* Oczami Magdy *
Gdy wróciłyśmy w końcu z Wiką i Szymkiem do domu, było po 23. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłyśmy było położenie śpiącego Szymona do łóżka, którego Wiktoria niosła na rękach. Dziewczynę zawołała mama, więc ja korzystając z okazji poszłam do siostry.
Leżała na łóżku, fakt, ale wcale nie wyglądała na chorą! Co więcej przyssała się do telefonu cały czas pisząc na klawiaturze ( pewnie pisała z Louis’em), że nawet nie zauważyła jak weszłam i siadłam obok jej nóg.
- I co tam u Louis’a?
- Bardzo dobrze, byli.. – zacięła się, zdając sobie sprawę co mówi. Spojrzała na mnie krótko i powiedziała. – Znaczy skąd mam to wiedzieć? Byłam cały czas..
- Weź przestań, kłamczucho – zaśmiałam się, patrząc z politowaniem na siostrę. – Przecież ja znam prawdę.
- Jaką prawdę? – zapytała głupio próbując zbić mnie z tropu.
- Zamiast udawać debila lepiej mi opowiedz jak się wam układa?
Aga spojrzała na mnie przenikliwie zdając sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia jak odwiedzenie na pytanie.
- Jest okej – mruknęła.
- Okej? Tylko okej? – dopytywałam się. Położyłam się obok niej.
- Daj dokończyć – zaśmiała się szturchając mnie w ramie. Odłożyła telefon. – Jest bardzo okej, pasuje? – tu spojrzała na mnie chichocząc – Louis jest – westchnęła – mega seksowny! Ty widziałaś jego tyłek? Ja się po prostu nie mogłam przestać na niego gapić! – zaczęłam się śmiać, ale widząc mordercze spojrzenie siostry przestałam – to nie jest śmieszne. On ma naprawdę genialne pośladki. A jego oczy, o mamo. Są magiczne. Jak się uśmiecha mam po prostu miękkie kolana. Już nie wspomnę o jego ustach.. – westchnęła, jakby Louis stał właśnie przed nią – takie delikatne.. miękkie. Słodkie. Kiedy mnie całuje cały świat po prostu wiruje!
- A charakter?
Nie jestem pewna, ale Aga chyba zaczynała się w nim zakochiwać. To nie dobrze. Przecież za niecałe dwa miesiące wyjeżdżamy, znowu ktoś złamie jej serce, tylko.. Ona jest teraz taka uśmiechnięta.
- Charakter też ma bardzo fajny. Jest mega zabawny i uroczy. Nie pozwala mi się smucić i zawsze wymyśla ciekawe pomysły na randkę, choć było ich dopiero dwie.
- Dwie? – zapytałam.
- No, wczoraj i dzisiaj.
- Wiedziałam!
- Ale chyba nie powiedziałaś wszystkim? – spytała jakby z niepokojem w głosie.
- Nie, no coś Ty. Tylko nie rozumiem dlaczego się z tym tak kryjecie? Co jest złego w tym, że poszliście na randkę?
- To nie o to chodzi. Po prostu na razie nie chcemy żeby nikt o tym wiedział, bo byliśmy dopiero na dwóch randach i nie wiadomo jak to się jeszcze potoczy. Louis mówi, że chciałby żeby nam się udało, bo mu się podobam – mówiąc to się uśmiechnęła – ale jesteśmy tylko ludźmi i może się okazać, że nie nadajemy na tych samych falach i spotykanie się nie będzie miało sensu, dlatego wtedy lepiej by było jak nikt by nie wiedział, bo uniknęlibyśmy kwasu i tak dalej. A w dodatku Louis boi się zazdrości Harry’ego. Rozumiesz? – zaśmiała się, patrząc na mnie uważnie.
- Rozumiem – zaśmiałam się raczej z Gusią. – Louis wydaje się być jakbym kolesiem – stwierdziłam.
- Jeszcze jak. Koniecznie musisz go lepiej poznać. Ale Niall też chyba jest spoko, nie?
Kiwnęłam głową.
- Pewnie. I Harry – odparłam.
- Zayn i Liam też się tacy wydają.
- Fuu, Zayn – wywróciłam oczami.
- Co? Masz coś do niego? – spytała zdziwiona.
- Taa, znaczy do Zayn’a nie, oczywiście, że nie , ale do tej jego damy.
- Jego dziewczyny?
- No mowie. – Powiedzieć Adze o akcji tej Olivii czy nie? – Widziałam jak całowała się z innym na tej imprezie u Katie, a potem udawała, że nic się nie stało.
- Żartujesz?! – Gusia wybałuszyła na mnie oczy.
- Wcale. To niezła zdzira jest. Ale to nie moja sprawa. Szkoda mi tylko tego Zayn’a.
- Boże, szlag mnie kiedyś przez nią trafi! – do pokoju wpadła zła jak osa Wiktoria.
- Co się stało? – spojrzałyśmy na nią.
Wiki usiadła na łóżku i zaczęła opowiadać:
- Moja mama. Zawołała mnie do siebie przed chwilą i prawiła mi kazanie! – powiedziała z ironią w głosie. – Najpierw zaczęła od tego, że nie powinnam tak długo przebywać poza domem - prychnęła -ostatnio, było inaczej. Dobrze wie, że byłam u Katie, która mieszka przecież obok! – wywróciła oczami. – Co mam niby robić w domu? Jej całymi dniami nie ma! A potem narzekała, że nie ma ze mnie żadnego pożytku. Zamiast szlajać się po koleżankach powinnam siedzieć w domu na tyłku i zajmować się bratem oraz gośćmi, czyli wami. Mówiła, że Ty – spojrzała na Gusie – siedzisz w pokoju odkąd ona przyszła i się nudzisz, a ja się włóczę po mieście. Zamiast jej pomagać tylko sprawiam kłopoty – zakończyła takim tonem, że nie wiedziałam czy powiedziała to z irytacją czy ze smutkiem.
- Mała, nie przejmuj się – pocieszała ją Aga. – Tacy są rodzice. Zawsze na nas narzekają.
Wiki rzuciła się twarzą na łóżko.
- Czasami naprawdę jej nie rozumiem. Potrafi się czepiać o każdą pierdołę – westchnęła ciężko.
- Nasza mama też tak czasem ma, w końcu to siostry.
- Ale raczej nie tak jak moja - powiedziała. - Może to przez to, że nikogo nie ma..
- Jak to jest właściwie z Twoją mamą i tatą? – zapytała Aga.
To mi o czymś przypomniało!
- O boże, miałam zadzwonić do mamy! – krzyknęłam.
- Spokojnie, wczoraj dzwoniła. Spałaś więc Cię nie budziłam. Wszystko u niej w porządku – dodała, widząc moje pytające spojrzenie. – Wiki? Jak to jest?
- Ale Ty pytasz o to czy są małżeństwem?
- No tak. Rozwód, separacja czy jak?
- Nic z tych rzeczy – odparła, po czym zamilkła na chwile wyjmując z kieszeni dzwoniący telefon. Spojrzała na ekran, wcisnęła czerwoną słuchawkę i jeszcze jakiś klawisz i wróciła do opowieści. – Moja mama i mój tata mieli krótki romans, byli ze sobą jakiś czas, ale mama nie wytrzymała i go zostawiła. Wiecie, on był hazardzistą, więc mama chciała uniknąć tych wszystkich problemów jakie by na nas ściągał, a poza tym nie kochała go.
- Ale utrzymujesz z nim jakiś kontakt, nie? – zapytałam.
- Szczerze mówiąc to nie. Mama tego nie chce. Wie, że ma długi i pewnie by nas tylko wykorzystał – głośno westchnęła – on nawet o mnie nie wie.
- Jak to?
- Mama mu nie powiedziała. Zanim się z nim rozstała nie wiedziała, że jest w ciąży. Dopiero po jakimś czasie. Uznała, że nie byłby dobrym ojcem i milczała.
- A Szymon?
- Ja i Szymon mamy zupełnie innych ojców. Ale mama też nie utrzymuje z nim kontaktu. To był jeszcze krótszy związek niż z moim ojcem. W dodatku z jakimś Włochem czy francuzem, nie pamiętam.
Zrobiło mi się szkoda Wiki. Mój ojciec jest jaki jest, ale przynajmniej go mam. To pewnie nie jest miłe uczucie wychowywać się bez tego drugiego rodzica.
- Mam dość Wolverhampton – mruknęła po pewnym czasie. – Wyjechałabym na jakieś wakacje.
- Ale my tu właśnie na wakacje przyjechałyśmy! – zaśmiała się Gusia.
- Co nie oznacza, że nie mogłybyśmy sobie gdzieś wyjechać. Macie chyba jakieś pieniądze, prawda? A jak nie to możemy korzystać z moich. Trochę się ich tam uzbierało.
- W sumie to fajny pomysł – zawtórowała Aga. – Można gdzieś wyjechać na kilka dni.
- Nad morze! – pisnęłam.
- Ale jedzmy z całą paczką! – prosiła Gusia.
Dobrze wiem dlaczego to zaproponowała – Louis.
- Wszyscy mamy teraz wakacje, więc nie byłoby problemu – odparła Wiki w trochę lepszym humorze. – Nie wiem tylko jak z Zayn’em, bo ta jego Olivia ma teraz sesje u nas, i pewnie on nie pojedzie.
- To zróbmy tak, żeby jechał. Albo go namówmy albo poczekajmy aż ona wyjedzie – zdecydowałam.
- Dobry pomysł. Dobra, ja idę spać. Dobranoc – pocałowała każdą z nas w policzek i poszła do siebie.
- A ja śpię dziś z Tobą! – powiedziałam do siostry. – I nawet się nie sprzeciwiaj – uśmiechnęłam się do niej – idę tylko po piżamę i wracam.
* Oczami Wiki *
Ciekawe jak wygląda mój ojciec, czy ma żonę, dzieci. Mimo wszystko chciałabym go poznać..
Takie myśli zaprzątały mi głowę, więc wolałam szybko wrócić do siebie, aby nie psuć humoru dziewczynom.
Kiedy szykowałam się do snu moja komórka się zaświeciła, a raczej jej wyświetlacz. To esemes. Wyciszyłam go, kiedy rozmawiałam z dziewczynami. Nie chciałabym żeby mi przeszkadzał ktokolwiek. Chociaż w przypadku Liam’a, chciałam, no ludzie to mój chłopak, ale wiem, że jakbym odebrała lub przynajmniej odpisała to bym się nie mogła opanować i pisalibyśmy lub rozmawiali przez godzinę. Wolałam więc wyciszyć.
Sięgnęłam po telefon będąc już w piżamie. To już 5 esemes. Do tego jeszcze 4 nieodebrane połączenia. Wszystko od Liam’a.
Pierwszy esemes: „Dlaczego nie odbierasz? Doszłyście?”
Drugi: „Wikuś, co jest grane? Odpisz, bo się martwię.”
W trzecim było to: „Zaraz tam do Ciebie pójdę!”
A w czwartym: „Wiktoria.”
Liam używa mojego pełnego imienia, tylko jak jest zdenerwowany na mnie.
Piąty: „Skarbie, co się stało? Nie odpisujesz ani nie odbierasz. To dziwne. Zrobiłem coś nie tak?”
Zrobiło mi się go szkoda. Naprawdę musi się martwić. Szybko weszłam w wiadomości i zaczęłam pisać: „Kochanie, przepraszam. Doszłyśmy do domu już dawno, całe i zdrowe. Nie potrzebnie się martwisz. Nie odpisywałam, bo nie byłam w nastroju. Wybacz.” I wysłałam. Zdążyłam zapakować się do łóżka i wsmarować w dłonie krem zanim Liam odpisał: „Nareszcie. Już myślałem, że zapomniałaś o starym chłopaku. :D Rozumiem, nie gniewam się. Co się stało?” Odpisałam od razu: „O Tobie nie da się zapomnieć, skarbie. :D Nic wielkiego, pokłóciłam się tylko z mamą. Ciągle na mnie narzeka, ale sam wiesz jaka jestem beznadziejna.” Reakcja Liam’a również była natychmiastowa: „Nie jesteś beznadziejna! Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znam. W końcu jesteś MOJA. xxx A mamą się nie przejmuj, przejdzie jej. Może coś w pracy się stało i dlatego się wyżyła na Tobie? Jutro sobie to wszystko wyjaśnicie.”
O boże! On jest po prostu.. Zapiera mi dech w piersiach.
Jakiś czas zastanawiałam się co mu napisać w końcu wystukałam to: „Jesteś cudowny. Dziękuję. Wiesz.. Wyjechałabym stąd.”. Liam odpisał: „Co?! Chcesz wyjechać na stałe?”
Zaśmiałam się.
„Nie! Coś Ty. Nie zostawiłabym Cię. Myślałam tylko o wakacjach. Nudzi mnie WH* i sprawy z rodzicami.”, odpisałam. Za to Liam napisał: „Rozumiem. Właściwie to na tydzień można by było gdzieś wyjechać. Jutro o tym porozmawiamy a teraz idź spać i nie myśl o rodzicach. Wyobraź sobie jak jesteśmy we dwoje na wakacjach i odpoczywamy. x”
Awwww! Przez to nie usnę!
„Okej, do jutra. Ojj! Po takim czymś mam jeszcze bardziej ochotę na wakacje!”. Liam: „Ja też, skarbie, ale teraz idziemy spać. Jutro się spotkamy. Dobranoc. Kocham Cię. xxx”
Napisał, że mnie kocha. Och.. zawsze gdy to mówi albo chociaż pisze cieszę się jak głupia. Czasami mam po prostu wrażenie, że to niemożliwe aby Liam zakochał się we mnie.. Bajka.
„Dobrze. Słodkich snów i ja Ciebie też, Li. xxxx” odpisałam i niedługo potem usnęłam.
*W tym samym czasie - oczami Harry’ego *
- Niall zabieraj te giry ze stołu! – krzyknąłem na przyjaciela, który od razu się posłuchał i zabrał nogi ze stołu.
- Nie musisz się drzeć – powiedział, otwierając z papierka batonika.
- Moooooje marcheweczki! – krzyczał Louis z kuchni.
- A ja to co?! – odkrzyknąłem urażony. – Już się nie liczę?!
- Liczysz, ale.. MARCHEWECZKI! – usiadł obok, trzymając w rękach z pięć obranych marchewek.
- Marchewki są ważniejsze ode mnie? – zapytałem patrząc prosto w oczy brunetowi.
- Jesteś pewny, że chcesz znać prawdę?
- Tak.
- No więc tak – odpowiedział. – Marchewki są ważniejsze – zaczął je jeść.
Zamilkłem. Skrzyżowałem ręce na piersi i odwróciłem się od Louis’a.
- Śpisz dziś sam – powiedziałem zdecydowanym tonem.
- Nie lubię spać sam – mamrotał.
- Masz problem. Śpij z marchewkami – prychnąłem.
- To świetny pomysł! – ucieszył się. – Dzięki!
Spojrzałem na niego oburzony.
- Dobre z Ciebie stworzenie – pogłaskał mnie po włosach.
- Nie dotykaj! – wrzasnąłem.
- Jesteście głupi – stwierdził Niall, kończąc batonika.
- A Ty jesteś żarłok – odciął się Lou. – Gdzie jest w ogóle Kevin? Widział go ktoś? – spytał.
- Ten gołąb? – zapytałem zazdrosny.
Kolejna rzecz, którą Louis kocha bardziej niż mnie! Dobrze, że go już nie ma.
Uśmiechnąłem się cwanie.
- Gołąb? Gołąbki! Magda miała mi dać przepis na gołąbki! – rzucił Niall.
- PRZEPIS NA CO?! – ryknął Louis. – Kpisz sobie mały irlandzki chłopczyku? Będziesz jadł rodzinę Kevina, a może nawet i JEGO?! – Louis wstał z kanapy, zabrał swoje marchewki i poszedł do pokoju. Na schodach rzucił jeszcze raz wredne spojrzenie Niall’owi i poszedł.
* W tym samym czasie – oczami Zayn’a *
- Naprawdę musisz już iść? – pytała Olivia, przytulając mnie do siebie. – Zostań.
- Spędziłem u Ciebie cały dzień. Powinienem wracać. Pewnie chłopaki tęsknią.
- Pewnie! Chłopaki! – prychnęła. – A ja jestem Twoją dziewczyną. Kto jest ważniejszy? Ja czy oni? Coraz mniej czasu ze mną spędzasz – powiedziała z wyrzutem, po czym poszła do salonu.
Poszedłem za nią. Siedziała na kanapie, z twarzą ukrytą w kolanach. Płacze?
- Olivka.. – zacząłem, siadając za nią i obejmując ją ramieniem.
- Zostaw – odsunęła się na skraj kanapy. – Idź do tych swoich kumpli.
- Skarbie.
- Oni czy ja?
- Nie mogę tak wybierać – mruknąłem.
- Dlaczego? – pociągnęła nosem.
- Bo i Ty i oni jesteście dla mnie ważni.
- Pieprzysz! – krzyknęła. – To ja powinnam być dla Ciebie najważniejsza! Ja! A nie jacyś Louis, Harwey, Tim i ten jak mu tam Niell. Ty mnie po prostu nie kochasz! – pobiegła do sypialni, płacząc.
Poszedłem za nią, wzdychając.
- Olivia, co się z Tobą dzieje? – spytałem patrząc na nią. – Kocham Cię, ale..
- Zostań – podeszła do mnie, mocno obejmując. – Oni Cię nie potrzebują.. zobacz nawet nie dzwonią. A ja? Ja Cię potrzebuję – pocałowała mnie czule. – Zostań ze mną.
Olivia chyba miała rację. Gdyby mnie potrzebowali zadzwonili by.
- Zostaniesz? – zapytała ponownie, odpinając mój pasek od spodni.
- Zostanę.
* Wolverhampton, w skrócie.
_
hej kochane! jak tam po świętach? wszystko ok? bo u mnie nie bardzo. przez całe święta leżałam w domu chora. nadal jestem. do końca tygodnia muszę grać łóżko. po raz kolejny mam chore gardło. ugh. no, ale mniejsza.
rozdział mi się nawet podoba. ale miałam straszne problemy z napisaniem go! tyle wolnego i nic do robienia, a ja po prostu nie miałam weny. myślałam, że mnie szlag trafi. dopiero wczoraj do mnie wróciła i to jakim dziwnym sposobem. było po 2, czytałam książkę i nagle bum! wpadł mi do głowy wspaniały pomysł i zaczęłam pisać. nie spałam do 6, bo pisałam. mam nadzieje, że jako tako się wam podoba.
starałam się pisać z perspektywy innych osób.. i jak? wyszło czy nie bardzo? szczerze mówiąc jest ciężko. zwłaszcza pisząc jak chłopak. no, ale dam radę. :D
xx
piątek, 13 kwietnia 2012
niedziela, 1 kwietnia 2012
Rozdział 12.
* Oczami Magdy *
Obudził mnie dźwięk esemesa. Przetarłam dłonią zaspane oczy i spojrzałam na wyświetlacz. To wiadomość od Niall’a: „Hej. Pomyślałem, że może wyskoczylibyśmy dziś do Nandos? x” Zastanowiłam się chwilę, układając w myślach odpowiedź. Odpisałam w końcu: „Cześć Niall. Wiesz, dzisiaj nie bardzo mam ochotę. Może kiedy indziej.”. I to była szczera prawda. Nie czułam się za dobrze. Jedyne na co miałam ochotę to leżenie w łóżku. Zamknęłam więc z powrotem powieki i uciekłam w krainę Morfeusza.
- Cholera! – krzyknęłam, kiedy coś lub ktoś po raz kolejny skoczył na mój brzuch.
Podniosłam głowę a moim oczom ukazał się Szymon z zwiedzoną miną.
- Co się stało? – zapytałam, zsuwając go z brzucha i sadzając obok.
- Wiki kazała Cie obudzić – wyszeptał robiąc przy tym smutną minkę.
Wywróciłam oczami niezadowolona, po czym poczochrałam chłopczykowi włoski.
- W porządku – odparłam. – Wykonałeś polecenie.
- I nie jesteś zła?
- Nie jestem – uśmiechnęłam się do niego lekko.
- A pobawimy się? – spytał wbijając we mnie wzrok.
- Niech będzie. Tylko się ubiorę, dobra? – spojrzałam na niego, odkrywając kołdrę. – Idź do siebie a ja zaraz przyjdę – dodałam, a chłopiec wyleciał z pokoju jak oparzony.
Zgodnie z obietnicą podniosłam się z łóżka, podchodząc do szafy z ubraniami. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania: luźną karmelową koszulkę z krótkimi rękawami oraz legginsy, bo ani mój nastrój ani pogoda nie zachęcały do ciekawszych zestawów. Szaro, buro, byle jak, taka pogoda panowała za oknem. Przebrałam się, umyłam zęby oraz twarz, rozczesałam swoje loki i poszłam do pokoju Szymka. Siedział na kolorowym dywanie, mniej więcej na środku pokoju i układał klocki lego. Idąc w jego stronę rozglądałam się po pomieszczeniu. Byłam tutaj pierwszy raz. W sumie to do większości pokojów w tym domu nie zaglądałam. Ten jest 4, nie licząc kuchni, salonu i dwóch łazienek. Pokój Szymona był jeszcze większy od tego, w którym spałam ja. Trudno to było jednak stwierdzić po ilości zabawek jakie się w koło znajdowały. Od przeróżnych figurek, miśków i klocków po samochody . Wszystko było poukładane na półkach, w kufrach i porozrzucane na podłodze. Ale najfajniejsze w tym pokoju, co z pewnością spodobały by się każdemu chłopcu było łóżko – czerwona wyścigówka! Obok łóżka znajdował się mały stolik do rysowania, a na nim kredki, flamastry i różnokolorowe kartki. Miał nawet kosz i piłkę do koszykówki oraz w rogu pokoju namiot. A wszystko było utrzymane w przyjemnej tonacji czerwono-żółto-białej.
- Co robisz? – zapytałam, siadając obok blondynka.
- Buduję – odpowiedział, nie odrywając wzroku od klocków.
Usiadłam obok i zaczęłam się przyglądać co konkretnie buduje. Nie dane mi było długo tego robić, bo Szymon wręczył mi garść klocków. Chcąc nie chcąc musiałam budować z nim zamek, dom lub cokolwiek to było.
* Oczami Agi *
„ – Cześć. Wczoraj było cudownie. Nie mogę się doczekać 19! xxx” wysłałam do Louisa dokładnie 3 minuty temu, a teraz wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu czekając na odpowiedź.
4 minuty - nic.
5 minut – nadal nic.
Chyba pójdę coś zjeść (5 minut).
Wstałam z fotela idąc w kierunku drzwi, kiedy nagle telefon leżący na biurku zaczął dzwonić. Louis! Podbiegłam szybko, mając nadzieje, że to on. Moja prośba nie została jednak wysłuchana. Zamiast Lou dzwoniła Katie.
- Hej, mała! – przywitałam się. – Co jest?
- Siemka. Chciałam się tylko zapytać czy może wpadłybyście dziś do mnie? – spytała. – Wiki się zgodziła – dodała po chwili.
Gorączkowo wymyślałam wymówkę, bo przecież miałam iść na randkę z Lou!
- Okej – odparłam, nie mogąc wymyślić nic sensownego.
- Jest 10 po 14, więc 15?
- Dobra.
- Tylko weź Magdę i Szymka – powiedziała. – To do zobaczenia – rozłączyła się.
Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, po czym ubrałam się w niebieskie rurki, szarą bluzkę z rękawami ¾ oraz srebrnym wisiorkiem, na nogi włożyłam cienkie botki. Mimo iż było lato, pogoda nie była za ciekawa. Umalowałam się, poprawiłam włosy i skierowałam się do pokoju siostry. Na korytarzu usłyszałam śmiech Magdy, więc niezwłocznie się tam udałam.
- O! Może nam pomożesz, co? – zapytała, wciąż się z czegoś śmiejąc.
- Nie tym razem – odparłam. – Idziemy wszyscy do Katie – dodałam szybko.
- Po co?
- A ja też mogę? – zapytał Szymon.
- Tak po prostu. Pewnie ma dość męskiego towarzystwa – zaśmiałyśmy się. – Tak, też możesz.
- Okej – odpowiedziała, wstając z podłogi.
Poszliśmy jeszcze po Wiki, która była zajęta esemesowaniem z pewną osobą i mogłyśmy wychodzić.
* Oczami Magdy *
- Mogę zadzwonić? Mogę? Proszę! – marudził Szymek. – Mogęę?
- Niech Ci będzie – odpowiedziała Wiki, na co chłopczyk energicznie nacisnął dzwonek do drzwi.
Niedługo później stała w nich Katie.
- Hej laski! – przywitała się, całując każdą w policzek. Nawet Szymon został obdarowany buziakiem. – Wchodźcie – zaprosiła nas do środka.
Posłusznie wykonałyśmy polecenie, wchodząc do salonu i rozsiadając się na kanapach. Szymon od razu dorwał się do telewizora, no cóż przynajmniej będzie na trochę spokój.
- Gdzie są wszyscy? – zagadnęła Wiki.
- Zayn u Olivii, a Lou, Harry, Liam i Niall wyszli jakąś godzinę temu. Pewnie poszli podrywać laski – Wiki zgromiła przyjaciółkę wzrokiem – to znaczy nie Liam.
- Czemu nie Liam? – zapytałam.
- To Ty nic nie wiesz? – zapytały chórem.
- Nie?
- Liam i Wiki są parą – odpowiedziała pogodnie Aga, uśmiechając się do dziewczyny.
- Poważnie? To fajnie – posłałam brunetce szczery uśmiech.
- A jak tam Ty i Niall? – zapytała Katie.
- Co? – wybałuszyłam na nią oczy.
- Oj przestań. Widać, że między Wami coś jest! Wczoraj wrócił w bardzo dobrym humorze, w dodatku późno. A Harry mówił, że..
- Co? – powtórzyłam, śmiejąc się. Jak mogli wymyślić taką głupotę? – Ja i Niall się tylko przyjaźnimy. Tylko.
- Czyli tak to się teraz nazywa? – zaśmiała się, na co oberwała poduszką.
- Wcale, że nie. Mówię poważnie.
- Zobaczymy, zobaczymy – puściła mi oczko. – Aga a Ty? Masz kogoś na oku? – spojrzałyśmy na nią.
- Ja? – zapytała nieobecnym głosem. – Y, nie.
Kłamała. Dostrzegłam w jej oczach błysk. Ktoś się jej spodobał. Kto jak kto, ale ja swoją siostrę znam! Ciekawe tylko kto? Zaraz.. kto się ostatnio koło niej kręcił?
- Wiki opowiadaj jak tam z Liam’em! – krzyknęła Aga.
- Mmm, cudownie. Liam jest cudowny. Wczoraj byliśmy na randce w zoo tym z kilometr od centrum, kojarzycie? Widziałam takie malutkie słonie! Strasznie słodkie – zaśmiała się. - A później na pizzę. Oh – rozmarzyła się – co by tu mówić, Liam to ideał.
Nagle ni stąd ni zowąd do salonu wparowała cała czwórka chłopaków.
- Kogo macie na myśli mówiąc „ideał”? – zapytał od razu Lou, siadając na fotelu obok.
- O, cześć – powiedział Harry, Liam i Niall.
Ten ostatni spojrzał na mnie jakby z wyrzutem. No taa, do Nandos z nim iść nie chciałam, ale przyjść na plotki to przyszłam?
Harry usiadł obok mnie na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, odwzajemnił, ale spojrzenia unikał. No, co jest?
- Liam – odparła zdecydowanie Wiki, na co jej chłopak do niej podszedł i pocałował.
- Nie nauczyli Cię, że jak się wchodzi to się wita? – spytała Aga Louis'a, uśmiechając się pogodnie.
- Och, wybacz mi! – Lou zerwał się z fotela, podbiegł do Gusi i ją przytulił – Witaj, Agnieszko.
Moja siostra zaśmiała się uroczo, mówiąc:
- Witaj, Louis’ie.
Podszedł do mnie oraz Wiki, witając się w taki sam sposób, po czym wrócił na swoje miejsce na fotelu.
- Gdzie byliście? – zapytała Liam’a Wiki.
- Ktoś tu jest zazdrosny! – stwierdził Harry.
- Wcale, że nie! Jestem po prostu.. – nie dokończyła.
- Zazdrosna! – krzyknął Lou.
- Ciekawa.
- Zazdrosna.
- Ciekawa!
- Zazdrosna – droczył się z nią.
- W barze na laskach – powiedział Harry, zadowolony.
- Cie.. Co?! – spojrzała na niego a później na Liam’a.
Wszyscy wybuchnęli nieopanowanym śmiechem.
- Bardzo śmieszne – burknęła Wiki, krzyżując ręce na piersiach.
- Oni tylko żartują – zaśmiał się Liam, który teraz trzymał ją u siebie na kolanach. – Byliśmy w parku, ale pogoda beznadziejna więc wróciliśmy.
- Niall – Katie szturchnęła blondyna w ramie, gdyż siedziała najbliżej niego. – Co jest?
- Nic – odpowiedział, uśmiechając się.
- Napewno?
- Ta, ta.
Spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Pierwsza odwróciłam wzrok.
- Idę do kuchni – poinformowałam wszystkich, wstając z kanapy.
W kuchni Payne’ów byłam po raz pierwszy, może drugi. Nie miałam pojęcia gdzie trzymają kubki i herbatę! Nie chciałam grzebać w szafkach, w końcu to nie mój dom, ale jak miałam je znaleźć? Już miałam iść do Katie, kiedy do kuchni wszedł Harry.
- Stało się coś? – spytał.
- E.. chciałam sobie zrobić herbatę, ale..
„Loczek” wyjął z trzeciej szafki od lewej herbatę, czwartej kubki, a cukier wziął ze stołu.
- Proszę.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do niego.
- Ja też poproszę – powiedział, siadając na krześle przy stole.
- Okej.
Wstawiłam wodę na herbatę i usiadłam obok.
- Jak tam? – zapytał.
- Całkiem dobrze, a u Ciebie?
- Nie narzekam – odparł. – Fajna była ta akcja z sokiem.
- Jaka akcja z sokiem? – spytałam zbita z tropu.
- No, z Olivią.
- Aa, nawet mi nie przypominaj – zaśmiałam się. – Pewnie Zayn’owi się oberwało, co?
- Trochę. Nam też, ale nie ważne.
- To wszystko przez Ciebie – rzuciłam.
- Co?
- No, bo się z Tobą założyłam i się.. i się upiłam – wywróciłam oczami, na co Harry zaczął się śmiać.
- To nie jest śmieszne – zganiłam go.
- Ale ja Cię do tego nie zmuszałem! – bronił się.
- I tak jesteś winny – odparłam, po czym zaczęłam się śmiać.
Oboje zagłuszaliśmy gwizdek czajnika. Zaparzyłam dwie herbaty i usiadłam do stołu, przypominając sobie z Harry'm wydarzenia z imprezy. Co chwila któreś z nas wybuchało śmiechem.
* Oczami Agi *
Spojrzałam na zegarek: 18:49. Za 11 minut mieliśmy iść na randkę. Co mam zrobić żeby z nim iść, ale tak żeby nikt się nie dowiedział? Pomocy. Nie mogę go zawołać ani wysłać esemesa, bo każdy się skapnie. Będę musiała po prostu czekać.
- Magda w tej kuchni się chyba utopiła – zaśmiała się Katie.
- Razem z Harry’m – dodała Wiki.
Spojrzałam okratkiem na Niall’a. Był jakiś przygaszony. Wiem, że ewidentnie wpadła mu w oko.
- Możesz ze mną gdzieś iść? – zapytał Liam Wiki.
- Ja mogę iść, braciszku! – zawołała Katie.
Wiki spojrzała na nią groźnie, wybuchając śmiechem, po czym wstała z kolan chłopaka.
Wtem usłyszeliśmy melodię z czyjegoś telefonu. Louis, który aktualnie bawił się z Szymkiem zerwał się na równe nogi i podbiegł do telefonu, leżącego w pokoju obok. Melodia ucichła, natomiast słychać było głos Loui’ego.
Wiki i Liam poszli na górę.
- Tylko spokojnie tam! – zaśmiała się siostra Payne’a.
Z powrotem do salonu weszła Magda, a z nią Harry. Zaciekle o czym rozmawiali. Usiedli nawet obok siebie, nie przerywając rozmowy.
Wtem dostałam esemesa. Pewnie jakaś wróżka albo inne pierdoły, pomyślałam od razu. Louis! Dostałam esemesa od Louis’a! Szybko włączyłam wiadomość: „Wyjdź z domu. Powiedź, że źle się poczułaś i idziesz do domu. Ja za kilka minut wyjdę do Ciebie. Czekaj obok domu Wiki. xxx”. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Co tam? – zapytała Katie. Jej to nic nie umknie! Wszystko zauważy. – Ukochany pisze? – zaśmiała się.
- Taa. Wyślij esemesa na 7210 a wejdziesz do losowania wspaniałego samochodu Renault Megane. Nie czekaj! – zaśmiałam się, czytając poprzednią wiadomość.
- Ach – roześmiała się.
- Wiecie co, ja chyba uciekam. Jakoś źle się czuję – skłamałam.
- Idź, idź – poradziła Katie. – Nie ma sprawy.
- Iść z Tobą? – zapytała Magda, przerywając dialog z Harry’m.
- Nie! Znaczy nie musisz – uśmiechnęłam się nerwowo. – To pa – pocałowałam Katie w policzek, pożegnałam się z Harry’m, Niall’em oraz Lou, który akurat wszedł do salonu.
- Idziesz już? – zapytał.
- Tak. Źle się czuję – odpowiedziałam próbując nie zniweczyć doskonałego planu Tomlinsona i wyszłam z domu Payne’ów.
Podeszłam pod dom Burke’ów i czekałam cierpliwie na Louis’a. W zasadzie to trochę bez sensu jest to całe ukrywanie się. Po co właściwie to robimy? Moglibyśmy normalnie powiedzieć wszystkim, że umówiliśmy się na randkę. Chociaż z drugiej strony, nie chcemy zapeszać. Przecież to druga randka. A co jak nam się nie uda? Z zamyśleń wyrwał mnie mocny uścisk jakim obdarował mnie Lou.
- Udało się – ucieszył się. – Możemy iść.
- Co im powiedziałeś?
- Że marchewki mi się skończyły i muszę iść kupić – wyszczerzył się, na co ja się zaśmiałam.
Tomlinson złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Było trochę chłodno, ale Louis mnie rozgrzewał. Przyznaję się, że kilka razy spojrzałam na jego tyłek. Ma strasznie seksowny!
Kiedy przechodziliśmy przez stragan brunet zaciągnął mnie do kwiaciarza i kupił czerwoną różę, za którą chciał oczywiście buziaka. Pocałowałam go w policzek.
- Mało – burknął.
Pocałowałam go w oba policzki.
- Lepiej, ale nadal za mało.
Pocałowałam go w oba policzki oraz nos.
- Postaraj się! – rozkazał.
- Zamknij się – powiedziałam, po czym pocałowałam go w usta.
- No! I to ja rozumiem – wyszczerzył się. – Chodźmy do kina – zaproponował.
- Z miłą chęcią, ale na komedię romantyczną.
- Horror!
- Komedia!
- Horror!
- To ja nie idę – odwróciłam się plecami do niego, wdychając zapach róży.
- Panna obrażalska – mruknął, obejmując mnie w tali. – Niech Ci będzie.
* Oczami Magdy *
- I wtedy powiedziałem, że szukam pilota – opowiadał Harry.
- Co? – wybuchłam nieopanowanym śmiechem. Prawie się popłakałam.
- Naprawdę – zaśmiał się. – Nie miałem innego pomysłu.
- O mamo – ze śmiechu zaczął boleć mnie brzuch. – Już sobie to wyobrażam – ledwo zdążyłam powiedzieć, bo znowu wybuchłam śmiechem.
Kiedy się uspokoiłam, spojrzałam poważnie na Harry’ego, jednak nie na długo.
- Co wy właściwie tu robicie? W sensie, że u Liam’a? Domu nie macie? – zaśmiałam się.
- Przyjechaliśmy na wakacje. Teraz odpoczywamy, bo od września wyjeżdżamy do Londynu nagrywać płytę – odpowiedział.
- Rozumiem. Wiesz, ten kawałek „What Makes” jest naprawdę fajny – uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki – odwzajemnił uśmiech. – A widziałaś teledysk?
- To jest teledysk? – zdziwiłam się.
- No tak! Zaraz przyniosę laptopa. Czekaj.
- Okej.
Harry pobiegł na górę. Dopiero teraz spostrzegłam, że jest z nami jeszcze Niall, Katie, Szymon, Wiki i Liam. Katie gadała z Wiki, Liam bawił się z Szymkiem a Niall siedział sam i bawił się telefonem. Usiadłam obok niego.
- Co się stało?
- Nic. Wszystko jest ok – odparł uśmiechając się.
Ewidentnie sztucznie!
- Przecież widzę, Niall. To przez to, że Ci odmówiłam? – spytałam.
Nic nie odpowiedział, więc wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę.
- Oj, Niall – zaśmiałam się. – Pójdziemy kiedy indziej, obiecuję. Uśmiechnij się – poprosiłam.
Jednak blondyn siedział z takim samym wyrazem twarzy.
- Nialler.
- Mam! – usłyszałam Harry’ego wchodzącego do salonu.
- Nie fochaj się – szturchnęłam go w ramie.
- Nie focham się.
Harry usiadł obok mnie i Niall’a na kanapie i włączył teledysk „What Makes You Beautiful”. Gdy się skończył pisnęłam:
- O boże! Genialny!
_
cześć! x wreszcie jest 12 rozdział! beznadziejny, ale jest. przyznam się szczerze, że miałam z nim trochę problemów. najpierw nie miałam czasu, później mi się nie chciało a na końcu nie miałam weny. bywa, ale mam straszne wyrzuty sumienia. naprawdę.
okej, jest kilka spraw (pewnie i tak połowy zapomnę), które chcę żebyście przeczytały i wyraziły swoje zdanie/odpowiedziały. zaczynam:
1. odpowiada Wam to jak teraz piszę? mam na myśli to, że piszę tylko i wyłącznie z perspektywy Magdy i Agi? czy może chcecie, żeby było z perspektywy samej Magdy bądź większej ilości osób? odpowiedzcie, to ważne.
2. czyich losów chcecie więcej? w opowiadaniu pojawia się najwięcej Magdy i Agi, bo to główne bohaterki, ale można coś zmienić prawda? bo ja bym sobie popisała tak o wszystkich. :D
3. jeśli chcecie żebym was informowała o nowych notkach - PODAJCIE SWOJE GADU-GADU. nie dam rady informować na gg, twitterze oraz zapytaju. za dużo to zajmuje czasu, zwłaszcza na tym ostatnim.
4. nie proście o to z kim ma być Magda. wszystko okaże się w swoim czasie. na pewno żadnego z chłopaków nie pominę, o to bądźcie spokojne.
4. nie proście o to z kim ma być Magda. wszystko okaże się w swoim czasie. na pewno żadnego z chłopaków nie pominę, o to bądźcie spokojne.
5. i na koniec sprawa najważniejsza: ZAWIESZENIE. są dwie wiadomości: zła i dobra. zacznę od dobrej: sporo o tym myślałam i mówiąc szczerze nadal nie podjęłam decyzji. i raczej jej nie podejmę, ponieważ nie chcę zawieszać tego bloga. nie chcę Was zawodzić. jest sporo osób, które lubi to opowiadanie i pisze mi mnóstwo ciepłych rzeczy, dlatego zwłaszcza dla nich nie będę tego robić. a poza tym i tak bym szybko to wróciła. ale najważniejsze jest właśnie to, że czegoś się podjęłam i trzeba to dokończyć. najpierw się starałam żeby chociaż kilka osób przeczytało tego bloga a teraz kiedy dziennie jest 200 wyświetleń mam zawieszać? nie! te 33 komentarze pod ostatnią notką dały mi właśnie do tego dojść. więc spokojnie kotki, nie zawieszę. zła wiadomość jest taka: skoro nie zawieszam to być może będzie tak, że notki nie będą regularnie. zawsze było tak, że dodawałam po tygodniu. ale teraz może tak nie być. już się tłumaczę dlaczego. po pierwsze rozdziały się trudniej pisze, bo wiele spraw się na siebie nakłada i trzeba pamiętać o powiedzianych słowach, sytuacjach itp., żeby nie popełnić wielkiego błędu. oraz po drugie ten miesiąc w szkole będę miała k.o.s.z.m.a.r.n.y. jestem w pierwszej klasie technikum, w maju są matury, więc nie będzie jak poprawiać ocen i trzeba to robić teraz. -,-'
6. nie wiadomo jeszcze jak to będzie z rozdziałem, więc wolę teraz to napisać. ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT! Smacznego jajka, mokrego dyngusa oraz dużo, dużo radości. A także koncertu One Direction w Polsce! <3 :D
Buziaki, uwielbiam Was.
Subskrybuj:
Posty (Atom)