Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. O
mało, co mi nie eksplodowała. Z resztą nie tylko to mnie bolało, bowiem
wszystkie kości i mięśnie, nie wspominając jak sucho miałam w gardle. Leżałam
wpatrując się tępo w sufit. Trzymałam się ze głowę próbując odtworzyć
wczorajsze zdarzenia. Nadaremnie. Przeczucie jednak mówiło mi, że nie bawiłam
się grzecznie. Rozejrzałam się dookoła zdając sobie sprawę z tego, że jestem w
swoim pokoju. Czyżby mnie ktoś przyniósł, a może sama przyszłam? Zwlekłam się
niechętnie z łóżka, od razu kierując się do kuchni. Musiałam się czegoś napić.
W kuchni zastałam ciocię z Szymkiem. Mały, gdy tylko mnie zobaczył wyciągnął
ręce, abym go uściskała a ciocia mruknęła:
- Dzień
dobry – uśmiechając się.
Przytuliłam
mojego ciotecznego braciszka i odparłam:
- Cześć.
- Chyba
dobrze się bawiliście, co? – zagaiła ciocia. – Bo jesteś jakaś niewyraźna –
zaśmiała się, karmiąc Szymona od czasu do czasu jedząc swoje śniadanie.
- Można tak
powiedzieć – uśmiechnęłam się blado, po czym sięgnęłam po wodę do lodówki.
Najszybciej jak się dało odkręciłam zakrętkę i zapominając o savoir vivrze
zaczęłam pić, naturalnie z gwinta. Wypiłam ponad pół butelki zanim się skapnęłam,
co robię. Mama nie pozwalała pić z butelki, uważała, że to brak kultury. Natomiast
ciocia nawet nie zwróciła na to uwagi. Wzięłam, więc kolejny duży łyk, wtem
weszła Wiki.
- Wi! Psytul,
Symcia! – zapiał chłopczyk.
Brunetka
wyglądała zdecydowanie lepiej ode mnie. Wcale nie było po niej widać, że była
na imprezie. I pewnie nawet nie miała kaca, bo nie rzuciła się na butelkę wody
tak jak ja. Była nawet ubrana, a ja chodziłam w piżamie.
- Hej –
uśmiechnęła się, zakrywając dłonią ziewnięcie – Jak się czujesz? – zapytała.
- Ujdzie -
rzuciłam.
Wiktoria
zaczęła przygotowywać sobie śniadanie. Usiadłam na krześle obok cioci, wbijając
wzrok w okno. Co ja takiego wczoraj mogłam robić? To jest niemożliwe żebym
wypiła aż tak dużo! No nic, niedługo się wszystkiego dowiem. Mam jedynie
nadzieje, że nie robiłam z siebie miss mokrego podkoszulka, ani nie tańczyłam
na rurze czy też stole. Biorąc kolejny łyk, ciocia wstała od stołu ucałowała
Szymka w głowę i powiedziała do Wiki:
- Pracuję
dziś do 20. Zajmij się małym, bo pani Helenka nie może dzisiaj przyjść –
wychodząc z kuchni.
- Pewnie –
szepnęła. – Zjadłeś już? – zapytała brata.
Kiedy kiwnął
przecząco głową, wróciła do robienia ogromnej ilości jajecznicy, która niedługo
później znajdowała się na talerzu.
- Też
chcesz? – spytała, uśmiechając się.
- Troszeczkę
– odparłam.
Wiki
nałożyła mi na talerz średnią porcję. Chwyciłam widelec, życzyłam smacznego i
zaczęłyśmy jeść.
- Moja głowa
– westchnęłam w pewnym momencie, opierając się na ręce.
- No, nieźle
dałaś czadu – podsumowała, nie przerywając jedzenia. – Ale byłaś fantastyczna. –
uśmiechnęła się. - Jak zjadłeś to możesz iść się pobawić do pokoju – zwróciła się
do Szymka, zsadzając go z krzesełka. Chłopczyk kiwnął głową i ruszył.
- To, co się
wczoraj takiego działo? – spytałam – Co ja robiłam?
- Ojej –
zaśmiała się krótko – Nic nie pamiętasz?
- Tylko
początek. Jak weszłyśmy, zaczęłyśmy się bawić, pić. Pamiętam nawet jak się
założyłam z Harry’m – zamyśliłam się, przypominając sobie wszystkie zapamiętane
zdarzenia. – W sumie to wszystko do momentu ogłoszenia przez Liam’a, że będą
śpiewać.
- Założyłaś
się z Harry’m? O co? – zainteresowała się.
- O to, kto
szybciej wypije – wywróciłam oczami.
Jak mogłam
się zakładać o takie rzeczy? Przecież ja alkohol piję bardzo rzadko, bo mam
słabą głowę. Chociaż wczoraj wypiłam dość sporo, zanim urwał mi się film.
Dziewczyna
słysząc to ponownie się zaśmiała.
- Że już nie
mieliście, o co, naprawdę.
- Głupota,
wiem – szepnęłam. – To jak, co się dalej działo?
- Ja
nie bardzo wiem, bo cały czas spędziłam z – zarumieniła się lekko – Liam’em. Pamiętam
jedynie Twój występ z chłopakami, na którym cudownie śpiewałaś i..
- Słucham?! – krzyknęłam, krzywiąc się. – Śpiewa, co?
- Śpiewałaś.
Bardzo ładnie, z resztą.
- Chyba
sobie żartujesz! – schowałam twarz w dłoniach.
O mój boże..
no to pięknie. Brawo, Magda za zrobienie z siebie kretynki, skrytykowałam się.
Teraz wszyscy wiedzą jaka jestem beznadziejna. Jak mogłam wyjść i z nimi
zaśpiewać? Nie umiem śpiewać!
- Ale co Ty
chcesz? – Wiki spojrzała na mnie dziwnie. – Wszystkim się podobało!
- A o co
chodzi? – zapytała na wpół przytoma Gusia, która weszła do kuchni.
- O to, że
Magda ślicznie wczoraj śpiewała, prawda? – wytłumaczyła jej Wiki.
- No ba!
Byłaś cudowna. Nawet chłopakom się podobało. Już dawno Ci mówiłam, że masz
śliczny głos – usiadła obok mnie.
- Mhm –
mruknęłam, biorąc kolejny łyk wody. – Skończmy ten temat.
- Jak
chcesz, ale to święta prawda – powiedziała Aga. – Co jecie? – zapytała po
chwili.
- Jajecznicę
– odpowiedziała Wiktoria. – Chcesz?
-Chętnie.
Wiki
nałożyła Adze na talerz ostatnią, trochę zimną porcję jajecznicy, tym samym
wkładając swój talerz do zlewu.
- Idę
zobaczyć co robi Szymon – i wyszła.
Gusia ze
smakiem zajadała się jajecznicą. Natomiast ja dłubałam widelcem w swoim talerzu
i zastanawiałam się co jeszcze mogłam zrobić, prócz tego czego najbardziej nie
chciałam. Dobrze wiem, że byłam wczoraj beznadziejna. Dziewczyny chcą mnie podnieść
na duchu i dlatego mówią miłe słowa. Nadaremnie, bo ja i tak znam prawdę.
- Juhu!
Ziemia do Magdy! – Aga machała mi ręką przed oczami, próbując sprowadzić mnie
do rzeczywistości.
- Co? –
zapytałam rozkojarzona.
- Dobrze się
czujesz?
- Głowa mnie
boli, więc nie – mruknęłam. – No, i mam kaca. Aha, gdyby tego było mało to
jeszcze nie mam pojęcia co robiłam po tym jak urwał mi się film! – ponownie schowałam
twarz w dłoniach, opierając się łokciami o stół. – Zaraz mi łeb pęknie.
- Biedna –
zaśmiała się. – Naprawdę nic nie pamiętasz? Żałuj!
- To znaczy?
– spojrzałam na nią poprzez palce.
-
Zachowywałaś się jak kiedyś, znaczy.. przed śmiercią Maćka. Śmiałaś się,
cieszyłaś. Podobało mi się to. No może poza tym tańczeniem na stole i laniem na
siebie wody, bo..
- Co
takiego? – krzyknęłam, od razu tego żałując, bo głowa jeszcze bardziej zaczęła
mnie boleć.
- Krzyczałaś
„Maciek jest do dupy”, oblewałaś się wodą, tańczyłaś. Aż musiałam prosić Louis’a
żeby Cię zdjął, bo się mnie nie słuchałaś.
Gdy Gusia mi
to opowiadała miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Było mi po prostu wstyd! Jak
mogłam się tak zachować.. Alkohol nie zostanie moim przyjacielem. Ale najgorsze
w tym wszystkim jest to, że nie czuję się wcale źle z tym jak nazwałam Maćka. A
chyba powinnam, no nie? Fakt, zranił mnie i zachował się jak dupek, ale to nie
zobowiązuje mnie do wyzywania go, tym bardziej w taki sposób! No trudno.
Przynajmniej teraz każdy wie, że jestem idiotką!
- ..a jak
wylałaś na tą całą Olivię sok i ta zaczęła się na Ciebie wydzierać to myślałam,
że padnę! – roześmiała się na tamto wspomnienie.
- Wylałam na
nią sok? – spytałam głupio.
Kiwnęła
twierdząco głową, nadal się śmiejąc.
- Coś
jeszcze inteligentnego robiłam?
- O ile mi
wiadomo to nie. Bo jak ją oblałaś poszłaś dalej i zaliczyłaś niezłą matę. Już myślałam,
że Ci się coś stało, ale nie. Ty sobie leżałaś na podłodze i się śmiałaś –
uśmiechnęła się ciepło – chłopaki wzięli Cię na kanapę i zasnęłaś, a Niall Cię
pilnował chyba przez całą imprezę. Słodkie, prawda? – odgarnęła niesforny
kosmyk za ucho.
- Bardzo –
mruknęłam niezadowolona. – Cudowne uczucie zrobić z siebie pośmiewisko.
- Oj
przestań! Połowa z tych ludzi, którzy byli nie będzie o tym pamiętać –
pocieszała mnie.
- Ale druga
połowa będzie – prychnęłam.
- Bardzo
boli Cię ta głowa? – spytała, ewidentnie zmieniając temat.
- W cholerę.
Tak dużo wypiłam?
- Nie wiem.
Zapytaj się Harry’ego, z nim spędziłaś większość wieczoru, no i z Niall’em.
- Jeszcze
lepiej – westchnęłam. – Niall przez resztę wieczoru mnie pilnował, tak? Czyli
zmarnowałam mu imprezę, pięknie.
- On na
pewno tak nie uważa. Gdyby nie chciał toby Cię nie pilnował. Chyba Cię lubi –
puściła mi oczko.
Wywróciłam
oczami.
W tym samym
czasie do kuchni weszła Wiki.
- I jak tam?
– spytała od razu Gusia, odkładając nasze talerze do zlewu.
- W
porządku. Położył się jeszcze spać, więc mam godzinę spokoju – uśmiechnęła się
lekko siadając obok mnie. – Nie zmywaj – powiedziała do Gusi, wyprzedzając jej
pytanie. – Później włoży się do zmywarki – oparła się na łokciu. – Nie wyspałam
się.
- Która jest
w ogóle godzina? – Aga spojrzała na zegarek. – Po 12!
- Wcześnie.
Milcząc
wstałam od stołu, wychodząc z kuchni. W progu drzwi, Wiki zapytała:
- Gdzie
idziesz?
- Na górę.
Nie czuje się za dobrze.
Kiwnęła
głową, więc chwyciłam jeszcze butelkę z wodą i poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam szeroko okno, a świeże powietrze uderzyło mnie przyjemnym chłodem.
Przymknęłam na chwilę oczy.
Niedługo później wpakowywałam się pod kołdrę.
Wzięłam jeszcze ze sobą laptopa. Ułożyłam go wygodnie na kolanach i włączyłam.
Oczywiście, pierwsze co zobaczyłam to tapeta pulpitu. Na tapecie miałam zdjęcie –
swoje i Maćka, jak idziemy ulicą za rękę wpatrzeni tylko w siebie. Taak, kiedyś
uwielbiałam to zdjęcie. Zawsze gdy na nie patrzyłam miałam ciarki. Teraz już
ich nie ma. Czy przestałam go kochać? Nie mam pojęcia. Oszukał mnie, ale nie
potrafię go znienawidzić. Nie potrafiłabym mu też po raz drugi zaufać. Sama nie
wiem co czuję. Sama się oszukuję. Z zamyśleń wyrwał mnie komunikat GG. Muszę
zmienić tapetę, pomyślałam.
Weszłam więc do zdjęć i wybrałam fotkę, na której byłam razem z Gusią
jako maluszki. W sumie to nie znowu takie maleństwa, bo Gusia miała z pięć lat,
a ja trzy. Przytulałyśmy się do swoich ulubionych misiów i szeroko
uśmiechałyśmy do taty, który robił zdjęcie. Włączyłam twittera. Całe wieki tu
nie wchodziłam! Szczerze powiedziawszy to nie pamiętam dlaczego go założyłam.
Zaraz, ach. Kiedyś z Gusią miałyśmy fazę na punkcie US5 i namiętnie do nich
pisałyśmy z nadzieją, że odpiszą. Okropnie podobał mi się Richie, Gusi
natomiast Chris. Ale to już przeszłość. Zespół się rozpadł, niestety. Chociaż
ja i tak uwielbiam ich muzykę. Przejrzałam stare wpisy. Mimowolnie zaczęłam się śmiać. Niektóre były
tak żałosne, że po prostu nie wytrzymałam. Napiłam się wody i przeglądałam
dalej. Following bez zmian, followers..
- O! – powiedziałam.
Harry Styles śledzi mnie na twitterze. Jestem
jedną z tych 200 osób, które obserwuje*. Tylko jak on mnie znalazł? Zaraz,
śledzi też Gusię, Wiki i Katie. Pewnie dodał i mnie żeby mi nie było przykro.
Urooocze, naprawdę. Follownęłam Katie,
Wiki dodałam wpis: „Wolverhampton. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Kocham
Polskę.” i wylogowałam się. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc weszłam na
portale plotkarskie. „ Selena Gomez paraduje bez stanika”, „Ke$ha troszczy się
o małe foki”, „Lily Collins w rozczochranych włosach”, „Bella Thorne na
zdjęciach ze słodkim pieskiem”, ciekawe, bardzo ciekawe.** Wyłączyłam to
szybciej niż włączyłam. „Przemek jest dostępny”, wyświetlił się komunikat z
gadu-gadu. Napisałam do niego.
- Hej.
- Oo, kto to się odezwał! – odpisał. Wyczułam w
tym jakąś ironię. – Cześć.
- Nie miałam czasu, a poza tym nie wchodzę na
gadu.
- Spoko, co tam?
- Nuda, a u Ciebie?
- W porzo – napisał, i zamilkł na chwilę. –
Brakuje Cię tu.
- Niby komu mnie brak? – zapytałam, po czym
napiłam się wody.
- Mnie.
Tym razem to ja zamilkłam. Nie wiedziałam co
odpisać. Pewnie przez ten pocałunek coś sobie wyobraził, ale ja go pocałowałam,
bo.. Z resztą to już nie istotne.
- Miło mi to słyszeć. ;)
- Kiedy wracasz?
- Nie wiem. Pewnie pod koniec wakacji. Czemu
pytasz?
- Bo już nie mogę się doczekać żeby Cię zobaczyć.
- Haha, to sobie trochę poczekasz.
- Wiem, może dam radę. Najwyżej przyjedziesz na
pogrzeb. xD
- Muszę iść, pa.
I wyłączyłam gadu, nawet nie czekając na jego
odpowiedź.
Odłożyłam laptopa na podłogę. Włożyłam do uszu
słuchawki, zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy i wsłuchiwałam się w teksty
piosenek.
*Oczami Agi
*
Siedziałam z Wiki w salonie i oglądałyśmy telewizję. W pewnym momencie
zapytałam:
- Jaki jest Louis?
Wiki spojrzała na mnie z wielkim uśmiechem na
twarzy.
- Czemu pytasz? – odpowiedziała pytaniem na
pytanie.
- Z ciekawości – wytknęłam jej język.
- Ekhm, okej – zaśmiała się. – Louis? O boże,
fantastyczny! Poznałaś go już trochę, więc wiesz, że jest nieźle pokręcony, ale
też oddany przyjaciołom. Zrobiłby dla nich wszystko. Nie da się go opisać, sama
najlepiej sprawdzisz – puściła mi oczko, na co tym razem ja się zaśmiałam. –
Ręczę za niego głową.
- Niech będzie – roześmiałam się. – A co jest tak
naprawdę między Tobą a Liam’em?
Wiki zarumieniła się po same czubki uszu. Wiedziałam,
że coś jest za rzeczy!
- Hej! Jakie rumieńce – brunetka szturchnęła mnie
lekko w ramie co mnie jeszcze bardziej rozbawiło. – Nie wstydź się, opowiadaj – posłałam jej
przyjaźny uśmiech.
- Y. Wczoraj, jak odprowadzali nas do domu, Liam
zapytał się czy zostanę jego dziewczyną – uśmiechnęła się. - Zgodziłam się, z
resztą nie mogłoby być inaczej. Nie wiem tylko czy mówił to na poważnie czy był
pijany, więc nie wiem na czym stoję – posmutniała.
- No to nie fajnie – mruknęłam. – Wszystko się
okaże jak się z nim spotkasz.
- Wiem. Pójdziemy może później, co? Albo nie.
- Co jest?
- Dzisiaj siedzę z Szymkiem.
- Spoko, ja się nim zajmę – odparłam.
- Nie o to chodzi. Po prostu ostatnio bardzo mało
czasu z nim spędzam. Jak poszłam do niego na górę poprosił żebym nigdzie nie
wychodziła i z nim została. Kocham tego małego urwisa i nie chcę go zawieść.
- To słodkie – zaśmiałam się krótko, uśmiechając się
pogodnie. – To niech on przyjdzie.
Usłyszałam odgłos gołych stópek biegnących po
podłodze. To Szymuś. Wpadł do salonu jak szalony ciągnąc za sobą niebieski
kocyk z Kubusiem Puchatkiem. Wepchał się między mną a Wiki, po czym przykrył
całą trójkę kocykiem.
- Masz rację – powiedziała, biorąc do ręki
telefon. Kiedy Wiki pisała mu esemesa ja poszłam do kuchni, bo zgłodniałam.
Wzięłam marchewkę. Obrałam ją i wróciłam do salonu. Usiadłam na tym samym
miejscu, a Wiki właśnie odczytywała wiadomość od Liam’a.
- Zaraz przyjdzie – odparła.
- Bardzo dobrze – skomentowałam. – Chcesz bajkę? –
zawróciłam się do blondynka.
- Taaak! – pisnął.
Przełączyłam kanał na bajki i zaczęliśmy oglądać.
Wtem rozdzwonił się mój telefon.
- Mama. Muszę odebrać – rzuciłam do Wiktorii,
wychodząc z marchewką do swojego pokoju. Odebrałam po paru sygnałach.
- Halo? – spytałam.
- Cześć córeczko – usłyszałam swoją rodzicielkę.
- Cześć mamo. Co tam?
- W porządku. Martwiłam się o Was. Nic się nie
odzywacie, już myślałam, że o mnie zapomniałyście – zaśmiała się.
- Coś Ty, mamuś! Po prostu jakoś nie było czasu –
tłumaczyłam się.
- Czyli Wam się podoba? – dopytywała się.
- Jeszcze jak! Wiki jest świetna i ma cudownych
przyjaciół.
- Bardzo się cieszę. A jak tam Magda? Tak samo
zadowolona jak Ty?
- Magda? – westchnęłam. – Można tak powiedzieć.
Wszystko jest na dobrej drodze.
- To dobrze – powiedziała. Usłyszałam w jej głosie
lekką ulgę.
- Opowiadaj jak u Ciebie, co? Z tatą już okej?
- Nie do końca. Ale widzę, że się powoli zmienia.
Mam nadzieje, że do końca wakacji starczy mu czasu – zaśmiałyśmy się.
- Masz tam gdzieś Magdę obok? – spytała po chwili.
- Jest w swoim pokoju. Chcesz ją?
- Jeśli byś mogła, to tak.
- Okej, już idę – powiedziałam, po czym z
telefonem przy uchu poszłam do pokoju siostry. Zapukałam. Zero reakcji. Ponownie zapukałam.
Nic.
- Madzia? – szepnęłam, uchylając drzwi i wsadzając
głowę do środka. Po dziewczynie ani śladu, dostrzegłam za to górkę przykrytą
kołdrą. Założę się, że to Magda. W dodatku śpiąca.
- Mamuś?
- Tak?
- Wiesz co, Magda śpi. Głowa ją bolała, więc
poszła się położyć i zasnęła.
- Dobrze, rozumiem. Pozdrów ją i przekaż całusy.
- Okej.
- To ja kończę. Do usłyszenia i baw się dobrze.
Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Pa – rozłączyła się.
Chciałam
wsadzić telefon do kieszeni, ale zapomniałam, że jestem w piżamie. Poszłam więc
do pokoju się przebrać. Wybrałam prosty zestaw. Granatowe rurki, jasno zieloną
koszulkę z nadrukiem Big Ben'a, czarny sweterek, bransoletkę – prezent od Magdy
i kolczyki serduszka. Włosy rozczesałam i związałam w warkocza, a makijażu nie nakładałam.,
umalowałam jedynie usta pomadką. Zeszłam na dół, zajadając się marchewką. Już przy schodach usłyszałam krzyki. Gdy doszłam
do salonu zobaczyłam, że na jednej z kanap zrobiła się prawdziwa wieża. Harry
leżał na Lou, Lou na Zayn’ie, Zayn na Niall’u, a Niall na Liam’ie. Wyglądało to
przezabawnie! Obok nich, na drugiej kanapie siedział Szymuś, obok niego Wiki i Katie
zwijające się ze śmiechu. Dołączyłam do nich.
- Hej – przywitała mnie Katie. Pocałowałam ją w
policzek.
- Jak tam? – zagaiłam.
- Bez problemów, o ile to możliwe z nimi –
roześmiała się. – Ale nie mam kaca, jeśli o to Ci chodzi. Miałam, ale Liam
zrobił mi rosołek i dał jakąś tabletkę. Wszystkim dał, bo jako jedyny był
ogarnięty. Albo wczoraj nie pił albo zdążył się wykurować - zaśmiała się.
- Pewnie nic nie pił – uśmiechnęłam się.
- O czym tak gadacie? – zapytał Harry, siadając
obok Wiki. – Chętnie się dołączę.
- O niczym ciekawym – Wiki wytknęła mu język, na co
chłopak dźgnął ją w bok. Zaczęli się łaskotać.
Katie szukała czegoś w torebce, Szymon oglądał
bajki, a ja kończyłam marchewkę. Spojrzałam na Lou. On na mnie. Jego oczy
dziwnie błysnęły, ale spodobało mi się to. Uśmiechnęłam się do niego. Chłopak
wstał z Zayn’a i do mnie podszedł.
- Babe! – westchnął, przytulając mnie. Pocałowałam
go w policzek, na co uśmiechnął się jeszcze bardziej. – Umów się ze mną!
- C-co?! – zapytałam zduszonym głosem.
- Umów się ze mną – powtórzył, ukazując szereg
białych zębów.
- Al-l.. – zacięłam się. Spojrzałam mu w oczy, długo nie
trwało żeby na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Z miłą chęcią.
- Dziś o 21? – pogładził mój policzek.
- Mi pasuje – odparłam.
Louis uśmiechnął się szeroko i wrócił do Zayn’a. Skoczył
na niego z taką siłą, że wszyscy spadli na podłogę. We trzy zaczęłyśmy tak
przeraźliwie krzyczeć , że nawet Szymuś dołączył. Chłopaki turlali się po
podłodze. Wzięli do siebie Szymka i zaczęli z nim wygłupiać. Harry tak łaskotał
Wiki, że mało się nie popłakała. Liam widząc to podszedł do nich i powiedział:
- Zostaw moją dziewczynę! – szturchając Hazzę w
ramię.
Spojrzałam na Wiki, uśmiechała się od ucha do
ucha. A jej rozmarzony wzrok mówił sam za siebie. Wtem Louis pociągnął Harry’ego za nogę,
przyciągając do siebie.
- Móóóóój Harry! – przytulił go mocno.
Podszedł do mnie Niall. Uśmiechnął się nieśmiało i
zapytał:
- Gdzie Magda?
- Śpi na górze.
- Och – posmutniał.
- Możesz do niej iść. Chyba już wstała –
uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
Blondyn odwzajemnił uśmiech.
- Brązowe drzwi. Trzecie od prawej – poinformowałam
go, i zniknął mi z oczu.
* Oczami
Magdy *
Słuchałam muzyki niezmiennie od kilku godzin. Doskonale wiedziałam, że
Gusia była w moim pokoju. Nie miałam jedynie pojęcia po co. No nic, i tak nie
mam ochoty na rozmowy. Już chyba nigdy nie wyjdę z tego pokoju. Zrobiłam z
siebie debilkę, upokorzyłam się przed wieloma ludźmi. A w dodatku śpiewałam! To
było najgorsze, chociaż tańczyłam na stole, lałam się wodą i oblałam „księżniczkę”
sokiem. Dlaczego nikt mnie nie powstrzymał? Co mnie w ogóle napadło na
śpiewanie? Przecież Maćkowi się nie podobało. Nie lubił mojego głosu. Mówił, że
talentu nie mam, a skoro tak mówił to musiała być to prawda! Wyłączyłam MP4. W
tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi – milczałam. Nieważnie kto to
jest, niech sobie idzie. Ponownie ktoś zapukał, nadal milczałam. Ten „ktoś”
wszedł. Podszedł do łóżka i słodkim głosem zapytał:
- Śpisz? Szkoda.
Westchnęłam. To Niall. Mały, słodki irlandzki
chłopczyk. Skoro tu przyszedł to chyba nie uważa mnie za kretynkę, no nie? A
może przyszedł właśnie powiedzieć, że nią jestem i, że nie powinnam się więcej
do niego zbliżać?
- Jestem idiotką – mruknęłam, wciąż przykryta
kołdrą.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo wczoraj z siebie nią zrobiłam.
- Nie prawda – odparł.
- Prawda. Zbłaźniłam się przed dużą ilością osób.
- Niby dlaczego? – spytał.
Odkryłam się, spojrzałam na niego. Dlaczego on nic
nie rozumie? Dlaczego nie może zrozumieć, że to co wczoraj zrobiłam wskazuje,
że jestem idiotką? Faceci niczego nie rozumieją.
Westchnęłam.
- Płakałaś? – zapytał, przyglądając mi się.
- Nie.
- To co się dzieje? – złapał mnie za rękę.
- Nie rozumiesz? Wczoraj śpiewałam, tańczyłam na
stole, lałam się wodą i oblałam sokiem Olivię. Jestem debi.. – przerwał mi.
- Po pierwsze, ślicznie śpiewałaś. Po drugie ten
taniec był całkiem zabawny. Zwłaszcza jak wyzywałaś Maćka i wszystkich
facetów.. – tym razem ja mu przerwałam.
- Wszystkich facetów? – zapytałam zdziwiona.
- Mhm. Krzyczałaś najpierw „Maciek to dupek” czy
jakoś tak, a później „Faceci są do dupy” – zaśmiał się. – Naprawdę tak uważasz?
A poza tym nie przerywaj mi – uśmiechnął się. – A po trzecie Olivii się
należało. Nawet nie wiesz jaka później chodziła zła. Dziś się nawet pokłóciła z
Zayn’em, wyzywała nas wszystkich. Mam nadzieje, że z nią zerwie.
Zaśmiałam się, sama nie wiedząc dlaczego.
- Czemu nie mówiłaś, że masz taki piękny głos? –
zapytał nagle.
- Nie mam.
- Masz! Wczoraj sam słyszałem. Byłaś cudowna gdy
śpiewałaś „Torn”.
Zarumieniłam się delikatnie. Ale i tak nie
wierzyłam w to co mówi.
- Jesteś słodki – mruknęłam.
- Wiem – wyszczerzył się.
- Och, skromny jesteś – roześmiałam się.
- Nie, po prostu wczoraj cały czas mi to
powtarzałaś. Nie pamiętasz? – spojrzał na mnie. – Jak położyliśmy Cię spać.
Pilnowałem Cię. Usnęłaś, ale jedynie na jakąś godzinę. Później chciałaś iść
tańczyć, nie pozwoliłem Ci, więc najpierw się ze mną kłóciłaś i mnie wyzywałaś
a potem się przytulałaś, całowałaś po policzku i szeptałaś różne takie.. –
zarumienił się – słówka do samego końca imprezy, bo potem znowu usnęłaś i musiałem Cię zanieść do domu.
- O boże.. – westchnęłam, łapiąc się za głowę. –
Przepraszam!
- Nic się nie stało. To było miłe – spojrzał mi w
oczy.
Miałam wrażenie, że jego twarz się przybliża do
mojej. O mamo! On chce mnie pocałować!
- A jak tam reszta? – zmieniłam temat, na co Niall
się speszył i od razu odsunął. – Dobrze się
czują?
- Chyba tak. Liam zrobił nam rosół i dał tabletki.
Dał też dla Ciebie – chłopak wyjął opakowanie 2KC. – Proszę.
Wzięłam niechętnie tabletki. Wyjęłam jedną i
połknęłam, popijając wodą. Była okropna.
- Fuj – wzdrygnęłam się.
Niall uśmiechnął się.
- Poczujesz się lepiej.
- Ale nadal będę idiotką.
-Nigdy nią nie byłaś.
- Od wczoraj jestem – rzuciłam.
- Nie prawda – powiedział zdecydowanym głosem. –
Chciałbym kiedyś zagrać Ci na gitarze, kiedy będziesz śpiewać albo zaśpiewać
razem z Tobą w duecie.
- Ale ja nie umiem śpiewać! Nie mam dobrego głosu,
nie mam talentu, zrozum to.
- Masz ogromny talent, Magda. Kto Ci powiedział,
że jest odwrotnie?
- No.. Maciek.
- Ten Twój były, tak?
- Tak.
- Nie zna się. Niech tylko go spotkam to..
- On nie żyje – westchnęłam, odwracając wzrok.
- Przepraszam. Ja.. ja..
- Nic się nie stało – powiedziałam. – Przytul mnie.
Niall jak na rozkaz przytulił mnie do siebie.
Oparłam głowę na jego ramieniu, wdychając jego zapach. Nie pachniał żadnymi
perfumami, pachniał sobą. Ale trzeba przyznać, że był to bardzo ładny zapach. Czułam
się z nim bezpiecznie, tak beztrosko. Wyczuwałam nawet bicie jego serca.
Wtuliłam się w niego mocniej.
* wiem, że Hazza śledzi więcej osób, ale ja piszę
o czasach kiedy dopiero zaczynali karierę, a wtedy pewnie było ich znacznie
mniej.
**źródło gwiazdunie.pl -> to na nich jest
najwięcej głupot.
_
hej! x i jak się podoba? chciałam dodać wcześniej, ale nie dałam rady. i już się tłumaczę.
1. miałam jakąś blokadę. nie chciało mi się po prostu pisać, bo pomysły oczywiście miałam. na szczęście udało mi się ją przepędzić 3 piosenkami, więc jest dobrze. <3
2. nie miałam czasu. fakt, miałam teraz wolne od szkoły 3 dni, dzięki rekolekcjom, ale i tak rzadko byłam w domu. a jak już byłam to wieczorem i nic mi się nie chciało.
większość rozdziału pisałam dziś w nocy.. zarwałam noc żeby go napisać (jest po 6 rano - nie spałam ani minuty ), bo chcę napisać chociaż połowę następnego.
rozdział jest jak na razie najdłuższy ze wszystkich. może nudy, ale zajmuje 9 stron w wordzie, więc mam nadzieje, że się spodoba.
chcę dodawać częściej rozdziały, ale nie wiem jak to wyjdzie w praktyce. jeden rozdział zajmuje kilka godzin a co dopiero dwa? zwłaszcza, że teraz jest coraz więcej nauki, bo rok szkoły się po woli kończy.
tak z innej beczki: oglądałyście Live Czat z One Direction? boski, nie? <3
follow me on twitter: mycha_xoxo
to tyle. do następnego. x