żałować, ale było warto! Chłopakom wciąż było mało, więc poszliśmy jeszcze na gumową zjeżdżalnię a także kolejkę górską, po której nie czułam się zbyt dobrze przez tą prędkość. Z racji tego, że robiło się coraz później musieliśmy wracać. W samochodzie  ponownie z Wiki musiałyśmy siedzieć na kolanach chłopaków. Oczywiście po drodze trzeba było zachaczyć o jakiś sklep, bo Niall był głodny.
- Robimy szybkie zakupy i idziemy! - mówił Liam.
Niall chwycił koszyk i pobiegł do pułek z niezdrowym jedzieniem. Wpakowywał do środka kilka paczek chipsów, batoniki, colę a także m&m's i poszedł do kasy.  Nie zdąrzyliśmy wyjść ze sklepu a blondyn pozbył się jednego batonika.
- Widzimy się jutro? - zaptała Katie Wiki.
- Chyba tak. O ile mama nie będzie kazała zostać mi z Szymkiem. - odpowiedziała.
- To wpadnij z nim. - zaproponował Liam.
- No właśnie. A co będziemy robić? - zainteresował się Lou.
- W sumie to chciałam iść z dziewczynami na zakupy. - mówiła Payne. - Ale możecie dołączyć.
- Zakupy? Damskie ciuszki? O nie, nie! Raczej podziękuję. - odezwał się Liam, a reszta chłopaków prócz Louis'a mu zawtórowała.
- Lou! - krzyknął Zayn, na co chłopak odparł:
- Co? Co? A, no, ja też raczej podziękuję.
- Czyli wszystko ustalone. - zaśmiała się. - Idziemy same. - zdąrzyła powiedzieć a samochód zatrzymał się. Gdy wysiadaliśmy z samochodu było już naprawdę ciemno.
- Niall czyś Ty zeżarł wszystko co kupiłeś?! - zadarł się Zayn, na co wszyscy spojrzeli na Niall'a i zaczęli się śmiać.
- Byłem głodny! - tłumaczył się, sprawdzając w reklamówce czy jeszcze coś mu zostało.
- Żartłok. - podsumował go Lou, śmiejąc się.
- Wpadnę po Was około południa. - powiedziała Katie. - Pa. - pocałowała Wiki, Agę oraz mnie w policzek, po czym czekała na chłopaków.
- Cześć. - pożegnali się Zayn i Lou. - Dobranoc!
- Dobranoc. - odpowiedziałyśmy.
- Kolorowych snów. - odparł Harry, idąc za chłopakami.
Liam pociągnął Wiki na bok, więc zostali tylko Niall, ja oraz Aga. Ta ostatnia pożegnała się z chłopakami i weszła do domu. Został tylko Niall.
- Wybierzemy się jutro do MilkShake City? - zapytał, uśmiechając się.
- Jutro mamy iść na te zakupy, nie słyszałeś?
- A, no tak. To może pojutrze? - spojrzał mi w oczy.
- Z miłą chęcią. - uśmiechnęłam się lekko. - Dobranoc. - uścisnęłam go przyjacielko i podbiegłam do domu.
- Pocałowaliście się? - spytała od progu moja siostra.
- Co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No Ty i Niall.
- Nie! Jasne, że nie. - mruknęłam, zdziwiona, że Aga mogła wymyślić taką bzdurę.
- Jestem zmęczona. Idę spać. - oznajmiłam po jakimś czasie, wchodząc na piętro.
Wykąpałam się szybko, przebrałam w piżamę i od razu przypomniałam sobie, że miałam coś sprawdzić w internecie. Odpaliłam laptopa, przy okazji rozczesując moje mokre włosy. Gdy wszystko się załadowało weszłam na google.pl wpisując „One Direction”. Wyniki wyszukiwania zaskoczyły mnie do takiego stopnia, że opadła mi szczęka. One Direction to chłopaki mieszkające obok!




_
cześć! w końcu pojawił się 7. jest jeszcze dłuższy od poprzedniego, ale trochę nudny za co przepraszam.
co po rozdział 8 - nie wiem kiedy się pojawi, ponieważ po pierwsze mam problemy z komputerem więc nie mam jak go napisać. wydukałam ostatnio jedynie stronę w wordzie, a powinno być min. 5. postaram się dziś coś napisać, ale nie obiecuję.
jest jeszcze druga sprawa - jeśli chcecie abym was informowała o nowych rozdziałach proszę podajcie numery GG. jest Was coraz więcej, przez co nie dam rady pisać wszystkim na zapytaju bądź twitterze. na GG byłoby mi po prostu lepiej. ;)
zapraszam do komentowała, dziękuję. mycha. xoxo.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 6.

    Poranek, około godz. 9. Siedziałam w wannie i wdychałam zapach fiołkowego płynu do kąpieli. Wbijając wzrok w różnego rodzaju kosmetyki zastanawiałam się nad sytuacją w domu. Ciekawa byłam czy choć trochę się poprawiło. Przymknęłam powieki i zaczęłam nucić ulubioną piosenkę – ,,Torn” Natalie Imbruglia. Nagle usłyszałam dobijanie się do drzwi. Zdając sobie sprawę z tego, że jestem jedyną osobą, która nie śpi, zmuszona byłam przerwać kąpiel i iść je otworzyć. Zapomniałam z pokoju swoje szlafroka, więc musiałam zawinąć się w ręcznik, który sięgał mi ledwo co za pupę. Zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazali się Harry i Niall. Wybałuszali na mnie oczy a ja zastanawiałam się jaki jest tego powód. Zrobiłam zdziwioną minę aż w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że jestem prawie naga! Chłopaki otworzyli usta, by coś powiedzieć, natomiast ja czym prędzej wróciłam do swojego pokoju z mega burakiem. Najszybciej jak potrafiłam ubrałam się. Wyciągnęłam z szafy granatowe jeansy, biały top oraz kamizelkę i udałam się do łazienki zrobić makijaż. Jednak szybko z tego pomysłu zrezygnowałam ze względu na to, że pewnie i tak wszystko spłynie, kiedy będę płakać, a będę na pewno. Włosy natomiast spięłam w artystyczny nieład. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw postanowiłam zejść na dół i udawać, że nic się nie stało. Bo w sumie nic się nie stało. Widzieli trochę mojego ciała, wielkie mi co. Wychodząc z pokoju dorwał mnie Szymonek.
- Cześć! - przywitał się, a gdy schyliłam się do niego, pocałował mnie w policzek.
- Jesteś głodny? - zapytałam od razu.
Kiwnął główką.
- To chodź. - złapałam go za rączkę i tuż po chwili byliśmy w kuchni, gdzie Wiki piła bodajże kawę wraz z chłopakami. Widząc jak wchodzę od razu obaj na mnie spojrzeli, jakby myśleli, że tym razem będę całkowicie naga. Wyjęłam miseczkę, płatki oraz mleko z szafek i zaczęłam przygotowywać małemu śniadanie, uprzednio sadzając go do krzesełka.
- Załapię się? - zapytała pół przytomna Wik, upijając łyk napoju.
- Co? - spytałam rozkojarzona. Kiedy wskazała głową na płatki odparłam: - Tak, jasne.
- A my? - zapytali zgodnie Niall i Harry, robiąc słodkie oczka.
Wzruszyłam ramionami, odpowiadając obojętnym głosem:
- Skoro jesteście głodni. - i wyjęłam trzy dodatkowe miseczki. 
- A Ty nie jesz? - spytał Harry, patrząc na mnie.
- Nie jestem głodna. - wsypałam płatki do miseczek i zagrzałam mleko. Po przygotowaniu wszystkiego podałam każdemu miskę oraz łyżeczkę. - Smacznego. - podeszłam do Szymonka. - Zjesz sam czy mam Cię nakarmić?
- Szymuś sam! - zawołał, machając łyżeczką.
- Dobrze, ale nie rozlej. - poprosiłam, pocałowałam go w czółko i usiadłam na jedynym wolnym krześle. Niestety, obok Harry'ego.
- Wiki, co dzisiaj robicie? - odezwał się „loczek”.
- Nie mamy żadnych planów. Czemu pytasz?
- Bo może wyskoczylibyśmy gdzieś wszyscy razem?
- Czemu nie. - uśmiechnęła się szeroko. - Madzia? - spojrzała na mnie.
- Y, słucham? 
- Wybierzesz się z nami? - zapytał Harry, uśmiechając się.
- Zapomnij. - wyszłam z kuchni.
No pewnie, nie mam innych zajęć tylko łażenie z obcymi mi ludźmi po mieście. Świetna rozrywka, nie ma co. Wolę posiedzieć w domu. Albo wyjść gdzieś sama. I właśnie w tym momencie. Wychodząc wpadłam na kogoś z takim impetem, że aż się przewróciłam i uraziłam w prawą rękę.
- Cholera! - powiedziałam. - Patrz jak chodzisz. - wysyczałam.
- To Ty na mnie wpadłaś. - odezwał się męski głos. Podał mi swoją dłoń. Poradziłam sobie bez niej.
- Och, to Ty. - mruknęłam tym samym znudzonym tonem. - Czego chcesz?
- Są tu może chłopaki? - zapytał Liam.
- W kuchni. - odpowiedziałam i wyszłam.
     Nie znałam Wolverhampton, więc nie miałam wielu miejsc, które mogłabym odwiedzić. Właściwie nie miałam żadnego miejsca, prócz placu zabaw. Nie chciałam się szlajać po obcym mieście, bo w razie gdybym się zgubiła napędziłabym cioci niezłych kłopotów. Poszłam, więc na ten sam plac co wczoraj z Szymusiem. Z racji tego, że godzina była dość wczesna, na placu nie było nikogo. Byłam sama. I mnie to bardzo odpowiadało. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam się delikatnie bujać. Mimowolnie wspomnienia wracały z tą samą siłą, która sprawiała, że nie mogłam powstrzymać łez. Maciek mnie zdradzał. Maciek mnie zdradzał. Chłopak, którego kochałam mnie zdradzał. Po moich policzkach spływały strumienie niechcianych łez. Płynęły po nich, a potem ginęły w ubraniu. Z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Czyli nie tylko ja płakałam, ktoś na górze również. Może to śmieszne, ale zawsze mi się wydawało, że jeśli pada deszcz, ktoś w niebie płacze. Takie głupie, dziecięce rozumowanie, zostało do dzisiaj. Mijały minuty, a może nawet godziny. Straciłam rachubę czasu. Po prostu siedziałam na huśtawce i płakałam. Czułam, że miłość jaką do tej pory darzyłam Maćka zamienia się w nienawiść. Uważam, że zdrada to najgorsze co może być. Nie umiem jej wybaczyć. I tak samo będzie z Maćkiem, mimo iż strasznie go kocham nie mogłabym już z nim być. Muszę o nim zapomnieć, chociaż będzie to trudne. Patrzyłam tępo w swoje przemoczone buty, próbując opanować łzy i ostatni raz wspominając chłopaka, którego uważałam za tego jedynego.. W końcu z  zamyśleń wyrwał mnie czyjś głos:
- Magda? - odezwał się, stając naprzeciwko mnie. Głos należał do mężczyzny, w dodatku skądś go kojarzyłam. Niechętnie podniosłam głowę żeby na niego spojrzeć. Tym kimś był Niall. Ponownie ją opuściłam.
- Boże dziewczyno, co Ty tu robisz? Jesteś cała mokra. - mówił wstrząśnięty blondyn.
Wzruszyłam tylko ramionami. Jakoś niewiele mnie to interesowało.
- Stało się coś? - zapytał zaniepokojony.
- Dlaczego ludzie się zdradzają? - wyrwało mi się.
- Bo nie zdają sobie sprawy z tego jakie skarby mają przy sobie. - ukucnął przy mnie. Zerwałam się z huśtawki, żeby rzucić mu się w objęcia. Nieproszone łzy po raz kolejny się pojawiły. Chłopak ewidentnie się zażenował, jednak nie czekałam długo aby odwzajemnił uścisk.
- Przepraszam. - wyszeptałam po chwili, ponownie siadając na huśtawkę.
- Nie masz za co. - uśmiechnął się. - Chodź, idziemy stąd.
Kiwnęłam głową. Wstałam, ruszając z chłopakiem w stronę naszych domów. Nie śpieszyliśmy się, fakt deszcz wciąż padał, ale oboje i tak byliśmy już mokrzy. Milczeliśmy przez całą drogę. Widziałam, że kilka krotnie chciał coś powiedzieć, ale rezygnował. A ja nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. W sumie to nawet się nie znaliśmy. Wiedziałam jedynie jak ma na imię oraz, że jest przyjacielem Liam'a.
- Jesteśmy. - mruknął Nialler.
- Taak. - szepnęłam. - Dziękuję. - odwróciłam się, z zamiarem odejścia, kiedy chłopak złapał mnie za lewy nadgarstek i zapytał:
- Może spotkamy się jutro? Pójdziemy na kawę, pogadamy. - zaproponował.
Spojrzałam na niego z niepewną miną. Szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty na takie wypady zwłaszcza z facetami, ale może w taki sposób zapomnę o Maćku? Umawiając się z innymi.
- Chętnie. - odpowiedziałam w końcu wymuszając uśmiech.
- Świetnie. Wpadnę po Ciebie o 15. - wyszczerzył się. - Dobranoc. - poszedł do domu Payne'ów, natomiast ja weszłam do Burke'ów.
Od progu dorwała mnie Aga.
- O mamo! Gdzie Ty byłaś? - dopytywała się. - Jesteś mokra!
- Wiem.
- Idź się natychmiast przebrać! - rozkazała, a ja posłusznie udałam się do pokoju, aby to zrobić.
Założyłam na siebie zwykłą luźną koszulkę oraz legginsy. Zeszłam do kuchni.
- Co robisz? - zagadnęłam siostrę.
- Frytki, chcesz? - zapytała otwierając paczkę z mrożonymi frytkami.
- Jasne. - usiadłam na krześle. - Gdzie Wiki?
- Poszła na chwilę do Katie.
- Ach, rozumiem. - podparłam głowę na lewej ręce.
Gdy Aga przygotowała naszą kolację poszłyśmy do salonu obejrzeć jakiś film. O dziwo nic ciekawego nie było, same telenowele, kryminały i komedie romantyczne. Nuda.
- O! Shrek! - zawołała Aga, ciesząc się jak dziecko. - Oglądamy.
- Lepsze to niż nic. - westchnęłam jedząc swoją porcję frytek.
Aga oglądała co chwilę się śmiejąc. Czasami mi się wydaje, że z niej jest takie duże dziecko. Ale cóż poradzić, pewnie kiedyś dorośnie. Podczas którejś z kolei reklamy, poczułam, że muszę z nią porozmawiać. Bo mimo iż zachowuje się jak dziecko, jest moją siostrą. Zawsze mnie wspiera i rozumie. Tym razem będzie tak samo, na pewno.
- Maciek mnie zdradzał. - wyszepnęłam.
- Co takiego? - wybałuszyła na mnie swoje piękne czarne oczy.
- Znalazłam jego zdjęcie z inną dziewczyną, w ten sam dzień kiedy.. - przerwałam na chwilę odwracając wzrok. - się pocięłam.
- To dlatego to zrobiłaś?
- Po części. - oczy mi się zaszkliły. Aga momentalnie objęła mnie swoim ramieniem. Położyłam głowę na jej ramieniu i wbiłam wzrok w telewizor, w ogóle nie zaciekawiona tym co emituje.
- Csii. - głaskała mnie po głowie. - Rozumiem Cię. Nie popieram tego co zrobiłaś, ale.. domyślam się jak musiałaś się czuć.
- On był dla mnie wszystkim. Myślałam, że.. to ten jedyny. - łkałam.
- Wiem. Spokojnie. Nie myśl o nim, to przeszłość. - pocałowała mnie w głowę.
Siedziałyśmy tak w siebie wtulone do przyjścia Wiki oraz końca filmu. Nie miałyśmy ciekawych zajęć do robienia, więc poszłyśmy spać.
     Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do pokoju przez okno. Jednak nie miałam ochoty podnosić się z łóżka od razu. Chwyciłam do ręki książkę “Jesienna miłość” i zaczęłam czytać. Z każdą stroną wciągała mnie coraz bardziej.
     Landon, zwykły pozer, cham oraz Jamie, urocza córka pastora. Dwójka ludzi z dwóch różnych światów, jednak miłość ich złączyła. I to jaka miłość! Na przekór wszystkim, podążając jedynie swoimi pragnieniami zostali parą. Szczęśliwi, zakochani. Tylko to się dla nich liczyło. Póki nie wróciła białaczka. Tak, Jamie miała białaczkę. Ale Landon jej nie zostawił, wręcz przeciwnie. Sprawiał, że cieszyła się każdym dniem. Ożenił się z nią, spełnił jej najskrytsze marzenie. Jamie odeszła spełniona i szczęśliwa. A Landon, został, ale również szczęśliwy. Jamie uratowała mu życie. Zmieniła go na lepsze. Ich miłość nigdy nie zniknie, zawsze będzie ją czuł.
     Zamknęłam przeczytaną do końca książkę. Poleżałam jeszcze chwilę na łóżku póki nie przypomniałam sobie, że na dziś umówiłam się z Niall'em! Spojrzałam na zegarek – 14:37. Mam dosłownie 13 minut. Zerwałam się z łóżka i pędem pobiegłam do łazienki. Po szybkim prysznicu przyszedł czas na ubranie się. Chciałam wyglądać ładne, ale skromnie, dlatego wybrałam letnią fioletową sukienkę na ramiączkach do kolan, dżinsową kurtkę, wisiorek z sercem oraz wiatrówki na koturnie. Moje naturalnie kręcone włosy zostawiłam rozpuszczone. Zawsze je prostowałam, ale tym razem nie było na to czasu. Umalowałam usta schodząc po schodach. Godzina 14:59. Uff, zdążyłam, pomyślałam. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Niall, pomyślałam. Krzyknęłam “wychodzę”, chwyciłam torebkę, w której był błyszczyk oraz uprzednio wyciszony telefon i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Harry'ego.
- Cześć. - uśmiechnął się szeroko.
- No, cześć. - odpowiedziałam. Czyżby Niall nie mógł i wysłał Harry'ego na zastępstwo?
- Ładnie wyglądasz. - skomentował brunet.
- Dziękuję. - odparłam bez emocji. - Słuchaj czy coś.. - nie dokończyłam, bo zobaczyłam blondyna idącego szybkim krokiem do moich drzwi.
- Przepraszam za spóźnienie! - zawołał Niall. - Jadłem obiad. - tłumaczył się. - O, cześć Harry. Co Ty tu robisz? - zapytał swojego przyjaciela.
- Mógłbym Cię zapytać o to samo, Niall.
- Ja się umówiłem z Magdą. - wyszczerzył się Nialler.
- Idziecie na randkę? - Harry spojrzał jakby zdziwiony na chłopaka a później na mnie.
- Tak jakby. - rzuciłam. - Idziemy? - spojrzałam na Irlandczyka.
- Pewnie. - rzekł. - Cześć, Harry!
- Cześć. - powiedziawszy to, ruszyłam wraz z blondynem do kawiarni na ustaloną wcześniej kawę zostawiając Harry'ego w drzwiach. Szliśmy po raz kolejny w ciszy. Trudno było nam ją przełamać, mimo iż oboje próbowaliśmy. Niall'owi było chyba nawet bardzo przykro. Wydawał się być typem chłopaka, który ludzi dużo mówić oraz się śmiać. Mam nadzieje, że cały czas nie będziemy milczeć, bo będzie naprawdę niezręcznie. W kawiarni zamówiliśmy cappuccino, mrożoną kawę oraz po namowie chłopaka dwa ciastka z bitą śmietaną.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział w końcu Niall, przełamując ciszę.
- Dziękuję. - wymusiłam uśmiech na twarzy.
- Jaka jest Twoja ulubiona potrawa? - zapytał, uśmiechając się ciepło.
- Potrawa? Mm, gołąbki, a Twoja?
- Gołąbki? Nigdy tego nie jadłem. Ja właściwie lubię wszystko. - powiedział, po czym się zaśmiał.
- To polska potrawa. Dam Ci przepis. - uśmiechnęłam się.
Rozmawialiśmy, pijąc kawę i jedząc ciastka. Było tak miło, że nawet nie zauważyłam kiedy wybiła godzina 21.
- Chyba musimy już iść. - westchnęłam. Nie chciałam wracać do domu. Niall był bardzo wesołym człowiekiem. Udało mu się mnie nawet kilka razy rozśmieszyć. Dobrze zrobiłam spotykając się z nim.
- Masz rację. - odparł.
Wyszliśmy z restauracji, zostawiając duży napiwek dla kelnera. Niall odprowadził mnie pod same drzwi.
- Było bardzo miło. Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego.
- To ja dziękuję. - przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk, całując go w policzek, po czym weszłam do środka.


                                    *W tym samym czasie - oczami Harry'ego*

     Stałem w tych drzwiach póki nie zjawiła się Wiki.
- Harry? Co Ty tu robisz? - zapytała od razu.
- Liam oddaje Ci tą płytę. - podałem dziewczynie płytkę. - I dziękuje.
- Och, okej. Nie ma sprawy. - wzięła ją.
- To ja już idę. - powiedziałem odwracając się.
- Do zobaczenia! - zawołała za mną, zamykając drzwi.
Wracając do domu przyjaciela nie mogłem przestać myśleć o Magdzie. Nie mogłem znieść tego, że spotykałaby się z moim przyjacielem. Nie mogłem również im tego zabraniać, skoro oboje przypadli sobie do gustu.. Mogłem za to choć spróbować o nią powalczyć! Czym prędzej wróciłem do domu Wiki. Zapukałem. Po niedługim oczekiwaniu Wiki otworzyła. Zapytałem od razu:
- Możesz dać mi numer do Magdy?
Spojrzała na mnie przenikliwie, lecz uśmiechała się.
- Nie wiem czy powinnam. - odpowiedziała, znikając mi z oczu. Po kilku sekundach pojawiła się ponownie z małą karteczką w ręku, telefonem oraz długopisem. - Masz. - puściła mi oko, wręczając złożoną na pół kartkę.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się szeroko. Dopiero w domu Liam'a rozłożyłem karteczkę. Wiki napisała na niej numer Magdy oraz “Powodzenia”, w głebi ducha ucieszyłem się. Zamknąłem się w jedynym pustym pokoju – Liam'a, który siedział wraz z Zayn'em, Katie i Lou w salonie. Oczywiście bez Niall'a, bo był przecież na.. randce! Długo zastanawiałem się nad tym co napisać. To dziwne, bo nigdy nie miałem z tym problemu. Nie wiedziałem czy napisać zwykłe “cześć, co słychać? Harry x” czy może coś bardziej oryginalnego. W końcu zdecydowałem, że pierwsza opcja będzie najlepsza. Wystukałem literki i wysłałem. Wpatrzony w telefon czekałem , aż odpisze. Po 20 minutach pomyślałem, że pewnie świetnie się bawią i nie ma czasu odpisać, ale zrobi to później. Włączyłem komputer, a następnie zalogowałem się na twittera. Na telefon zerkałem co 5 sekund. Było mi coraz bardziej przykro, że nie odpowiada.


                                                   * Oczami Magdy *

     Niall to naprawdę świetny koleś. Co prawda nie jest taki jak Maciek.. Nie, nie. Stop, stop, stop, Maciek to dla mnie zamknięty rozdział. Nie zapomnę o nim jeśli będę ciągle o nim myśleć. Pierwszą rzeczą jaką była po powrocie z “takjakby randki” było zajrzenie do kuchnii, gdzie wszyscy się znajdowali.
- Cześć. - mruknęłam.
- Adzia! - zapiał Szymonek.
Podeszłam do niego, całując go w główkę.
- Gdzie Ty w ogóle byłaś? - zapytała Aga, wpatrując się we mnie.
- Na kawie.. - odpowiedziałam. - Z Niall'em.
- A, okej. I jak było? - uniosła brew do góry.
- Przyjemnie. - uśmiechnęłam się lekko, ale ten uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił.
- Jadłaś coś dzisiaj, kochanie? - wtrąciła się ciocia, karmiąca Szymka.
- Ciastko. Ale nie jestem..
- Przez cały dzień zjadłaś tylko ciastko? Chcesz wpaść w anemię?! Siadaj, zaraz zrobię Ci kolację. - rozkazała ciotka. - I nawet nie chcę słyszeć sprzeciwów. - dodała, wstając od stołu. - Wiki nakarm go. - zwróciła się do swojej córki. - Może być jajecznica?
- Okej. - usłyszałam perlisty głos Wiki, spojrzałam na brunetkę, siadając posłusznie do stołu.
- Jasne. - odpowiedziałam.
Długo na kolację czekać nie musiałam. Ciocia bardzo szybko przygotowała jajecznicę dla mnie, na którą załapała się jeszcze Aga. Zjadłam ją w ciszy. Byłam w sumie trochę zmęczona. Od razu po zjedzeniu życzyłam wszystkim dobrej nocy i poszłam do siebie. Rzucając się na łóżko, wyciągnęłam z torebki telefon. 4 wiadomości. Dwie pierwsze były od operatora sieci oraz “wrózki” z prośbą o wysłanie płatnego sms-a, trzecia była od Niall'a, w której napisał “Nie mogę się czekać kolejnego spotkania! Dobranoc. N” odpisałam: “Ja również. Dobranoc.”, natomiast czwarta wiadomość była od.. Harry'ego! Napisał: “Cześć, co słychać? Harry x” Zdziwiona odłożyłam telefon na półkę nocną. Nie było sensu odpisywać. Po pierwsze było późno, a po drugie co takiego miałam odpisać? Ciekawe skąd miał mój numer. Mniemam, że od Wiki lub Agi. No, nie ważne. Poszłam się umyć. Wzięłam dłuższą kąpiel, aby się zrelaksować. Kiedy w końcu wyszłam z wanny od razu usnęłam.

                                *W tym samym czaise - oczami Harry'ego *

     Czekałem nie spuszczając telefonu z oczu prawie 2 godziny. Zastanawiałem się dlaczego nie odpisuje, póki nie zobaczyłem jak do domu wchodzi Niall. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Czyli randka się udała, wpadło mi do głowy. Nie mniej jednak, chciałem się upewnić.
- I jak, udało się? - zapytałem siląc się na obojętny ton.
- Raczej tak. Na początku było trochę beznadziejnie, ale później.. - zamyślił się. - Genialnie. I obiecała dać mi przepis na gołąbki! - ucieszył się, na co ja się zaśmiałem.
- Świetnie. Widzicie się jeszcze?
- Nie pytałem. Myślisz, że powinienem zaproponować kolejne spotkanie.. randkę znaczy? - zaniepokoił się.
- Jeśli Ci się spodobała to tak. - odpowiedziałem.
- Ok, dzięki. - odparł, wyjmując z kieszeni telefon. - Napiszę sms-a.
- W porządku, pisz.
Siedzieliśmy z Nialler'em, Louis'em, Liam'em oraz Zayn'em w salonie oglądając jakiś głupi sitcom i czekając aż Magda odpisze. Mijały minuty, a ona nadal nie odpisywała ani mi ani Niall'owi. Pomyślałem, że może coś jej się stało z telefonem, albo.. Telefon blondyna zamrygotał!
- Niall, telefon! - krzyknąłem na co cała 4 na mnie spojrzała. - No co? Nie lubię tego dźwieku sms-a.
- Spoko. - odparł Zayn, wracając do oglądania telewizji.
Odpisała! Odpisała Niall'owi! Mi nie. Ale nie dam jej tak łatwo o sobie zapomnieć. Zwłaszcza, że coraz bardziej mi się podoba.





____
cześć kochane! obiecałam, że rozdział będzie długi, więc jest. zajął 6 stron w wrodzie, jak na razie najdłuższy. mam nadzieje, że Wam się spodoba, zwłaszcza, że dopiero od teraz zaczyna się coś dziać. ;>
mam do Was pytanie: jak podoba Wam się aktualny wygląd bloga? szablon, tło itp? 
btw,  pozdrawiam Olę, Pati oraz stałe czytelniczki. <3

xx!

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 5.

Chłopak z loczkami na głowie. Tak, ten z placu zabaw. Jakim cudem on się tu znalazł? Kto to w ogóle był? To jakiś zbieg okoliczności czy co?
     Zanim zdążyłam coś wydusić chłopak zapytał:
- Płakałaś?
- Nie Twój in.. - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Zaraz. Czy to nie Ty dostałaś dzisiaj tą piłką? No, wiesz na placu.. - mówił.
- Ja.
Tak myślałem. Słuchaj, bardzo mi przykro. Wygłupialiśmy się z chłopakami i.. - tym razem ja mu przerwałam.
- Zdaje się, że chciałeś skorzystać z toalety a nie gadać. - warknęłam, mijając go.
     Zatrzymałam się dopiero przy schodach. Całe szczęście, że w holu było lustro. Zmyłam rozmazany tusz i wróciłam na dół. Ku mojemu przerażeniu nie siedziało tam już tylko 3 dziewczyny, ale 7 osób! Przez te kilka chwil przybyło tyle ludzi? I to jeszcze Ci idioci? Przecież to Ci sami z placu zabaw.
     Gdy tylko Katie mnie dostrzegła, zaczęła machać abym do nich przyszła. Poszłam, bo innego wyboru chyba nie miałam. Chociaż wcale nie uśmiechała mi się wizja rozmowy z nimi. 
- To jest Magda. - przedstawiła mnie chłopakom, którzy trochę się speszyli. - Siostra Agi i kuzynka Wiki. Magda. - zwróciła się do mnie. - To jest Louis – chłopak pomachał mi ręką. - Niall. - wskazała na chłopaka o blond włosach, który się uśmiechnął delikatnie. - Zayn. - ten natomiast uśmiechnął się bardzo szeroko. - I Liam, mój brat. - mówiąc to podeszła i objęła go ramieniem, on ją również. - Ach, i w łazience jest Harry. Pewnie go już widziałaś, co? - uśmiechnęła się.
- Tak. - odpowiedziałam, siadając na kanapie obok Wiki i Agi. - Oglądamy ten film?
- Całkiem o nim zapomniałam. - zaśmiała się Wiki.
- Ja też. Chłopaki sio stąd. Idzie do Liam'a albo coś. - wyganiała ich Katie.
- A co będziecie oglądać? Pornosy? - zainteresował się Liam, patrząc znacząco na siostrę.
- Żadne pornosy. - roześmiała się brunetka.
- Kto ogląda pornosy? - spytał, zbiegający po schodach „loczek”.
- Och, kochanie. Ty zawsze wiesz kiedy przyjść. - powiedział chyba Louis, na co wszyscy poza mną wybuchli śmiechem.
- Ma się to coś. - chłopak poruszył zabawnie brwiami, poprawiając włosy.
- Dobra, dobra, my nie oglądamy żadnych pornosów, więc możecie sobie iść. - rzekła Katie.
-  To co zamierzacie oglądać? - zapytał Niall, patrząc na Katie.
- Burleskę, Niall. - odpowiedziała pogodnie.
- Ooo, to ja zostaję! - zawołał Louis. - Chętnie pooglądam sobie te kobitki jak tańczą.
- Ej! - krzyknął urażony Harry. Chyba tak miał na imię, tak mi się wydaje.
- O właśnie, niech Ci Hazza tańczy. - zaśmiała się Katie.
- Dobra chłopaki. Chodźcie, one ewidentnie nas nie chcą. - stwierdził Liam.
- Jeszcze będą chciały, zobaczycie. - dodał pewny siebie Harry czy tam Hazza, cokolwiek to znaczy.
- Żebyś się nie zdziwił. - mruknęłam po cichu.
- Włączaj już. - ponagliła Katie Aga.
- Ale Liam dziś słodko wyglądał. - wyszeptała Wiki z rozmarzonym wzrokiem.
- Dlaczego nie chcesz zrobić tego pierwszego kroku, co? - spytała młodsza siostra Payne'a.
- Bo nie chce się wygłupić. - powiedziała smutno Wiktoria.
- Jak nie sprawdzisz. to..
- Nie będziesz wiedziała. - dokończyłam za Katie.
- Żeby to było jeszcze takie proste.
- Pomogę Ci. - obiecała brunetka przy okazji włączając film.


                                         * W tym samym czasie - oczami Harry'ego * 

     Spotkanie po raz drugi z piękną brunetką nie dawało mi spokoju. Zastanawiałem się dlatego jest taka smutna i surowa, ale z drugiej strony mnie to pociągało. Nie boi się mieć swojego zdania. A w dodatku ta jej niesamowita uroda. Długie, lśniące czekoladowe włosy. Brązowe oczy, śliczna twarz. Postanowiłem dowiedzieć się wszystkiego o pięknej nieznajomej i jakoś się do niej zbliżyć. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie znam nawet jej imienia.
- Jak ma na imię ta brunetka? - zapytałem chłopaków, którzy o czymś rozmawiali.
- Magda. - odpowiedział Niall.
- Ładnie. - skomentowałem.
- Czyżby Ci wpadła w oko? - spytał ciekawy Liam, patrząc na mnie uważnie i poruszając brwiami.
- No.. nie. Znaczy tak tylko pytam. - skłamałem.
- Jasne, jasne. Hazza nie musisz ściemniać. - odparł Liam, jakby czytając mi w myślach.
- Lepiej spójrz na Wiki. Nie widzisz tego jak na Ciebie patrzy?
- Niby jak? - zapytał głupio Liam.
Jak mógł tego nie widzieć?
- Leci na Ciebie. - stwierdził Zayn.
- Wiki? - uniósł brwi ku górze.
- No, Wiki.
- Wydaje Ci się, stary. - machnął ręką, śmiejąc się.
- Zgłoś się do okulisty. Ewidentnie ślepniesz.- podsumowałem.
Spojrzałem na Zayn'a piszącego na klawiaturze swojego telefonu.
- Cały dzień bębnisz w ten telefon. Piszesz chociaż z kimś ciekawym? - zapytałem, chociaż mogłem się domyślać z kim.
- Z Olivką. - odparł uradowany. - Przyjeżdża tu za tydzień!
- Co?! - zapytali razem Louis i Naill.
Żaden z nas nie lubił specjalnie Olivii. Tak owinęła sobie Zayn'a wokół palca, że nie dostrzegał tego jaka jest naprawdę.
- Głodny jestem. - wypalił Naill.
- Ma sesję w Wolverhampton. Będzie tu trzy dni! - mówił szczęśliwy Zayn.
- To suuuper. - powiedziałem bez entuzjazmu.
- I to jeszcze jak. - cieszył się.
- Jestem głodny. - powtórzył Naill.
- A te dwie laski na ile w ogóle przyjechały? - zainteresował się Louis.
- Wiki mówiła, że na całe lato. Tak mi się wydaje. - rzekł Liam.
- Chcę jeść. - jęczał Horan, akcentując ostatnie słowo.
- Idź do kuchni. Chyba nie zapomniałeś drogi? - zaśmiał się Louis.
- Ale na dole są.. są DZIEWCZYNY. - zaakcentował ostatnie słowo. - A co jak zobaczą, że tam jestem?
Słysząc jego słowa wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- To wcale nie jest śmieszne. - oburzył się Nialler.
- Dobra, ja Ci przyniose. We własnym domu mnie raczej nie zabiją. - zaśmiał się Liam wychodząc z pokoju.


                                                      * Oczami Magdy *

- Późno już. - stwierdziła, patrząc na zegarek. Było wpół do pierwszej.
- Chyba powinnyśmy wracać. - odezwała się Aga.
- Mama wie, że tu jesteśmy. Nie musimy się śpieszyć. Ale jeśli chcecie, w sumie jutro też jest dzień. - odparła Wiki.
- Dziewczyny, to tylko ja – Liam. Nie bijcie. Idę tylko po coś do zjedzenia dla Nialla. - tłumaczył się brunet, schodząc po schodach.
- Spokojnie. - zaśmiała się Katie a wraz z nią Wiki i Aga.
Liam widząc, że zmierzamy w stronę frontowych drzwi, zapytał:
- Idziecie już?
- Tak. - odpowiedziała Wika.
- Szkoda. Wpadnijcie niedługo. - zaproponował.
- Pewnie. - Wiki uśmiechnęła się do niego. - Pa. - powiedziała do przyjaciółki i pocałowała ją w policzek. - Dobranoc, Liam! - zawołała do chłopaka.
- Cześć. - powiedziałyśmy razem z Agą i wyszłyśmy.
     Leżąc w łóżku zaczęłam nucić piosenkę, której dziś słuchałam w samolocie. WMcośtam. Nie pamiętam nazwy, za to melodię. Naprawdę mi się podobała. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Rozdział 4.

     - Dziewczyny, wstawajcie! - wrzasnęła mama. - Za godzine wyjeżdżamy!
- C-c-co? - pytała zaspana Gusia.
- Za godzinę jedziemy!
- CO?! - tym razem Aga wrzasnęła zrywając się z łóżka jak oparzona. - Magda! Wsta..
- Nie śpię już. - powiedziałam, wstając z łóżka.
Poszłam pierwsza do łazienki, z tego wzglądu, że mama musiała mi po kąpieli zmienić jeszcze opatrunek. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wyszłam z łazienki, którą od razu zajęła Aga. Poszłam do pokoju, umalowałam się delikatnie, uczesałam i skierowałam do sypialni mamy. Zapukałam i weszłam. Mama już czekała na mnie z opatrunkami. Odwinęła mi stary, który przez zaschniętą krew przyczepił mi się do ran, co bolało przy odrywaniu, zdezynfekowała i założyła nowy, czysty bandaż.
- Obiecujesz? - spytała, patrząc mi w oczy.
- Tak mamo, obiecuję. - pocałowała mnie w głowę i razem zeszłyśmy do kuchni.
- Co chcesz na śniadanie?
- Płatki, te kukurydziane. - poprosiłam.
Mama od razu spełniła moją prośbę. Niedługo potem jadłam swoje śniadanie. Aga wpadła do kuchni kiedy ja już prawie kończyłam.
- To samo. - wysapała i usiadła obok.
- Jesteś w szlafroku. Jak chcesz zdąrzyć? - zapytałam.
- Spokojnie, zaraz się ubiorę. Mam wszystko naszykowane.
Wyjechaliśmy 12:07. Do Warszawy jechaliśmy około pół godziny. Akurat zdąrzyliśmy. Trzeba było być 2 godziny przed odlotem ze względu na odprawę jaką trzeba było przejść. Pożegnawszy się z rodzicami ruszyłyśmy.
- Dwa miesiące w UK! - cieszyła się Aga. 
Po przejściu przez odprawę znalazłyśmy się w samolocie.
Usiadłam wygodnie na siedzeniu, obok mnie Aga i zaczęłyśmy słuchać stewardesy informującej o zapięciu pasów, użyciu masek tlenowych itp. Kiedy przestała, z radia zaczęła płynąć piosenka. Dość dynamiczna, wesoła. O ile się nie mylę to jakiś zespół, same męskie głosy.
- Aga, znasz tą piosenkę? - zapytałam zaciekawiona.
- Co? Ach, no. To WMYB. - odpowiedziała od razu.
- WM.. co?
- WMYB, What Makes You Beautiful. Ale nie wiem kto to śpiewa. Słyszałam to kilka razy w radiu.
- Aha, fajne.
- No. - poparła. - Idę spać.
- Okej.
 Włączyłam MP4, puściłam piosenki, wzięłam książkę - "Jesienną miłość", i zaczęłam czytać. Nim się obejrzałam zbliżaliśmy się do lądowania, dlatego też kazano nam zapiąć ponownie pasy i w razie kurbulencji nie panikować. Posługując się poleceniami zaczęłam budzić moją siostrę, co nie było takie łatwe. Obudziła się dopiero gdy ją uszczypnęłam w udo. Powiedziałam, że zaraz lądujemy i chwilę później ona również była przypięta do pasów.
     Na lotnisku czekała na nas ciocia. Gdy tylko nas zobaczyła szeroko się uśmiechnęła. Podeszłyśmy do niej z wózkiem na walizki i przywitałyśmy się:
- Cześć ciociu! - zaczęła uradowana Aga. Ciocia pocałowała ją w policzek, następnie mnie.
- Cześć dziewczynki. Jak się leciało? Były jakieś problemy? - dopytywała się.
- Nie, wszystko było w porządku. - powiedziałam bez entuzjazmu, dyskretnie chowając moją prawą rękę.
- To dobrze, to dobrze. Dziewczyny, zbierajmy się, bo do mnie mamy ponad dwie godziny. Jak chcemy dojechać w miarę wcześnie to musimy już iść. - poinformowała nas, na co zgodnie kiwnęłyśmy głowami i ruszyłyśmy do samochodu.
- A Wiki i Szymek z Tobą nie przyjechali? - zapytała Aga.
- Nie, są w domu. Z Szymusiem jechałabym cztery a nie dwie godziny. A Wiki musiała z nim zostać, ale bardzo się ucieszyła, że przyjeżdżacie. - uśmiechnęła się.
- To super! - odparła moja siostra.
W samochodzie usiadłam na tylnim siedzeniu, aby Aga i ciocia mogły spokojnie rozmawiać. Jakoś nie miałam ochoty i w sumie nie wiedziałam o czym rozmawiać z ciocią. Z nudów zaczęłam przeglądać zdjęcia w telefonie. Ja, Aga, Marysia i ja, Elwira z Marysią, znowu Aga, ja, Sylwia z.. Maćkiem, Przemek z Maćkiem, ja z Maćkiem zrobione przez Sylwię, Maciek, Maciek, Maciek i Maciek. To ostatnie było najświeższe. Opuszkami palców dotknęłam wyświetlacza telefonu, od razu stanęły mi łzy w oczach. Po dłuższej chwili przypomniałam sobie o zdjęciu Maćka z "księżniczką", łzy cisnęły mi się do oczu. Byłam bliska płaczu.
- Co tak milczysz, Madziu? Śpisz? - zapytała wesoło ciocia, natomiast Aga odwróciła się by na mnie spojrzeć.
Przypominając sobie o tym gdzie i z kim jestem, starałam się powtrzymać łzy. Te których nie zdąrzyłam spłynęły po mojej twarzy, a ja delikatnie je wytarłam, aby nie zmyć makijażu.
- Nie, nie, ciociu. Jestem tylko trochę zmęczona. - odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
- Jesteśmy już nie daleko. - rzekła.
- Super! - pisnęła Gusia, klaszcząc w dłonie.
I rzeczywiście byliśmy nie daleko, bo po niecałych 15-nastu minutach stałyśmy na podwórku domu cioci.  Miała przepiękny dom. Duży, z balkonem, i ślicznym, zielonym ogrodem. Po obejrzeniu dogładnie ogródka stwierdzam, że był wielki! Miał nawet basen! Wzięłam moją walizkę i razem z Agą i ciocią weszłyśmy do środka.
- Wiki, już jestem. - powiedziała, kładąc kluczyki na małej półce obok drzwi.
- Idę! - usłyszałam głos Wik, a następnie zbiegiwanie po schodach. - Hej! - zawołała gdy tylko nas zobaczyła. Podbiegła i mocno uściskała Agę, następnie mnie. - Jak ja was dawno nie widziałam. O jejku! - zaśmiała się. - Mamo, pokażę dziewczynom ich pokoje, dobrze? Szymuś ogląda bajki u siebie. - zawołała, idąc z powrotem w stronę schodów. - Chodźcie! - rozkazała nam, cichocząc. Wziełyśmy walizki i poszłyśmy za nią. Zaprowadziła nas do średniej wielkości pokoju z jagodowo-różowymi ścianami, wielkim łóżkiem oraz szafą, biurkiem, toaletką, łazienką i balkonem z widokiem na dom obok.
- Piękny! - krzyknęła Aga.
- Drugi jest praktycznie identyczny. Ma tylko inne ściany i meble. Jest obok, a następnie mój i Szymusia. - powiedziała Wiki, uśmiechając się ciepło.
Aga zajęła następny pokój z fioletowo-beżowymi ścianami, o trochę mniejszym łóżku za to większą szafą. Zostawiając bagaże w "swoich" pokojach poszłyśmy do sypialni Wiki.
- Super, że przyjechałyście! - powiedziała z entuzjazmem. - Zobaczycie ile się tutaj dzieje. A jakich mamy przystojnych sąsiadów. - poruszyła zabawnie brwiami. - Jeden to brat mojej przyjaciółki. Po prostu ciacho. - zaśmiała się słodko. A ja uśmiechnęłam się sztucznie, poprawiając niesforny kosmyk włosów, który opadał mi na oczy. I to był błąd. Wiki dostrzegła mój śnieżno biały bandaż i zapytała:
- Co Ci się stało?
- Skręciła.
- Skaleczyłam się. - powiedziałam równo z Agą, tyle, że ona opowiedziała co innego. Wiki spojrzała na nas zdezorientowana, wyczekując odpowiedzi. Tej prawdziwej. Ale ja nie mogłam jej tego powiedzieć. Nie, nie.
Spojrzałam na Agę, ona na mnie. Na szczęście sytuację uratował Szymuś, który właśnie w tej chwili wbiegł do pokoju swojej siostry.
- Co to? - zapytał patrząc na siostrę, na nas i znowu na siostrę.
- Nasze kuzynki, misiu. - rozłożyła ramiona w jego stronę. Chłopczyk podbiegł do niej, i usiadł na kolanach. - Byłeś malutki jak przyjechały, dlatego nie pamiętasz. - pocałowała go w główkę. Blond włosy chłopczyk pokiwał główką i uśmiechnął się do nas.
- Symuś. - wyciągnął małą rączkę. Zaśmiałyśmy się.
- Magda. - powiedziałam, ściskając jego małą rączkę.
- Adźia! - zawtórował za mną.
- Aga. - przedstawiła się moja siostra, również ściskając jego rączkę.
- Aga! Adźia i Aga! - klasnął w dłonie. - Choćmy się bawić. - poprosił.
- Okej. - powiedziała Aga.
I takim sposobem znalazłyśmy się w pokoju dziecięcym - pokoju Szymka. Bawiłyśmy się z nim klockami, w sklep, rzucaliśmy poduszkami, nawet samochodami, póki nie zawołała nas ciocia na posiłek.
- Dzieciaki, obiad!
Cała nasza czwórka zeszła do jadalni. Siedliśmy przy stole i czekaliśmy na ciocię.
- Ja chcę koło Adźi! - jęczał Szymek, patrząc na mnie.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Aga, która siedziała po mojej lewej stronie zamieniła się z chłopczykiem. Teraz siedział koło mnie i Wiki.
- Wiktoria, nakarmisz go? Albo Ty, Madziu. - poprosiła ciocia.
- Ja? - zapytałam głupio patrząc na ciotkę. - No, no dobrze. - odparłam i zaczęłam karmić chłopczyka. O dziwo jadł bardzo ładnie. Nie pluł, nie mów, że tego nie chce ani nie hałasował. Myślę nawet, że bardzo mnie polubił. Szymuś jest słodziutki.
- Dziewczyny, mogłybyście posprzątać po obiedzie? Muszę załatwić kilka spraw w firmie. - Ciocia była managerem sieci sklepów "Top Secret", ale myślała o założeniu własnej firmy.
- Jasne mamo. Leć. - rzuciła Wiki.
- Pewnie. - dodała Aga.
Ciocia podziękowała i zniknęła za drzwiami frontowymi.
- To co pozmywamy a potem coś porobimy. - odparła Wiki.
- Wiki miała iść s Symsiem na plac zabaf! - jęknął z wyrzutem blondynek.
- Och.. - rzekła Wiki. - Zapomniałam. To może..
- Ja z nim pójdę? - zaproponowałam.
- Naprawdę? - ucieszyła się Wik.
- Jasne, nie ma problemu. Tylko musisz mi powiedzieć gdzie jest ten plac.
- Szymon wie. Codziennie tam chodzimy. Szymuś pamiętasz drogę? - spojrzała na niego.
- Taaak! - zawołał radośnie chłopak.
- Sama widzisz. Ale gdyby coś to musisz iść do końca tej ulicy, potem skręcasz w prawo. Od razu go zauważysz, jest taki kolorowy i duży. A poza tym głośny. Trafisz bez problemu. - posłała promienny uśmiech.
- Okej. To idziemy. - zwróciłam się do Szymka. - Pójdziesz ze mną? - kiwnął głową, złapałam go za rękę, chwyciłam małą torebkę w, której miałam portfel, telefon oraz MP4 i wyszliśmy z domu.
Szliśmy tak jak kazała nam Wika. Rzeczywiście nie było tak trudno do niego dojść. Po skręceniu w prawo od razu dochodził do mnie wrzask dzieci, co oznaczało, że jesteśmy już niedaleko.
Szymonek zaciągnął mnie do piaskownicy. Usiadłam więc na deseczkach, które służyły jako ławeczka i patrzyłam co robi. Od czasu do czasu przyłączałam się żeby mu pomóc w budowaniu zamku. Słysząc głośne wrzaski męskich głosów, odwróciłam się w tamtą stronę. Moim oczom ukazało się pięciu dorosłych chłopaków, bawiących się jak małe dzieci. Idioci, pomyślałam od razu. Pokiwałam głową i odwróciłam się do Szymonka. Niedługo po tym dostałam czymś mocno w głowę, zerwałam się na równe nogi zsypując przy okazji piach, który miałam na kolanach. Złapałam się za głowę i uważnie rozejrzałam. Obok mnie leżała piłka nożna, którą pewnie dostałam. Nawet się nie spostrzegłam jak zaczęło biec do mnie pięciu chłopaków. Tych samych, których widziałam wcześniej! Gdy byli już wystarczająco blisko aby mnie usłyszeć, krzyknęłam:
- Czy Was porąbało?! To bolało! Idźcie kopać tą głupią piłkę gdzie indziej! Tu są dzieci! Cholera. - warknęłam na koniec.
- Przepraszamy. To nie było ce.. - zaczął jeden z nich.
- Nic mnie to nie obchodzi! Mogliście uważać! Jakieś dziecko mogło dostać! - krzyczałam coraz głośniej.
- Szymuś! - zawołał brunet.
- Co?! - spytałam zdenerwowana.
- Szymek idziemy! - rozkazałam chłopczykowi, łapiąc go za rączkę i wychodząc z placu zabaw.
Byłam wściekła. Dorośli mężczyźni a zachowują się jak debile. Przecież jakby jakieś dziecko dostało.. Mnie strasznie bolało, a co dopiero takie małe dziecko? Wzięłam Szymonka na ręce żeby iść szybciej. Chłopczykowi było ewidentnie smutno, że tak prędko wracamy do domu. Chciałam mu to jakoś zrekompensować, więc poszliśmy na lody. Od razu mu się humor poprawił. Zaraz po naszym powrocie wróciła ciocia. Więc teraz mogłyśmy gdzieś wejść wspólnie. Dziewczyny strasznie się ucieszyły, Wika nawet pobiegła zadzwonić do swojej przyjaciółki – Katie, czy jest w domu. Ja z entuzjazmem tego pomysłu nie przyjęłam. Nie chciało mi się wychodzić już nigdzie więcej.
- Magda, no chodź. Poznamy tą Katie, Wiki mówiła, że jest fajna. - zachęcała mnie. - I ma fajnego brata.
- To niech ma. - burknęłam. - Nie idę.
- A Wy co? Szykować się. Idziemy do Katie! - wpadła do salonu Wiktoria.
- Ja nie idę. Ile razy mam powtarzać? - odparłam trochę nie uprzejmie.
- Oj przestań. Przecież nie będziesz tu tak siedzieć sama. Szymon idzie spać, mama jak zwykle będzie zajęta, więc co będziesz robić? Chodź. Poznasz Katie, jej brata o ile będzie. A może nawet jego kumpli. Zobaczysz będzie fajnie. - mówiła Wiki.
- O boże, dobra. - zgodziłam się, bo pewnie nie dały by mi spokoju.
Po około 15-nastu minutach wyszłyśmy. Dom przyjaciółki Wiki był sąsiadujący z domem Burke'ów, więc szłyśmy zaledwie kilka minut.
- Cześć. - powiedziała spokojnie, wysoka, piękna brunetka. - Wejdźcie. - zaprosiła nas do swojego domu.
- Hej. - przywitała się z nią Wiki, całując jej policzek. - To Aga. - wskazała na moją siostrę. - A to Magda. - tym razem wskazała na mnie. - Moje kuzynki.
- Katie. - odpowiedziała, ściskając nam po kolei dłonie. - Miło mi Was poznać. - uśmiechnęła się ciepło. - Chodźmy do salonu. - poprosiła, idąc w tamtym kierunku. Uprzednio zdejmując buty, poszłyśmy za nowo poznaną dziewczyną.
- Oglądamy coś? - zapytała Wiki.
- Jasne! Na to zawsze mam ochotę. - zaśmiała się brunetka.
- A jakie masz filmy? - zapytała tym razem moja siostra.
- Strasznie tego dużo. Ja i mój brat nałogowo je kupujemy. - ponownie się zaśmiała. - Oglądałyście kiedyś „Burleskę” z Christiną Aguilerą? - spytała.
- Nie. - odpowiedziała od razu Aga. Ja natomiast kiwnęłam przecząco głową.
- To oglądamy! - ucieszyła się Katie. Rozsiadłyśmy się na fotelach, a Katie i Wika poszły przynieść coś do jedzenia. Mimowolnie przypomniała mi się ta sytuacja w domu Retajczaków. I to zdjęcie. Łzy znowu dały o sobie przypomnieć. Pomyślałam, że nie będę płakać tak przy wszystkich i udam się do łazienki. Taa, tylko ciekawe gdzie ona jest.
- Ee, Katie, gdzie jest łazienka? - zapytałam, wchodząc do kuchni gdzie znajdowały się dziewczyny.
- Musisz iść na górę i na lewo. - poinformowała mnie dziewczyna.
- Dzięki. - odpowiedziałam i poszłam.
Weszłam do łazienki  od razu się rozpłakując. Miałam ochotę odwinąć ten bandaż. Zrobić to znowu. Aż do skutku. Usiadłam na podłodze, schowałam głowę w kolanach i zaczęłam płakać. Tak długo dopóki ktoś nie zaczął się dobijać. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam wycierać łzy. Zrobiłam to tak nie udolnie, że rozmazałam sobie tusz. Jednakże nie zdawałam sobie z tego sprawy, zamiast sprawdzić w lusterku ja otworzyłam drzwi. A osobą, która się dobijała był..



_____
jest 4! mam jeszcze kolejny rozdział napisany, ale potrzymam was trochę w niepewności. ;>
powiem tyle: będzie coraz ciekawiej!
świętuję ponad 1000 wejść!
Mała prośba: jeśli czytacie to komentujcie, chcę wiedzieć ile osób czyta a nie tylko zagląda. ;)
PS. kupiłyście już płytę "Up All Night"? Bo ja tak i jestem strasznie zadowolona. <3

miłego czytania! xx

środa, 1 lutego 2012

Rozdział 3.

HAZZA MA DZISIAJ URODZINY! AWWW. <3
Życzę mu wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, znalezienia wspaniałej dziewczyny, wielu sukcesów i aby jego niesamowity uśmiech nigdy nie znikał z twarzy. <3
    
+ wszystkie które mają twittera spamuje Harry'ego! :D @HarryStyles PolandWishesHarryAllTheBest.
++ follow me: mycha_xoxo :D

 A z tej okazji kolejny rozdział:


     Otworzyłam oczy, białe, szpitalne światło oślepiło mnie. Zmrużyłam je, przyzwyczajając oczy do jasnego światła. Od razu poczułam ból w prawej ręce. Spojrzałam na nią - zawinięta w kilkunastu bandażach. Odwróciłam wzrok. Spojrzałam na mamę. Była smutna, zaczerwienione oczy same mówiły o tym, że płakała. Chciałam coś powiedzieć, ale w moim gardle znajdowała się ogromna gula, która mi to uniemożliwiała. Czułam, że ją zawiodłam. Nikt by nie pomyślał, że jestem zdolna do takich rzeczy. W sumie to ja też nie. Ale to czego się dowiedziałam.. ta prawda, którą zrozumiałam dopiero teraz, że to wszystko przeze mnie, sprawiło, że przestało mi zależeć na życiu. Mama milczała tak jak ja. Patrzyła tylko na mnie. 
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała w końcu.
- Bo.. bo.. - przełknęłam ślinę. - To moja wina. - wydusiłam w końcu.
- Dziecko, o czym Ty mówisz?
- O Maćku. To przeze mnie on.. on.. uma-rł. - wyszeptałam.
- To nie jest Twoja wina, skarbie! To był wypadek. Jak możesz tak mówić?
- To ja.. to ja wymy-my-śliła-m-m tą re-sta-uracje-e. - mówiłam przez łzy. Mama usiadła na moim łóżku i mocno mnie przytuliła.
- Nie mów tak! Słyszysz? To był wypadek. - uspokajała mnie.
Zamilkłam, przytulając się do niej. Nie chciałam jej mówić o tej "księżniczce", z resztą co by to dało? I tak wiem, że mam rację. To moja wina.
- Dzień dobry. - do mojej sali wszedł lekarz. - Widzę, że się obudziłaś. Jak się czujesz?
Wzruszyłam ramionami, przez przypadek ruszając prawą ręką. Zasyczałam, łapiąc się za nią. Lekarz to zauważył.
- Boli? - zapytał. - Zaraz dostaniesz swoją porcję leków. Z racji tego, że jesteś już przytomna dostaniesz je doustnie. - powiedział.
Kiwnęłam głową.
- Ile ja tu właściwie jestem? - zapytałam.
- Całą noc spędziłaś u nas. - odpowiedział lekarz.
- A kiedy wyjdę?
- Myślę, że dzisiaj po południu. Musimy sprawdzić czy z Twoją ręką wszystko w porządku. Chcemy też zrobić badania krwi aby wykluczyć zakażenie. 
- Nie trzeba. Wszystko dobrze.
- Nie, moja droga. W przypadku kaleczenia się, prób samobójczych nic nie jest dobrze. Zanim Cię wypuścimy musimy sprawdzić czy jesteś w stanie wyjść a poza tym musimy dowiedzieć się dlaczego to zrobiłaś?
Nim dotarły do mnie te słowa mama zaczęła mu wszystko opowiadać. Byłam zła. Nie chciałam żeby wiedział to jakiś obcy facet, a w dodatku chciałam do domu!
- Rozumiem. Może powinnaś udać się do naszego psychologa? - zaproponował.
- Nie chcę. Niech pan robi te badania, bo ja chcę do domu. - wysyczałam.
- Spokojnie. Wszystko w swoim czasie. - spojrzał na moją mamę i szepnął aby porozmawiali w jego gabinecie. Kiedy wyszli do mnie przyszła pielęgniarka, zmieniła mi opatrunek i dała leki. Podczas zmieniania opatrunku rzuciłam okiem na moje rany. Wyglądało to paskudnie. Dwie, wielkie blizny.
     Po południu byłam już w domu. Moje cięcia nie były takie głębokie. Nie miałam nawet szwów. Miałam chyba 3 badania. Po nich lekarz stwierdził, że nie muszę siedzieć w szpitalu, mogę iść do domu tylko muszę na siebie uważać. Kazał też abym dobrze się odżywiała i takie tam bla, bla, bla. W samochodzie zapytałam mamy:
- Co z wyjazdem?
- Co?
- No, wyjazd. Wiesz do cioci.
- Aa, nie jedziecie. - powiedziała mama.
- Dlaczego?
- Nie puszczę Cię.
- Ale mamo.. Jadę z Agą. Chcę jechać. Proszę.
- Nie skarbie. - odpowiedziała stanowczo.
- Przecież będzie tam ciocia.
- Powiedziałam już.
Resztę drogi jechałyśmy w milczeniu.
Gdy tylko weszłam do domu, Aga rzuciła mi się w objęcia. Uraziła mnie niestety w rękę więc w efekcie zasyczałam.
- O boże, przepraszam! - szepnęła.
- Niee, nic się nie stało. - mruknęłam do siostry. Przytuliłam ją, a następnie poszłam do salonu. Na fotelu siedział tata.
- Cześć. - powiedziałam i usiadłam na kanapie. Zaczęłam oglądać wiadomości razem z ojcem.
- Jak się czujesz? - zapytał. A ja się trochę zdziwiłam.
- Dobrze. Już prawie nie boli.
- Gdzie Ty masz mózg? Jak mogłaś coś takiego zrobić? Czy Ty w ogóle myślisz?
Oho, coś czuję, że mi się dostanie. Znaczy, nie uderzy mnie, bo tata nie bije ani mnie, ani mojej siostry, ani mamy, ale czułam, że będzie teraz prowadził mi "kazania".
- Mhm. - mruknęłam.
- Coś mi się nie wydaje. Czyś Ty chciała się zabić? I to przez tego głupiego chłopaka? Też masz powody. Nie ten to inny. - wysyczał.
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Nie chciałam się kłócić, więc wolałam milczeć. Ochota na oglądanie telewizji też mi przeszła. Poszłam do Agi pokoju. Na szczęście w nim była.
- Co robisz? - zapytałam.
- Czytam. Dużo osób się o Ciebie dzisiaj pytało.
- Co? - spytałam rozkojarzona, po czym usiadłam na łóżku.
- Na zakończeniu. Dzisiaj było.
- Aach, tak. Wzięłaś moje świadectwo?
- Tak. Leży gdzieś na biurku. Z matmy postawiła Ci 2. - odparła Aga.
- Jak zwykle. Trudno. - wywróciłam oczami.
- Wiesz może kiedy jedziemy do cioci?
- Nie wiem.. znaczy nie jedziemy. - odpowiedziałam.
- Co takiego? - Aga wybałuszyła na mnie oczy.
Było mi głupio. Guśka tak bardzo cieszyła się na tej wyjazd. Wskazałam jej rękę, kiwnęła głową, że rozumie, następnie dodała:
- Potem się to załatwi. Powiedź mi lepiej dlaczego to zrobiłaś, co? - spojrzała na mnie uważnie.
Milczałam przez dłuższą chwilę, wbijając wzrok w obraz wiszący na ścianie.
- Kiedyś. - wyszeptałam, spoglądając na siostrę. - Teraz nie dam rady.
Aga ponownie kiwnęła głową, po czym pogłaskała mnie po ramieniu.
- Nie rób tego więcej. Strasznie się o Ciebie bałam. - rzekła.
- Obiecuje.
- Chodź. Pogadajmy z mamą. - wstała. Wzięłam ją pod rękę i poszłyśmy do kuchni.
- Mamoo. - zaczęła Aga. - Dlaczego nie możemy jechać?
- Bo się boję o Magdę. Powinnyście to zrozumieć. - odpowiedziała nawet na nas nie patrząc.
- Ale nic się jej nie stanie, będę się nią zajmować. Mamo, proszę. - Aga zrobiła słodkie oczka do naszej rodzicielki.
- Agnieszka, wiem, że bardzo chcesz tam pojechać, ale ja was nie puszczę.
- Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię. - powiedziałam. Mama spojrzała mi w oczy, ja jej. - Przepraszam. - przytuliłam się mocno, niczym mała dziewczynka. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo ją tym zraniłam. - Przepraszam. - powtórzyłam, szepcząc jej do ucha.
- Więc jak? Naprawdę będę się o nią troszczyć. - zapewniała ją Gusia.
- Eh, dobrze. - odparła mama. - Tylko proszę Was, uważajcie na siebie obie.
- Nie ma sprawy! - pocałowała ją w policzek Aga. - Super! To kiedy jedziemy?
- Trzeba sprawdzić loty. Jest już 19:17. Nie wiem czy będą jeszcze jakieś możliwe.
- Zaraz sprawdzę! - zawołała Aga i pędem pobiegła do pokoju po laptopa.
Kilka minut później była z powrotem.
- Hmm. - mruczała Aga, przeszukując oferty. - Hmm.
- I jak? - zainteresowała się mama.
- Jest. Jutro o 14:50 jest wylot. W Londynie jest o 16:40. Do Wolverhampton jedzie się jakieś 2 godziny i 30 min., więc wcale nie tak późno. Ciocia mogłaby wyjechać po nas.
- Trzeba zadzwonić i sprawdzić czy są jeszcze wolne bilety.
- Numer na infolinię: 801011090*.
Mama wybrała numer, zadzwoniła.
- Dzień dobry. Jestem zainteresowana kupnem 2 biletów na jutro do Londynu.
- Z Warszawy.
- Ten o 14:50. Tak, tak. - mówiła.
- Dwie osoby w wieku 15 i 17 lat.
- Dobrze. Dziękuję, dobranoc.
- Jedziecie! - powiedziała mama.
- Yeah! - cieszyła się Aga.
- Pakujcie się lepiej. Jutro o 12 wyjeżdżamy.
- Dobra! - powiedziałyśmy zgodnie i już szłyśmy, a raczej ja, bo Aga biegła do swoich pokoi.
Zdjęłam walizkę z szafy i zaczęłam do niej pakować po kolei: buty, spodnie, spódnice, koszulki, bieliznę, swetry, kurtkę letnią, sukienki, biżuterię i kosmetyki. Do torby podręcznej spakowałam laptopa, aparat i trochę książek. Pakowałam się prawie 2 godziny. W sumie nie tak długo. Poszłam sprawdzić jak idzie mojej siostrze. Wchodząc do jej pokoju ujrzałam istne pobojowisko. Ciuchy walały się po podłodze, walizka do połowy wypełniona, masa ciuchów leżała poskłada na łóżku, a Aga wyjmowała kolejne rzeczy.
- Pomóc Ci? - zapytałam.
- Jakbyś mogła. Kompletnie nie wiem co ze sobą zabrać. - marudziła chodząc po pokoju i wybierając ubrania jakie chce wziąć.
- Ja będę je chować, a Ty wybieraj. Jakby coś pytaj. - poradziłam jej. Zaczęłam chować rzeczy, które szykowała. Szło to o wiele sprawniej. Jednak walizki tak łatwo zamknąć się nie dało, mimo, że na niej siadałyśmy nie chciała się zamknąć.
- Zapłacisz za nadbagaż. - ostrzegłam ją.
- Wiem, ale co ja poradzę? Mam tyle rzeczy..
- Możesz włożyć coś do mnie. Mam jeszcze trochę miejsca. - zaoponowałam.
- Naprawdę? - wyjęła z walizki parę ubrań i włożyła do mojej walizki.
- Ej, tylko żebym to ja nie zapłaciła za nadbagaż! - szturchnęłam ją, na co się zaśmiała.
- Oj tam, oj tam. - wytknęła język. - Nie zapłacisz.
- Mogę spać z Tobą? - zapytałam po jakimś czasie.
- Pewnie. - uśmiechnęła się.
Położyłyśmy się spać kilka minut po północy.
- Jutro będziemy w Londynie! - ucieszyła się Gusia i usnęła. Nie wiele później po niej usnęłam i ja. Choć było mi trochę ciężko z tą ręką, bo zawsze się na prawej stronie a teraz nie mogłam.





* W tym samym czasie *

     Piszczące fanki, wykrzykujące Twoje imię i pragnące abyś na chwilę na nie spojrzał, dotknął. O tak, to coś co lubię. Sprawia mi to wiele radości. Czuję, że żyję, że to co robię, robimy z chłopakami jest dla kogoś ważne. Nie da się opisać tego uczucia, kiedy wychodzisz na scenę i słyszysz te wszystkie radosne okrzyki. To tak jakby milion dziewczyn krzyczało właśnie do Ciebie: "Kocham Cię". A gdy patrzy się w ich oczy czuje się tą radość, to szczęście. Coś niesamowitego, ale i męczącego. Bo jak każdy wie, a przynajmniej się domyśla są plusy i minusy bycia sławnym. Do plusów zdecydowanie należą oddani fani, a minusów niestety brak prywatności, ciężka praca. Na szczęście tych minusów nie odczuwa się tak bardzo, kiedy pracuje się z tak wspaniałymi ludźmi. Liam, Louis, Niall i Zayn - moi przyjaciele, bracia. Bez nich nie wytrzymałbym ani dnia. Nie wyobrażam sobie występować gdzie kol wiek bez nich. Nie ma takiej opcji.
- One Direction! Kochamy Was! Harry, Harry! Looois - słychać krzyki dziewczyn. - Niall!
- Liam, kocham cię! Zayn, wyjdź za mnie!
- Dziękujemy! - krzyknął Niall.
- Jesteście niesamowici ! - zawtórował mu Liam.
- Uwielbiamy was! - powiedzieli zgodnie Harry i Louis.
- Dobranoct! - zawołał Zayn.
Powiedziawszy to, One direction zniknęło ze sceny. Niedługo potem znaleźli się za kulisami.
- Jeszcze rozdacie autografy i do domu. - powiedziała wysoka, ciemnoskóra brunetka.
- Zayyyyn! - krzyknęła jakaś blondynka. Podeszła do chłopaka i dała mu siarczystego całusa w usta. Tak, jego dziewczyna.
- No chłopaki, fani czekają. - poganiała ich ciemnoskóra.
Chłopcy napili się wody i wyszli ponownie do fanów, obdarować ich swoimi autografami.





*Numer zmyślony.
** Piszę wszystko w języku polskim. Nie to, że nie znam agnielkiego, po prostu chcę uniknąć tego zamieszania z różnymi językami.

________________

o mój boże! jest was coraz więcej! strasznie się z tego cieszę. nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy weszłam na bloga i zobaczyłam ponad 300 wyświetleń. nie mówiąc o tych wspaniałych komentarzach o osobach dodających się do śledzących mojego bloga. to mi sprawia ogromną radość! dziękuję wam! i obiecuję, że nie będziecie się nudzić na tym blogu. :D
mam nadzieje, że to dopiero początek i z czasem będzie was tak dużo, że przez tydzień będę chodzić z gigantycznym bananem na mordzie. :DD
ps. jeśli chcecie abym was informowała o nowych notkach podajcie mi numer gg/link na twittera/zapytaj. napewno będę was informować. ;*


PS2. na koniec chciałabym napisać coś jeszcze. otóż moje opowiadanie to nie takie zwykłe "love story". chcę ująć w nim życiowe problemy. pokazać jakie życie jest naprawdę, ale nie będę taka brutalna i oczywiście umieszczam zabawne i niesamowite momenty. tak jak powiedziałam wcześniej - nie będziecie się tu nudzić.


miłego czytania! xx